Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Unia Tarnów przegrała pierwszy półfinał z PGG ROW-em, ale po tym meczu więcej mówiło się o nie o wyniku, lecz o kiepskiej sytuacji finansowej klubu i pana urlopie.
Łukasz Sady, prezes Unii Tarnów: Zacznę od tego, że tematu urlopu szerzej komentować nie zamierzam. To moja prywatna sprawa. Wychodzę zresztą z założenia, że każdy ma do tego prawo. Podobnie jak do wizyty u lekarza czy wielu innych kwestii. Nie będę szczegółowo wyjaśniać, gdzie i dlaczego byłem. Urlop można też wziąć z powodów zdrowotnych. Mogę jedynie powiedzieć, że wyjątkowo nie pojawiłem się na meczu. To był bodaj drugi raz w trakcie 13 lat mojej pracy w klubie, więc nie ma sensu kruszyć kopii. Klub był dobrze przygotowany. Byłem w stałym kontakcie telefonicznym. Trener, menedżer, toromistrze, osoba odpowiedzialna za imprezy masowe, obsługa techniczna - wszyscy byli na swoich stanowiskach. Jak dla mnie nie ma tematu. Dodam również, że na miejscu w roli gospodarza znajdowali się Przewodniczący i Wiceprzewodniczący Rady Nadzorczej. To oni zajmowali się gośćmi. Uzyskałem zresztą zgodę Rady Nadzorczej na swoją wyjątkową nieobecność. Koniec tematu.
A strona sportowa i finansowa?
Co do tej sportowej, to po meczu czułem się, jakbym dostał obuchem w głowę. Zresztą część tego spotkania udało mi się obejrzeć w telewizji. Byłem wkurzony na to, jak zaprezentowała się drużyna, bo to duży niesmak. Nie takie były założenia. A finanse? W długach nie toniemy.
Mówi się jednak, że zawodnicy mają zapłacone najwyżej za trzy mecze.
O kwotach rozmawiać nie będziemy. Mogę przyznać, że mamy zaległości, ale ich skala nie powinna nikogo martwić. W przypadku każdego zawodnika wygląda to inaczej, ale nie to jest najważniejsze. Podkreślam, że nie ma powodów do strachu. Do końca października, który będzie końcem sezonu i roku obrachunkowego, Unia Tarnów będzie z wszystkimi na zero. Spełnimy wymogi Polskiego Związku Motorowego wynikające z licencji nadzorowanej. Powiem więcej, osiągniemy prawdopodobnie nawet lepszy wynik finansowy (zysk) niż zakładane i wymagane przez PZM minimum. Koniec kropka.
ZOBACZ WIDEO Zobacz kapitalny wyścig Bartosza Zmarzlika! Kronika 13. kolejki PGE Ekstraligi
A z czego biorą się zaległości? Dlaczego nie jesteście na zero z zawodnikami?
Pieniądze od sponsorów, w tym Grupy Azoty, spływają do nas w różnym tempie. Niektórzy mają transze, terminy, ale nie zawsze są w stanie się z tego wywiązać. W efekcie środki trafiają do nas później. Taka jest gospodarka. Tak jest przy prowadzeniu firmy. Od kilku dni na tapecie jest Unia Tarnów, ale zapewniam pana, że podobnie działa to w innych żużlowych ośrodkach w kraju. Ktoś płaci wcześniej, a ktoś później. Kibice i sponsorzy mogą spać spokojnie. Na koniec sezonu wszystko będzie się zgadzać. Jeśli ktoś ma wątpliwości, to wystarczy spytać w Polskim Związku Motorowym lub Grupie Azoty, gdzie na bieżąco wysyłamy raporty. Jesteśmy sprawdzani ze wszystkich stron. Nikt nie zgłasza zarzutów. Ponadto co roku, jak każda spółka prawa handlowego, podlegamy badaniu biegłego rewidenta. Tych wszystkich kontrolingów jest co całe mnóstwo. Pragnę też zauważyć, że klub to nie tylko zawodnicy. Trzeba zapłacić podatki, ZUS, PIT, pensje, media, telefony, podatek do miasta, czynsz do miasta, zainwestować w naprawy na stadionie, zakupić części, osprzęt, materiały eksploatacyjne dla juniorów, opłacić delegacje za wyjazdy na mecze poza Tarnowem, hotele, paliwo do ciągników czy wreszcie wlać wodę do polewaczki. My nie możemy jak inne kluby liczyć na barter ze spółkami miejskimi. Dodam, że nie jest to kwestia "niedogadywania się prezesa z miastem". Jeśli nie ma woli współpracy i wsparcia ze strony samorządu, to ja mogę stawać na rzęsach i nadal słyszę "nie można", "nie da się".
Zobacz także: Baraże o PGE Ekstraligę niemal na pewno dojdą do skutku. Nawet jeśli ich wynik nie będzie mieć znaczenia
Skoro jednak są zaległości, to być może zawodnicy mają problem, żeby zainwestować w sprzęt?
Bzdura. Zawodnicy zarobili do tej pory w klubie konkretne pieniądze i mieli z czego inwestować. Chłopakom nie poszło, co mnie strasznie irytuje. To jedyne wytłumaczenie. Nie szukajmy już dziury w całym.
Uważa pan, że w rywalizacji z PGG ROW-em jest już po wszystkim?
Mam nadzieję, że tym razem zawodnicy nie dadzą plamy. Jeszcze raz powtarzam, że nie tak ten mecz miał wyglądać. Jeśli jednak nie uda nam się wjechać do finału, to płaczu nie będzie. Ten rok i tak był udany. Od początku mówiłem, że celem był awans do play-off i to zostało wykonane. W tej chwili nie mamy infrastruktury, żeby jechać w PGE Ekstralidze. W skrócie wygląda to tak: źle usytuowany park maszyn, za mało luksów w oświetleniu, tablica świetlna, walące się trybuny na łukach, brak właściwego drenażu, brak krzeseł na łukach, brak miejsca na studio telewizyjne, brak pomieszczeń w wieżyczce i wiele, wiele innych braków. To już jednak broszka władz miasta. Dobra wiadomość jest taka, że lada chwila ma zostać ogłoszony przetarg na nową koncepcję stadionu. Nie ukrywam również, że naszym celem było spłacenie innych zaległości za rok 2018 niż te zawodnicze. To się udało. Idziemy zgodnie z planem naprawczym, który jest elementem licencji nadzorowanej.
Co ze składem na sezon 2020? Były kolejne rozmowy z Wiktorem Kułakowem, Peterem Ljungiem i Mateuszem Cierniakiem?
Z Wiktorem i Peterem jesteśmy po wstępnych rozmowach, a do konkretów dojdzie tuż po spotkaniu w Rybniku. Na razie chcemy, żeby się spokojnie przygotowali do tego meczu. Później będę mógł powiedzieć panu więcej. A co do Mateusza, to nic nie się nie zmieniło. Jestem pewny, że zostanie w Tarnowie.
Zobacz także: Komarnicki: Martwię się o GKM, a nie Stal. Piąte miejsce Motoru to byłoby mistrzostwo świata
Nocnik to ty ?
Kolejny raź zaskoczyłeś mnie inteligencją,to moje konto razem z niebieskim mamy wspólne.
Ps . Jak szukasz Przemka znajdziesz go na ......