Na starcie do piątego wyścigu stanęli Grigorij Łaguta i Dawid Lampart ze strony gospodarzy oraz Szymon Woźniak i Peter Kildemand z ekipy gości. Po tym jak taśma poszła w górę, można było dostrzec dwie pary walczące na lubelskim torze - Łagutę z Woźniakiem oraz Kildemanda z Lampartem.
Łaguta dojechał do mety jako pierwszy, a za jego plecami zameldowali się Woźniak i Kildemand. Wyścig zakończył się remisowo, ale powtórki telewizyjne wykazały, że taśma poszła w górę nierówno. Arbiter Krzysztof Meyze po kilku analizach postanowił powtórzyć gonitwę.
Czytaj także: Tonąca Stal Gorzów brzytwy się chwyta
W drugiej odsłonie feralnego biegu gorzowianie wygrali 4:2, więc to oni zyskali na całym zamieszaniu związanym z maszyną startową.
ZOBACZ WIDEO Stal Gorzów dochodzi do ściany. Zmora zapowiada transfery po sezonie
Incydent z Lublina jest rzadko spotykany na torach żużlowych. Zwykle sędzia potrafi dostrzec nierówno działającą maszynę startową wkrótce po rozpoczęciu biegu. Mimo to, decyzję Meyze należy ocenić jako prawidłową.
Było ok, warning dla Łaguty za start .... ale tam taśma poszła ostatnia a Grisza wystartował dobrze - wynik 3:3. Po zwróceniu uwagi Czytaj całość