Żużel. Za i przeciw Hynka. Nie wierz nigdy Madsenowi i Łagucie, dobrą radę ci dam

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Leon Madsen, Marek Cieślak.
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Leon Madsen, Marek Cieślak.

Dwa tygodnie listopadowego okienka rozpalały równie mocno, jak PGE Ekstraligowa rozgrywka o medale. Niby nudy, ale jeśli jakąś obietnicę składają np. Grigorij Łaguta i Leon Madsen, wiedz, że w każdej chwili coś może wisieć w powietrzu.

Machina ruszyła i zatrzyma się w listopadzie, o ile jeszcze będzie się miała czym kręcić. Za dwa miesiące początek okienka transferowego, ale najlepsze okazy będą już zapewne klepnięte dużo wcześniej. Prezesi nadepnęli na pedał gazu i starają się od dawna zabezpieczać na tę ewentualność zbierając deklarację od liderów.

Między wierszami starają się przekazać innym szefom klubów i opinii publicznej: "do tych panów nie macie co startować i składać im propozycji. Oni już dawno dali nam słowo więc wasz kontakt uderzy w próżnię.

CZYTAJ TAKŻE: Pierwszy sukces nowego prezesa. Stal dogadała się z Woźniakiem

I teraz tak. W Lublinie zabawa na całego, Speed Car Motor ogłosił połowę składu, truly.work Stal Gorzów dogadała się z Szymonem Woźniakiem. W Grudziądzu zostają Artiom Łaguta, Przemysław Pawlicki i junior Marcin Turowski. Fogo Unię czekają kosmetyczne zmiany, w Betard Sparcie Wrocław też nie przewidują rewolucji. W Falubazie z wyjątkiem Nickiego Pedersena długoterminowe umowy posiadają wszyscy. Prezes Adam Goliński mówił ostatnio w magazynie Eleven, że jeśli dojdzie do roszady, to tylko w przypadku trzykrotnego mistrza świata.

ZOBACZ WIDEO: Żużel. Każdy inny wynik jak wygrana Unii będzie dużą niespodzianką. Zapowiedź półfinałów play-off PGE Ekstraligi

Jak żyć, czym się w po sezonie emocjonować? Dwa tygodnie listopadowego okienka rozpalały równie mocno, jak PGE Ekstraligowa rozgrywka o medale. Niby nudy, ale jeśli jakąś obietnicę składają np. Grigorij Łaguta i Leon Madsen, wiedz, że w każdej chwili coś może wisieć w powietrzu. Ta dwójka jest jak tykająca bomba. Wybuch następuje nawet w najmniej oczekiwanym momencie. Im nie przeszkadza nawet podpisany "papier".

Jeden kilka lat temu wyrolował GKM Grudziądz, drugi przed tym sezonem odprawił z kwitkiem PGG ROW Rybnik. Dla mnie osobiście już na zawsze będą symbolem niesłowności. I o ile o Gregu Hancocku mówi się, że ma przyklejony uśmiech do twarzy, o tyle o Duńczyku i Rosjaninie też włodarze zespołów ekstraligowych zdążyli wrobić sobie nieciekawą opinię, pukających od klubu do klubu podróżników.

Dlaczego o tym przypominam? Skądinąd wiadomo, że zbicie symbolicznej "piątki" z żużlowcem, to jeszcze żaden konkret. Nie będzie tajemnicą, gdy napiszę, że któryś z tej dwójki wraz z uściśnięciem dłoni, ze swoim pracodawcą nie zakończył "sezonu na busa". Rozsyła smsy do innych prezesów i oferuje swoje usługi. Chce ugrać dla siebie jak najwięcej, zwłaszcza, kiedy "żre". To normalne. Tylko jakim kosztem?

Chociaż z drugiej strony, co takiemu zawodnikowi zależy, skoro zepsuta reputacja ciągnie się za kimś od dawna? Ostatnimi czasy lubię pewne sytuacje dopasowywać do różnych utworów muzycznych. Budka Suflera i jej znakomity wokalista, a nasz felietonista Krzysztof Cugowski śpiewał kiedyś taki kawałek "nie wierz nigdy kobiecie, dobrą radę ci dam". Skrojone jakby pod tę dwójkę, tylko dobrych parę lat wcześniej.

Nie piszę tego komuś na złość, tylko bardziej ku przestrodze. Przez wzgląd na przeszłość, lecz nie wyłącznie, naprawdę nie zdziwiłbym się gdybym zobaczył, któregoś z tej dwójki w innym kewlarze niż Włókniarza, czy Motoru. Ale myślę, że tak wytrawni i sprytni gracze jak Michał Świącik i Jakub Kępa już są na takie manewry wyczuleni. Przede wszystkim ten drugi. Na jego czarnej liście od dwóch lat widnieje przecież Hancock.

CZYTAJ TAKŻE: Prezes mistrza Polski chce utrzymać wszystkich zawodników

Źródło artykułu: