W niedzielę dowiemy się, który z klubów awansuje do PGE Ekstraligi. Po pierwszym spotkaniu finałowym Nice 1.LŻ w lepszej sytuacji znajduje się Arged Malesa TŻ Ostrovia, która wygrała u siebie 46:44 z PGG ROW-em Rybnik.
Rewanż powinien być dla rybniczan formalnością. Zwłaszcza że na własnym torze rozgromili oni Ostrovię w rundzie zasadniczej 61:28. Jednak Krzysztof Mrozek spokojnie podchodzi do sytuacji i nie chce pompować balonika.
Czytaj także: Drabik kontra Smektała. Po finale tylko jeden z nich będzie zadowolony
- Spokojnie, nikt jeszcze nie jest niczego pewny. Na ten moment, to Ostrovia jest w Ekstralidze. My oczywiście chcemy ten mecz wygrać i pewnie awansować, ale podchodzimy do spotkania z pokorą. Trzeba zostawić na torze trochę potu i zdrowia i przypieczętować ten awans. Na tym się skupiamy. Szanujemy rywala, który na pewno tanio nam skóry nie sprzeda - powiedział Mrozek w rozmowie z row.rybnik.com.pl.
ZOBACZ WIDEO Prezes Ostrovii edukuje kibiców. Chce, żeby zrozumieli, że kasa na Ekstraligę może być za 2 lata
Na wypowiedzi Mrozka bez wątpienia wpływ mają wydarzenia sprzed roku, kiedy to "Rekiny" wygrały pierwsze spotkanie finałowe Nice 1. LŻ ze Speed Car Motorem Lublin, ale zaprzepaściły szansę na awans w rewanżu. - Bo już wtedy miało być pięknie, cudownie, szampan się mroził, a potem przywieźliśmy go do domu z powrotem. To jest sport. Najpierw wygramy, potem będziemy się cieszyli - dodał prezes PGG ROW-u.
Czytaj także: Finał PGE Ekstraligi w piątek z powodu maratonu
Mrozek uspokoił też fanów, jeśli chodzi o stan zdrowia Siergieja Łogaczowa i Mateusza Szczepaniaka, którzy poobijali się podczas pierwszego spotkania finałowego. Rosjanin w czwartek nie wziął udziału w mistrzostwach kraju w Togliatti (czytaj więcej o tym TUTAJ).
- Uspokajamy: nie mam ryzyka, że nie pojadą. Nieco poobijani, ale są do dyspozycji trenera. Siergiej narzekał też na ból w kolanie. Ale został w Rybniku, u nas się rehabilituje. Załatwiliśmy mu serię zabiegów i jest lepiej. U Mateusza też na strachu się skończyło - podsumował Mrozek.