Żużel. Kolejny klub kończy działalność. Żużlowcy boją się, że zabraknie dla nich pracy

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Kyle Bickley
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Kyle Bickley

Stoke Potters to kolejny klub żużlowy w Wielkiej Brytanii, który kończy działalność. Tor przy Loomer Road to już 84. obiekt, który zostanie zamknięty w tym kraju w ostatnim 70-leciu. Dlatego żużlowcy zaczynają się niepokoić.

W tym artykule dowiesz się o:

O ile w Polsce żużel ma się dobrze i na mecze przychodzą tysiące kibiców, o tyle w Wielkiej Brytanii sytuacja ma się coraz gorzej. W sobotę ostatni mecz w historii odjedzie rywalizujące w National League (trzeci poziom rozgrywkowy) Stoke Potters. Działacze klubu ogłosili, że teren, na którym mieści się stadion został sprzedany.

Jak wyliczył "Retro Speedway", obiekt przy Loomer Road jest 84. w tym kraju, który został zamknięty w ostatnim 70-leciu. To najlepszy dowód na to, że brytyjski speedway ma się coraz gorzej. Kolejne stadiony trafiają pod młotek, a nowe nie powstają.

Czytaj także: Ostrów już kiedyś przywiózł z Rybnika zwycięski remis

- Ścigam się na żużlu tylko od dziewięciu lat, a to już ósmy klub, który kończy działalność. Wychodzi na to, że średnio co sezon któryś z ośrodków jest zamykany - napisał na Facebooku Kyle Bickley, wielka nadzieja brytyjskiego żużla.

ZOBACZ WIDEO Pedersen nie ma prawa żądać zwrotu kasy od mechanika

Wpis Bickleya wywołał poruszenie fanów na Wyspach. Bo jeśli młodzi zawodnicy nie będą widzieć przyszłości w uprawianiu sportu żużlowego, to jeszcze mniej chętnych będzie garnąć się do rozpoczęcia przygody ze speedwayem. Już teraz pod tym względem nie jest kolorowo na Wyspach. Nie pomogły nawet sukcesy Taia Woffindena, który w ostatnich latach trzykrotnie zostawał mistrzem świata.

Bickley karierę zaczynał od startów na trawie mając sześć lat, po pierwszy tytuł sięgnął na małym motocyklu już jako siedmiolatek. - Boję się jaka jest przyszłość tego sportu, czy będę mieć w nim pracę przez kolejnych 10-20 lat i czy kibice w ogóle będą mieli co oglądać - dodał brytyjski żużlowiec.

Skąd kryzys brytyjskiego żużla? Tamtejsze kluby od lat funkcjonują w kompletnie innych realiach niż ich polskie odpowiedniki. Nie mogą liczyć na wsparcie ze strony miasta, na trybunach pojawiają się nie tysiące, a setki osób.

Stadiony czasem są prywatną własnością, a ich infrastruktura pozostawia sporo do życzenia. W ciągu tygodnia odbywa się na nich nawet kilka spotkań, niektóre obiekty służą też za miejsce organizacji wyścigów... psów. Do tego żużlowcy zarabiają znacznie mniejsze pieniądze niż w Polsce, ale też spora liczba występów sprawia, że dla niektórych z nich starty na Wyspach stają się opłacalne.

Zmorą brytyjskich działaczy w ostatnim okresie są deweloperzy, którzy chętnie przejmują kolejne tereny pod budowę osiedli. W ten sposób doprowadzono m.in. do zakończenia działalności Coventry Bees. Chociaż fani tamtejszych "Pszczół" ciągle walczą o powrót ligowego speedwaya, to wiele wskazuje na to, że stoją na straconej pozycji.

Czytaj także: Siergiej Łogaczow przed finałem Nice 1.LŻ dmucha na zimne

W ciągu ostatnich latach działalność na Wyspach zakończyły The Lakeside HammersRye House Rockets, Buxton, Workington Comets, Newport Wasps, Weymouth i Coventry Bees. Teraz do tej listy dołączyło Stoke Potters, gdzie żużel funkcjonował od roku 1973. Początkowo ten ośrodek funkcjonował pod nazwą Chestertron.

Źródło artykułu: