Może to jest właśnie sekret wysokiej formy i klucz do sukcesu Rosjanina, który od początku rozgrywek zajmuje pozycję lidera klasyfikacji generalnej i stoi przed szansą zdobycia tytułu mistrza Europy.
Grigorij Łaguta przywiózł swojego syna już na pierwszą rundę TAURON SEC, która odbywała się w niemieckim Gustrow. Jechał wtedy jak natchniony, co przed zawodami wcale nie było takie pewne. Wcześniej przytrafiło mu się kilka słabszych występów w polskiej lidze, więc na pewno nie był takim faworytem, jak pierwotnie zakładano. Po raz kolejny przekonaliśmy się jednak, że rywalizacja indywidualna rządzi się swoimi prawami i potrafi przynieść zupełnie inne rozstrzygnięcia niż te, do których przyzwyczailiśmy się na ligowym podwórku. "Grisza" uzbierał ostatecznie 15 punktów i okazał się zwycięzcą turnieju, a przy okazji objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej.
W tym czasie na każdym kroku towarzyszył mu jego syn Greg. Przyjemnie patrzyło się, kiedy dumny młodzieniec przechadzał się po parku maszyn w teamowej koszulce i czapeczce swojego taty, a uśmiech z jego twarzy nie schodził nawet na minutę. Na koniec dnia "Grisza" zabrał go ze sobą na najwyższy stopień podium, a potem założył mu złoty plastron przeznaczony dla lidera klasyfikacji generalnej. Skąd w ogóle wziął się pomysł, żeby Greg towarzyszył swojemu tacie podczas zawodów?
ZOBACZ WIDEO Cugowski pytany o kontrakt Łaguty z Motorem parsknął śmiechem
- Po prostu miał czas wolny i zabrałem go ze sobą. Poleciał razem ze mną, ale przy okazji kolejnego turnieju nie mógł się już pojawić, bo miał swoje zawody. Zapytałem go czy chce pojechać i odpuścić jazdę na crossie, ale odpowiedział, że nie. Patrzyłem w jego kalendarz i teraz ma już pozajmowane weekendy. Sądzę, że nie będzie chciał rezygnować ze swoich startów, ponieważ on też chce walczyć o medale - tłumaczy Grigorij Łaguta.
Przeczytaj także: Sprzedano ponad 20 tys. biletów na wielki finał w Chorzowie
Podczas drugiej rundy TAURON SEC w Toruniu w parku maszyn rzeczywiście brakowało Grega, ale jego tata w dalszym ciągu prezentował wysoką formę i ostatecznie uplasował się na drugim miejscu. Co prawda Leon Madsen zniwelował jego przewagę w klasyfikacji generalnej do zaledwie jednego punktu, ale to Łaguta nadal był numerem jeden.
Później okazało się, że Greg zdołał jednak znaleźć lukę w swoim kalendarzu, więc przy okazji trzeciej rundy w duńskim Vojens ponownie przyjechał na zawody razem z tatą i znowu przebywał w jego boksie. Każdy, kto choć raz pojawił się w żużlowym parku maszyn doskonale zdaje sobie sprawę, że to miejsce żyje własnym życiem. Panuje tu niesamowity chaos, a wszyscy uwijają się jak w ukropie, żeby tylko się wyrobić.
Przeczytaj także: Henryk Grzonka: Mam w uszach tę niesamowitą wrzawę
Z jednej strony mechanik pędzi zatankować motocykl, a z drugiej nadjeżdża zawodnik po skończonym biegu. Do tego we wszystkich buzuje potężna adrenalina i nikt nie sili się na przesadne uprzejmości. Nie brakuje krzyków i nieparlamentarnych stwierdzeń. To prawdziwy poligon, po którym trzeba poruszać się z wyjątkową gracją, żeby nie trafić na minę. Czy Grigorij Łaguta nie boi się, że w takim zamieszaniu coś może stać się jego synowi?
- Ja w niego wierzę. Wiem jaki on jest i to mi wystarcza. Od samego początku wychowywał się przy żużlu i motocyklach. Dzięki temu potrafi odnaleźć się na zawodach. Ma głowę na karku i dobrze wie, co należy robić. Nikt nie miał nic przeciwko temu, żeby przebywał ze mną w parku maszyn. Chodził sobie jak normalny mechanik - zdradza Rosjanin.
Wielki finał TAURON Speedway Euro Championship 2019 odbędzie się 28 września, na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Bilety na to wydarzenie dostępne są od 19 zł na eBilet.pl.