Przed meczem finałowym PGE Ekstraligi zrobiło się gorąco w parku maszyn. Na dwie godziny przed wyjazdem żużlowców do pierwszego wyścigu sędzia oraz komisarz uznawali tor za nieregulaminowy. Mimo to, nie trwały na nim żadne prace.
Ostatecznie spotkanie ruszyło zgodnie z planem, a Betard Sparta Wrocław przegrała po wyrównanym boju z Fogo Unią Leszno 43:47. Po zakończeniu zawodów problemów i narzekań na tor nie potrafił zrozumieć menedżer Dariusz Śledź.
Czytaj także: Ostrów już kiedyś przywiózł z Rybnika zwycięski remis
- Powoli przyzwyczajam się do zamieszania związanego z wrocławskim torem. Myślę, że obejrzeliśmy ciekawe zawody, było sporo dobrego ścigania, ale wychodzi na to, że narzekanie na wrocławski tor stało się normą - powiedział nam Śledź.
ZOBACZ WIDEO Dyrektor Sparty wyjaśnia: Czepiają się nas o tor, ale nie robimy nic złego
Menedżer Betard Sparty w tym roku otrzymał już jedną karę za nieregulaminowe przygotowanie toru. W efekcie przez kilka tygodni nie mógł oficjalnie pełnić swojej funkcji i przebywać w parku maszyn jako trener/menedżer.
Czytaj także: Siergiej Łogaczow przed finałem Nice 1.LŻ dmucha na zimne
- Nie zastanawiałem się nad tym, czy będę mógł być trenerem w Lesznie. Póki co, koncentruję się na rewanżu. To jest cały jeden mecz do odjechania, piętnaście biegów. Wszystko jest możliwe - podsumował Śledź.