Żużel. Menadżer Get Well: Rozważamy rewolucję kadrową. Chcemy mieć ludzi, którzy nie są przez żużel zepsuci (wywiad)

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Jason Doyle, Adam Krużyński
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Jason Doyle, Adam Krużyński

- Po meczu w Częstochowie mieliśmy ten kształt w zarysie zaplanowany. Rozmawialiśmy między sobą o konkretnych nazwiskach. Nie wiem czy nie powinniśmy w Toruniu zrobić rewolucji - zastanawia się Adam Krużyński, menadżer Get Well Toruń.

[b]

Jakub Nowak, WP SportoweFakty: Jak się przyjeżdza na mecz z myślą, że szanse na utrzymanie są jedynie matematyczne? W jaki sposob próbował Pan zmobilizować swoją drużynę?
Adam Krużyński, menadżer Get Well Toruń: [/b]

Tak naprawdę walczyliśmy nie tylko o matematyczne szanse, ale przede wszystkim o twarz. Przepraszam wszystkich, którzy musieli to oglądać, a w szczególności kibiców i mieszkańców Torunia. Nie przystoi to drużynie toruńskiej, żeby w taki sposób zaprezentować się w jednym z ostatnich występów w PGE Ekstralidze. Mnie jest po prostu wstyd. Nie wiem czy nie bardziej niż zawodnikom, którzy się tutaj prezentowali. Ja jestem też kibicem tej drużyny. Apator nie zasłużył na taki styl i takie rozstanie z PGE Ekstraligą. Po prostu brak słów, żeby to komentować.

A czy zawodnicy poczuwają się do odpowiedzialności? Jest im wstyd za te wyniki, które prezentują?

To nie jest pytanie do mnie. Ja widziałem w oczach wielu z nich bezradność. Trudno mi powiedzieć czy poza bezradnością i bezsilnością jest coś więcej. Jeżeli oni myślą o swojej przyszłej karierze, to powinni się tego typu występu wstydzić i powinien im dać do myślenia o tym co chcą robić w przyszłości. Oprócz tego, że my żegnamy się z PGE Ekstraligą, to oni jednak powinni chcieć kontynuować swój zawód. W każdej profesji wydaje mi się, że najważniejsze jest próbować wykonywać go dobrze i z pasją, żeby przynosiło im to nie tylko korzyści finansowe, ale również, żeby nie musieli się wstydzić tego co robią. Czy się wstydzą? Nie mnie oceniać.

Zobacz także: Tomasz Bajerski: Teraz liczy się tylko PSŻ. Walka o awans celem nadrzędnym

To trochę wyglądało tak, jakby Pana zawodnicy jeździli w Lesznie za karę.

Wie Pan, karą dla nich będzie brak pieniędzy za ten występ, bo przy zdobyczy 26 punktów, z czego kilka podarowanych, to pewnie nie jest to występ, który wszystkim zawodnikom pozwoli na uzyskanie jakiejś gratyfikacji finansowej, która by ich satysfakcjonowała. Z mojej perspektywy oceniałbym to raczej negatywnie, dlatego że zabrakło ducha walki poszczególnym zawodnikom. W tym stylu, kiedy żegnają się z PGE Ekstraligą, mogą mieć problem, żeby szybko wrócić do niej z nowymi kontraktami i to powinno też dać im bardzo wiele do myślenia.

ZOBACZ WIDEO: Żużel. Paniom jest ciężko w męskim świecie. Z Klaudii Szmaj zrobiono maskotkę

Jaki kształt powinna mieć nowa drużyna po spadku?

Po meczu w Częstochowie mieliśmy ten kształt w zarysie zaplanowany. Rozmawialiśmy między sobą o konkretnych nazwiskach. Powiem szczerze, że po tym meczu musimy jeszcze jedną czy dwie noce przegadać, bo nie wiem czy ewolucja to jest dobre słowo. Nie wiem czy nie powinniśmy w Toruniu zrobić rewolucji.

Czy da się zbudować drużynę od podstaw? Taką, która potrafiłaby powalczyć o awans, a następnie o utrzymanie?

Ta drużyna powinna mieć charakter i to na dodatek toruński charakter. Musimy o tym myśleć jak spowodować, żeby ta drużyna była bardziej toruńska i żeby po meczu, który się przegrywa, miała w sobie odrobinę wstydu i będzie walczyła o to, żeby te barwy, które zawodnicy na sobie wożą, były uszanowane w odpowiedni sposób, ich postawą.

Czy jest szansa na ugodę z tymi najbardziej toruńskimi zawodnikami w osobach Adriana Miedzińskiego i Pawła Przedpełskiego?

Chcielibyśmy na pewno, żeby oni jeździli w Toruniu, bo jeżeli mamy zrobić odbudowę i ma to być zespół toruński, to naturalne, że powinni być w naszej drużynie. Dzisiaj jest jeszcze za szybko, żeby o tym mówić. Sezon dla nich jeszcze trwa. Zapewnili sobie możliwość startu w play offach. Przyjdzie taki moment, że będziemy na pewno również z nimi o tym rozmawiać.

Musimy przepracować koncepcję od nowa, bo to, co po Częstochowie wydawało się rozsądne i racjonalne, dzisiaj wydaje mi się już nieaktualne. Taka jest moja ocena tego wszystkiego i razem z właścicielem, który, proszę mi wierzyć, wkłada bardzo dużo serca, własnych pieniędzy, emocji. Czasami może być odbierany jako osoba specyficzna, mająca trochę inne podejście do sportu, bardziej biznesowe. Wszystkie osoby pracujące w klubie, łącznie z właścicielem, mają w sobie bardzo dużo emocji i serca do klubu.

Wstydzimy się wszyscy za to, co wydarzyło się w tym sezonie i myślę, że to też będzie dodatkowym bodźcem, żeby pracować ciężko nad tą drużyną na przyszły sezon i przemyśleć jeszcze raz jej kształt i sposób w jakim będziemy w przyszłym sezonie występować w Toruniu.

Zobacz także: Pobyt Torunia w pierwszej lidze powinien być jak najkrótszy

Czy w toruński kształt wpisuje się obowiązkowo nazwisko toruńskiego trenera?

Tak. Chcielibyśmy na pewno, żeby to była osoba związana z Toruniem.

Czy dla któregokolwiek zawodników z obecnego składu jest Pana zdaniem miejsce w PGE Ekstralidze, pomijając Doyla, który zaliczył dzisiaj słabe zawody, ale generalnie jeździ świetnie?

Pewnie jak popatrzymy na nazwiska, to kilku z nich powinno być w PGE Ekstralidze, a jak popatrzymy na ostatni występ i gdybyśmy mieli przez ten pryzmat oceniać ich możliwość startu w najwyższej klasie rozgrywkowej, to powiem szczerze, że pewnie nawet z Jasonem byłby problem. Nie ma prawa tak słabego występu pewnie zanotować. Tak jak toruńskiej drużynie jest potrzebny catharsis i olbrzymia przemiana, przebudowa, tak i wielu z nich musi o tego typu zmianie pomyśleć. Tak samo w podejściu do zawodu, który uprawiają, do sportu, do swojej pasji, jeżeli ją ciągle mają i jeżeli mogą ją wykrzesać. Może kilku z nich powinno się zastanowić czy takie kariery powinni kontynuować.

Mając w głowie wizję składu, będziecie szukać jeszcze nieodkrytych w PGE Ekstralidze talentów pokroju Wiktora Kułakowa czy bardziej podążać w stronę zawodników doświadczonych, jak Peter Ljung czy Hans Andersen?

Na pewno musimy mieć zawodników ambitnych, którzy są "głodni". Tylko tacy będą chcieli odnosić progres, będą chcieli pracować. Tylko tacy żużlowcy mogą gwarantować motywacje, które doprowadzą do lepszego wyniku. Na pewno musimy mieć ludzi, którzy nie są żużlem znudzeni i nie są przez żużel zepsuci.

Nie martwi Pana posucha na rynku krajowych seniorów?

Jest oczywiście problem i o tym wiemy od lat, bo nie ma zawodników zbyt wielu. Podaż z popytem zupełnie się rozjechały w polskim żużlu, jeżeli mówimy o zawodnikach na pewnym poziomie. Nie będzie łatwo ten polski skład zbudować. Na pewno chcemy, żeby to był zespół bardziej polski i mówiący po polsku i to będzie nam przyświecało w jego budowie.

Źródło artykułu: