Żużel. Krzysztof Buczkowski nie traci nadziei. "Nic się przed nami jeszcze nie zamyka"

WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Krzysztof Buczkowski
WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Krzysztof Buczkowski

MRGARDEN GKM Grudziądz poległ na własnym torze ze Stelmetem Falubazem 44:46. Zielonogórzanie tym samym oddalili szanse żółto-niebieskich na fazę play-off. Krzysztof Buczkowski nie traci jednak nadziei i zapowiada walkę do samego końca.

Dużo mówiło się o formie kapitana żółto-niebieskich przed piątkowym spotkaniem. Dla wielu to właśnie forma Buczkowskiego miała być kluczowa, by móc pokonać rywala z Zielonej Góry. Sam grudziądzanin nie zawiódł i zdobył 11 punktów z bonusem i tym samym zamknął usta krytykom

- Żużel jest tak nieprzewidywalny, że czasami nie wiadomo co poprawić, aby było lepiej. Miałem ostatnio słabe występy, bo np. w Toruniu praktycznie nie było mnie z drużyną. Strasznie zależało mi, żeby dobrze pojechać. Tak się stało, jednak szkoda, że moja drużyna nie ma z tego korzyści - stwierdza Buczkowski.

Żużlowiec MRGARDEN GKM-u Grudziądz w ostatnim czasie zdecydował się na starty w lidze rosyjskiej i reprezentuje barwy Wostoku Władywostoku, dla którego zdobył w zeszłym spotkaniu 8 punktów z trzema bonusami. Dla Buczkowskiego to okazja do dodatkowego ścigania, jednak wiąże się ona z długą podróżą.

ZOBACZ WIDEO Stal Gorzów dochodzi do ściany. Zmora zapowiada transfery po sezonie

Zobacz także: MRGARDEN GKM nadal ma los w swoich rękach. Mecz w Częstochowie o wielką stawkę

- Razem z Artiomem odbyliśmy ciężką i długą podróż z Rosji. Jak widać nie zaważyła ona na naszej dyspozycji, choć mogliśmy ją odczuć. Rosja to specyficzny kierunek na jazdę, jednak nie zostałem powołany na spotkania do ligi szwedzkiej i szukałem jazdy. Pomógł mi w tym Mariusz Puszakowski. Nie ma co ukrywać, tam żużel jest trochę inny i nie ma takiej presji przez co mam trochę spokojniejsze starty - informuje kapitan.

Mecz ze Stelmetem Falubazem zmniejszył szanse GKM-u na awans do fazy play-off. Przed spotkaniem gospodarze byli upatrywani w roli faworytów tego pojedynku. Wielu miejscowych liczyło również na punkt bonusowy drużyny z nad Wisły ze względu na tylko dwupunktową różnicę w pierwszym spotkaniu między drużynami.

- Nie wiem czy w innych klubach tak jest, ale o nas zawsze się mówi, że coś się dla nas od razu zamyka. Mamy jeszcze dwie kolejki do końca rundy i wszystko może się zdarzyć.Wszystko zależy od nas i wszystko jest tylko w naszych rękach. Jesteśmy mocnym zespołem i stać nas na to, żeby jeździć w play-offach - zapewnia.

Według wielu tor w Grudziądzu nie był przygotowany jak przy ostatnich spotkaniach. Brakowało mijanek, a zawodnicy decydowali się podążać jedynie jego środkową częścią. Sam kapitan żółto-niebieskich zgadza się z taką opinią jednak nie usprawiedliwia tym porażki swojej drużyny.

Zobacz także: Get Well Toruń szykuje się na jazdę w Nice 1.LŻ. Wrócą Wiktor Kułakow i Adrian Miedziński?

- Tak było, jednak toru nie można przygotować za każdym razem takiego samego. Trochę się rozsypywało, ale jedziemy na każdych warunkach i każdy ma je jednakowe. Jedziemy dalej - przekazuje Buczkowski.

Wygląda na to, że losy grudziądzan w kontekście wejścia do fazy play-off rozstrzygną się bezpośrednio w Częstochowie. Żółto-niebiescy w ciągu ostatnich dwóch lat dwukrotnie zremisowali z zespołem Marka Cieślaka. Kibice znad Wisły liczą, że i tym razem uda się ich zawodnikom powtórzyć taki wyczyn, bo tylko co najmniej remis dałby grudziądzanom jakiekolwiek szansę na pierwszą czwórkę.

- Każdy rok jest inny. Nie można mówić, że częstochowski tor pasuję nam wszystkim i jedziemy po swoje. Drużyna z Częstochowy jest mocno zdeterminowana i dla obu drużyn ten mecz będzie bardzo ważny. My jedziemy tam po wygraną, bo tylko to jest nam potrzebne teraz do szczęścia - zakończył ulubieniec grudziądzkiej publiczności.

Źródło artykułu: