[b]
KOMENTARZ.[/b] Srebrny medal zdobyty przez Polskę podczas finałów Speedway of Nations należy uznać za sukces i to co najmniej z kilku powodów. Po pierwsze wyżej znaleźli się tylko obrońcy tytułu - Rosjanie. Po drugie wicemistrzostwo to wynik lepszy niż przed rokiem. Po trzecie Polska drugiego dnia awansowała w tabeli punktowej z trzeciego na pierwsze miejsce. Wreszcie po czwarte przetrwała turbulencje związane z problemami Macieja Janowskiego. Zastępujący go Patryk Dudek nie dał plamy i pomógł w bezpośrednim awansie do finału.
CZYTAJ WIĘCEJ: SoN. O krok od tragedii w Togliatti. Butelka rzucona w kierunku Doyle'a
Niemniej, posiadając taki, a nie inny potencjał i mając w pamięci wieloletnią dominację w Drużynowym Pucharze Świata, drugie miejsce to sukces, ale też pierwsze na pozycji przegranego. Mamy z czego wybierać, o mobilizację z uwagi na dwuletni brak złota nie będzie trudno. Pochwała dla władz, że kadra do Togliatti pofatygowała się w szerokim składzie. Dudek był na miejscu, więc o zastępstwo za Janowskiego nie było trzeba się martwić, pomagał mu też team wrocławianina. Atmosfera była odpowiednia do walki o tytuł.
BOHATER. Bartosz Zmarzlik. Z 48 punktów (47 + 1 w finale) zdobytych przez reprezentację Polski w weekend w Rosji on sam zgarnął 36, co stanowi 75 procent całego dorobku drużyny. To mówi samo za siebie. Taka sama dysproporcja miała jeszcze miejsce w szeregach Australii (dominował Jason Doyle). W Togliatti Zmarzlik indywidualnie był najlepszym żużlowcem, wygrał prawie wszystkie wyścigi. Duża szkoda, że nie udało się akurat w wielkim finale.
ZOBACZ WIDEO: Janusz Kołodziej: Komentarze w internecie problemem dla zawodników, choć mnie hejt nakręca
KONTROWERSJA. Nie sposób nie zwrócić uwagi na to, że FIM i BSI niejako jedzą swój własny ogon. Wymyślono dwudniową rywalizację, sumuje się z niej punkty, a na koniec i tak one nie mają decydującego znaczenia i o wszystkim decyduje jeden wyścig. Wydaje się, że po to jedzie się w dwa dni 42 biegi, by faktycznie wyłonić najlepszy zespół. Warto też odnotować, że ścisk w klasyfikacji był spory, różnice nieduże. Igrzyska igrzyskami, ale drugi rok z rzędu najlepsi punktowo po odjechaniu dwunastu wyścigów (po dwa z każdym z rywali), nie zdobywają tytułu.
Niektórzy śmieją się, że FIM i BSI ujarzmiły jednego potwora, a tylnymi drzwiami wszedł drugi. W DPŚ dominowała mająca najwięcej zawodników na wysokim poziomie Polska, więc "w obawie o rozwój żużla" wymyślono SoN, a tutaj dominują Rosjanie. Może więc światowi decydenci stworzą jeszcze inny produkt, skoro kolejna reprezentacja robi sobie z zespołowej rywalizacji "prywatny folwark"? Tym bardziej że za rok "Sborna" znów powinna być faworytem numer jeden do złota.
AKCJA TURNIEJU. Wybór pól startowych na bieg finałowy. Kilka minut przed decydującym wyścigiem mistrzostw Rosjanie mierzyli się w barażu z Australijczykami. Tam wybierali pola jako pierwsi i zdecydowali się na pierwsze oraz trzecie. Z drugiego uciekł im Doyle, lecz zarówno Artiom Łaguta, jak i Emil Sajfutdinow też dobrze wystartowali i nie dali szans Maxowi Fricke'owi. Tymczasem przed finałem, przed którym nie było równania toru, Polacy zdecydowali się wybrać drugie i czwarte. Rosjanie stanęli dokładnie na tych samych i w dwóch odsłonach (w pierwszej upadł Dudek i została przerwana) potwierdzili, że było to dla nich niczym zbawienie. Niestety, Polacy przegrali i na dystansie byli bezradni.
CZYTAJ WIĘCEJ: SoN. Marek Cieślak odpowiedział krytykom
CYTAT. "Trzeba być ułomnym, by mówić, że mam zmieniać kapitana drużyny po jednym zerze" - taką Marek Cieślak wystosował kontrę do słów krytyki po pierwszym dniu finałów. Opiekun polskiej kadry w ostrych słowach bronił decyzji o daniu więcej niż jednej lub dwóch szans Maciejowi Janowskiemu, który w sobotę od początku miał rozmaite problemy. Kapitan kadry zaczął od taśmy, potem nie miał szczęścia do decyzji sędziego, a na koniec został mocno poturbowany po wypadku i zakończył występy w Rosji bez punktów.
LICZBA - 1. Tyle turniejów finałowych ze wszystkich czterech w obydwu edycjach SoN wygrali Rosjanie (rok temu w Polsce najwięcej punktów zdobyli drugiego dnia). Mają za to 2 złote medale. We Wrocławiu i Togliatti duet Sajfutdinow - Łaguta do decydującego wyścigu nie przystępował jako najwyżej sklasyfikowany duet mistrzostw. Rok temu byli to Brytyjczycy, teraz Polacy. Złotym medalistom trzeba oddać, że świetnie spisują się w jeździe pod największym ciśnieniem. W barażu i finale nie mają miejsca na błędy i oni ich nie popełniają.