Żużel. Vaclav Milik nie mówi "nie" pierwszej lidze. "Sam nie wiem..." (wywiad)

WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: Vaclav Milik
WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: Vaclav Milik

- Pierwsza liga? Może tak, może nie - mówi WP SportoweFakty Vaclav Milik, którego łączy się z Get Well Toruń. Póki co startuje jednak w Betard Sparcie Wrocław, z którą w niedzielę przegrał ze Stelmet Falubazem Zielona Góra (42:48).

Dawid Borek, WP SportoweFakty: Świetny powrót do składu po trzech meczach nieobecności. Od razu pojechał w 15. biegu. To chyba budujące?

Vaclav Milik, żużlowiec Betard Sparty Wrocław: Dla mnie to bardzo fajna sprawa, bo nie jeździłem przez kilka spotkań, brakowało mi adrenaliny. Jeszcze w tym 15. biegu tak mnie sponiewierało, że do teraz jestem pełny adrenaliny. Pojechaliśmy dobry mecz, był fajny doping. Przegraliśmy sześcioma punktami. Wydaje mi się, że to nie jest duża różnica. W domu będziemy musieli to odrabiać, więc będzie trudniej niż w Zielonej Górze. Ze swojej dyspozycji jestem zadowolony, choć mogło być delikatnie lepiej, jak zawsze. Jestem jednak szczęśliwy, że wróciłem w dobrym stylu.

To już była ta forma sprzętowa i fizyczna, czy może jest jeszcze nad czym pracować?

Powiem szczerze, że sprzęt mam bardzo dobry. Fizycznie też jest w porządku. Na motocyklu czułem się bardzo dobrze. Nie wiem, czy ostatnie problemy były kwestią tego, że się źle czułem, ale po prostu dobrze nie jeździłem. Analizowałem sobie wszystkie mecze w tym sezonie i nawet mi nie podobało się to, jak jeżdżę. Chciałem to poprawić, jechać bardziej na luzie, bo przecież robię to, co kocham i czerpię z tego przyjemność. W Zielonej Górze bardzo mi się podobało, bo tak zadowolony ze swojego występu już dawno nie byłem.

Czyli wnioskuję, że wcześniejsze słabsze występy były kwestią głowy?

Tak mi się wydaje. W ogóle nie chodziło o sprzęt. Chodziło o mnie, o moją osobę. Ale nie o przygotowanie fizyczne, bo Mariuszek (Mariusz Cieśliński) zawsze przygotowuje nas do sezonu naprawdę dobrze, każdy zawodnik Sparty trzyma poziom przez cały sezon.

ZOBACZ WIDEO Z Gollobem łączy ich cierpienie. Chcą sobie nawzajem pomóc

Co wydarzyło się na pierwszym łuku 15. biegu? Zrobiło się groźnie, pachniało gipsem.

Napędzałem się, wiedziałem że Vaculik w drugim łuku pójdzie po szerokiej, więc ja wszedłem w wiraż środkiem i chciałem się wynieść szerzej. To mi się udało, przyblokowałem go, ale po krawężniku wszedł mi Jepsen Jensen. Znów od bandy zjeżdżałem do krawężnika, chciałem zrobić "przycinkę". Miałem prędkość, ale musiałem hamować, żeby nie trafić w Jepsena Jensena. Gdy wytraciłem prędkość, to mnie sponiewierało. Jestem szczęśliwy, że wszyscy są zdrowi, bo mało brakowało do wypadku.

To był dla pana mecz na wagę nowego kontraktu w Sparcie czy to jeszcze za wcześnie, by mówić o przyszłości?

Jeszcze mamy trzy mecze. Będę się starał, by pojechać w nich jak najlepiej. Sam sobie chcę pokazać, że nie zapomniałem jak się jeździ.

Ale chce pan zostać w Sparcie czy może już jakieś zmiany w głowie świtają?

Nawet o tym nie myślałem.

A słyszał pan wieści o...

Czytałem.

I co pan na to?

Po prostu czytałem.

Ale coś jest na rzeczy?

Nie będę nic mówił, bo jak powiedziałem wcześniej - do końca sezonu mamy jeszcze trzy mecze. Gdy skończą się rozgrywki, będę myślał co dalej.

To zapytam inaczej - czy pierwsza liga w przyszłym roku wchodzi w grę?

Może tak, może nie.

Ale nie mówi pan "nie".

Sam nie wiem. Po prostu. Jeszcze nie zakończyłem tego sezonu. Chcę go dobrze dojechać, a dopóki go nie skończę, nie będę myślał o przyszłym roku.

Czytaj też:
Żużel. Falubaz - Sparta: Janowski fruwał w Teterow, a w Zielonej Górze nie istniał. Falubaz z dobrą zaliczką (relacja)
Żużel. Plusy i minusy. Dwie twarze Janowskiego. Sparta, na swoje szczęście, wiele na tym nie straciła

Źródło artykułu: