Żużel. To nie są żarty. Speed Car Motor może wylecieć z PGE Ekstraligi! Poważny problem ze stadionem (wywiad)

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: stadion w Lublinie
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: stadion w Lublinie

Speed Car Motor Lublin bez licencji na sezon 2020? To możliwe! A wszystko przez problemy ze stadionem. - Nie jesteśmy w latach 90. ubiegłego wieku. Był czas na zachwyty, ale teraz pora na działanie - mówi prezes PGE Ekstraligi Wojciech Stępniewski.

Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Czy cieszy pana obecność Speed Car Motoru Lublin w PGE Ekstralidze?

Wojciech Stępniewski, prezes PGE Ekstraligi: Każdy prężnie funkcjonujący, wypłacalny i medialny podmiot w PGE Ekstralidze mnie cieszy. Ja patrzę na ten projekt całościowo i nie mam swoich ulubionych ośrodków. Lublin jest jednak o tyle wyjątkowy, że wrócił do elity po bardzo długiej przerwie i zrobił to w imponującym stylu. Już tak wiele osób w samych superlatywach wypowiadało się o lubelskim klubie, że ciężko byłoby dodać coś nowego. Na pewno liga potrzebowała takiego pozytywnego zastrzyku, a to, co dzieje się na trybunach w Lublinie, może być wzorem dla całej Europy.

Ma pan na myśli stadion?

Zdecydowanie tak. Motor ma wszystko - prężny zarząd, waleczną drużynę, fantastycznych kibiców - poza odpowiednim stadionem. To duży problem. PGE Ekstraliga jest potężnym projektem i każdy, kto chce brać w nim udział, musi spełnić szereg wymogów. Nie tylko sportowych, ale także infrastrukturalnych, co wynika wprost z regulaminu licencyjnego Polskiego Związku Motorowego. Musimy dbać o wizerunek tego produktu, bo to nasze wspólne dzieło. Proszę zwrócić uwagę, że wszystkie mecze PGE Ekstraligi transmitowane są w telewizji. W rozgrywkach startują najlepsi zawodnicy świata i oni także potrzebują określonych warunków pracy. A najważniejsi są kibice - dążymy do tego, by płacąc za bilet na mecz tych rozgrywek, mieli zapewniony odpowiedni komfort. Muszą mieć możliwość dojechania na stadion, zaparkowania samochodu, kupna biletu i wejścia na trybuny w cywilizowany sposób i spędzenia tam miło i bezpiecznie czasu - obejrzenia meczu, ale też zjedzenia czegoś i, przepraszam za wyrażenie, normalnego skorzystania z toalety. Wiem, że to mogą wydawać się drobiazgi, ale z takich drobiazgów zbudowany jest cały ten wielki projekt a z drugiej strony dla tych tłumów kibiców to mogę się nie wydawać drobiazgi.

Czy kibice w Lublinie nie mają tych możliwości?

Mają je mocno ograniczone. Taki stan nie może trwać wiecznie.

ZOBACZ WIDEO: Prezydent Leszna: Za milion wybuduję stadion. Odwodnienie może poczekać

Czy przed sezonem organ zarządzający rozgrywkami w PGE Ekstralidze zdawał sobie sprawę, jak wygląda stadion w Lublinie?

Wiedzieliśmy o tym doskonale, ale nikomu nie przyszło do głowy, by gasić tak wielki entuzjazm i np. nie dopuścić drużyny do rozgrywek. Staramy się pomagać wszystkim ośrodkom i dawać im szansę na spełnienie określonych wymagań. Tak było w przypadku Lublina. Motor otrzymał licencję warunkową i proszę mi wierzyć, że PZM mocno ograniczył minimalne wymagania wobec klubu. Zawarliśmy porozumienie z prezydentem miasta, Panem Krzysztofem Żukiem. Obietnice Pana prezydenta były konkretne i wiarygodne, dlatego zdecydowaliśmy się mu zaufać. Wiele poważnych deklaracji padło z ust Pana Prezydenta. Wydawało nam się, że to konkretne plany, których wdrażanie w życie wkrótce się zacznie. Inaczej - nie mieliśmy żadnych powodów, by nie ufać Panu prezydentowi… Proszę mnie źle nie zrozumieć. Pan Prezydent Żuk jest postrzegany w polityce samorządowej jako bardzo dobry menadżer, a z punktu widzenia lubelskiej infrastruktury sportowej dokonał bardzo dużo. Przysłowiową "kropką nad i" działalności sportowej Pana Prezydenta będzie remont obecnego stadionu żużlowego.

Zawiódł się pan?

Nie chciałbym jeszcze używać takiego określenia, ale z wielką uwagą i niepokojem przyglądamy się temu, co dzieje się w Lublinie. Dla Motoru zaczyna się absolutnie kluczowy okres. Właściwie to on już trwa. Drużyna walczy o utrzymanie w PGE Ekstralidze, ale nawet wynik sportowy nie zagwarantuje rywalizacji w niej w kolejnym sezonie.

Wyobraża pan sobie sytuację, w której Motor zapewnia sobie utrzymanie, ale nie dostaje licencji na sezon 2020?

Nie mogę się wypowiadać za Zespół ds. Licencji PZM, bo do Zespołu właśnie należy ostatnie słowo w zakresie przyznawania licencji, ale chcę tylko przypomnieć, że od uzyskania licencji z promesą warunkową przez Motor upłynęło osiem miesięcy. A na dziś nie mamy nawet koncepcji przebudowy stadionu a nowy proces licencyjny odbędzie się już za 4 miesięcy. Mało tego, zostaliśmy poinformowani, że koncepcja powstanie za 10 miesięcy… a gdzie projekt i fizyczny remont? Dla przykładu powiem, że 10 lat temu Miasto Toruń wybudowało nowy obiekt żużlowy w 10 miesięcy…

Jak to możliwe?

To może ja zadam teraz kilka pytań? Czy wyobraża sobie pan kolejny sezon, w którym żużlowcy nie mają w trakcie zawodów dostępu do swoich busów, części zamiennych itp., bo brakuje miejsc parkingowych i musieliby kolejny raz przedzierać się przez tłum kibiców? W lubelskim parku maszyn jest obecnie miejsce na osiem aut! Czy wyobraża sobie pan sytuację, że w kolejnym roku wśród kibiców rozgrywają się dantejskie sceny, bo liczba fanów chcących obejrzeć mecz znacznie przewyższa możliwości obiektu? Że kibice muszą koczować pod bramą kilka godzin przed meczem, by zająć przyzwoite miejsce na trybunach? Że, w końcu, Lublin znów nie będzie w stanie przyjąć wymaganej regulaminem liczby kibiców przyjezdnych?

Zobacz także: Wielki powrót mistrza świata! Tai Woffinden wraca na tor!

Wszystkim raczej imponuje tak duże zainteresowanie meczami Motoru w Lublinie…

I to jest fantastyczne! Ale taki stan nie może trwać wiecznie. Jest czas na entuzjazm i zachwyty nad popularnością żużla w Lublinie, ale jest też czas na działanie i poprawę infrastruktury dla tych tłumów kibiców. To jest właśnie ten czas. Jak długo można pokazywać tłumy ludzi, które w uwłaczających warunkach próbują dostać się na mecz swojej drużyny? Nie jesteśmy już w latach ’90 ubiegłego wieku, świat poszedł do przodu. W każdych urywkach telewizyjnych związanych z lubelskim żużlem widzimy te sceny bitewne przed bramami i może faktycznie, jeśli ktoś ogląda sobie transmisję w telewizji, to przyjemnie się na to patrzy, bo widać, że zainteresowanie jest gigantyczne i od dobrych kilku dekad nigdzie nie było takiego szału na żużel. Ale postawmy się w miejscu tych kibiców. Oni muszą przejść gehennę, żeby dostać się na mecz. I jeszcze za to płacą! Chcemy, żeby w PGE Ekstralidze kibice płacili też za komfort. Każdy klub musi starać się do tego dostosować.

Problemem jest tylko pojemność stadionu?

Niestety, nie. Poza miejscami parkingowymi, brakuje wielu elementów infrastruktury. Choćby wspomnianych toalet. To absurd, że rozmawiamy o tym w XXI wieku. Kolejna rzecz to ciągi komunikacyjne - skrajnie niekomfortowe i, przede wszystkim, niebezpieczne strome schody. Wiem, że klub zarejestrował już przypadki, w których ludzie spadali z trybun! To absolutnie niedopuszczalne. Dochodzą do mnie sygnały, że były awarie systemu kanalizacyjnego. Widzieliśmy też awarię oświetlenia - poza tym, że takie rzeczy mogą skutkować walkowerem i pozycją drużyny w tabeli, są skrajnie niekomfortowe dla kibiców i stacji telewizyjnych transmitujących mecze. Umówmy się - ten obiekt czasy świetności ma za sobą. I to daleko za sobą.

Jakie widzi pan rozwiązanie?

To nie ja mam widzieć rozwiązanie tego problemu. To sprawa władz klubu i miasta. My ocenimy efekt końcowy i zdecydujemy, czy wymagane warunki zostały spełnione.

To znaczy, że Motor potrzebuje nowego stadionu lub przebudowy obecnego - jednak gruntownej, co wykluczyłoby jazdę drużyny na swoim stadionie na rok lub dwa. Co wtedy?

Ciężko mi sobie wyobrazić, by Motor przez ten czas mógł rozgrywać swoje mecze w innym mieście, np. w Rzeszowie. Zbyt dużo tu już osiągnięto i zbyt duży potencjał zbudowano, by wyprowadzić się z miasta na tak długi okres. To zniweczyłoby lata bardzo ciężkiej pracy wielu ludzi. W ekstremalnych przypadkach to jest możliwe, ale nie na etapie, na jakim znajduje się wracający z niebytu Motor. Lublin to nie Wrocław, gdzie Ekstraliga była cały czas i klub mógł sobie pozwolić na rozgrywanie meczów w Poznaniu. Lublin jest na fali wznoszącej, tu wszystko nadal rośnie, rozkwita i nie wyobrażam sobie, by można było to teraz ludziom odebrać.

Zobacz także: Piotr Protasiewicz: Nie było dłubania w nosie, tylko ciężka praca

Obok stoi nowiutki stadion piłkarski. Czy żużel mógłby/powinien się tam przenieść?

Czy powinien - to decyzja władz, a czy mógłby - tak. Wiem, że zarząd analizował już taki scenariusz i ułożenie toru żużlowego na Arenie Lublin jest możliwe. Jak znam Prezesa Kepę, to mogę zakładać, że wyliczenia i projekt leżą gotowe na kilku ważnych biurkach. To zdjęłoby w jednej chwili wszystkie problemy, które dręczą klub: infrastrukturę, liczbę miejsc, parkingi, komfort itd. Ale jeszcze raz podkreślam - to nie moja rola, by podpowiadać, czy decydować. Działać musi Lublin.

Mecze Motoru w telewizji dobrze się oglądają?

Znakomicie. To kolejny powód, dla którego nie chcielibyśmy tracić tego ośrodka, jeśli sportowo utrzymałby się w PGE Ekstralidze. Kibice z Lublina gremialnie oglądają mecze swojej drużyny, ale też mnóstwo fanów w kraju jest ciekawych właśnie poczynań Motoru. Przyczyn jest wiele, ale najważniejsza chyba taka, że Motor rok po roku dokonuje rzeczy niemal niemożliwych. Dwa awanse w dwa lata, oba w dramatycznych okolicznościach. Szalenie ambitna walka zawodników w każdym meczu, brak kompleksów mimo teoretycznie nieco słabszego składu. Takie rzeczy ujmują i porywają serca fanów w całym kraju. Ludzie lubią takie historie, a Motor w sporcie żużlowym pisze od jakiegoś czasu historię unikalną.

Dostaje pan sygnały, że nie jest kolorowo?

Ja nie muszę ich dostawać, bo znam trudną sytuację klubu. Otrzymuję jednak mnóstwo próśb i głosów wsparcia dla Motoru. Z Lublina wywodzi się wiele osób rozpoznawalnych w całej Polsce i tak się składa, że naprawdę wiele z nich jest kibicami żużla. Bo to sport numer jeden w tym mieście i ciężko się w nim wychować nie stykając się ze speedway’em. Po ponad dwóch dekadach spoglądania na najlepszych z jakiegoś cichego zakątka, nagle Lublin wkroczył do elity na swoich warunkach i rozpycha się w niej łokciami w sposób, który musi imponować. Klub już zrobił swoje, podobnie jak zawodnicy i kibice. Teraz czas na spełnienie pewnych deklaracji. Od tego zależy, czy to wszystko nadal będzie się tak rozwijać. Lublin przez dekady tworzył bardzo ważną część historii polskiego żużla i stoi przed niesamowitą szansą dopisania do niej kolejnych stron. Ten klub niczego nie dostał za darmo w ostatnim czasie. Wszystko, co osiągnięto, to efekt tytanicznej pracy wielu ludzi. Dla tych ludzi nie ma rzeczy niemożliwych i tak zdeterminowani działacze to prawdziwy skarb dla dyscypliny. Jest jednak bariera, której nie przeskoczą. To jest właśnie stadion. A jak wielka nie byłyby moja sympatia, czy szacunek za wykonaną robotę, Ekstraliga jako organizacja nie może sobie pozwolić na różnicowanie standardów. Motor musi je spełniać. Nie tylko na torze i na trybunach.

Źródło artykułu: