Żużel. Jerzy Głogowski ocenia sezon Motoru Lublin. Miesiąc wykorzystał życiową szansę. Drużyna spięła się w trudach

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Mikkel Michelsen, Paweł Miesiąc.
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Mikkel Michelsen, Paweł Miesiąc.

W PGE Ekstralidze mieli zostać na rok, a punkty miały być automatycznie doliczane rywalom. Po pięknym sezonie Speed Car Motor Lublin zrealizował swój cel i utrzymał się, jak sądzi Jerzy Głogowski, dzięki ciężkiej pracy i zawziętości.

- Utrzymanie to wielka niespodzianka - uważa Jerzy Głogowski, były żużlowiec i trener lubelskiego klubu. - Spodziewałem się, że będzie gorzej. Wszyscy znawcy, obserwujący, dziennikarze wiedzieli jak ciężko jest dla beniaminka, tym bardziej bez okazałych wzmocnień. Motor starał się pozyskać wielkie gwiazdy, ale nic z tego nie wyszło. Liczono się z tym, że utrzymanie będzie niesamowicie trudne, a na pewno będą porażki, mecze wysoko przegrane.

A jednak Speed Car Motor podjął rękawicę i nie poddał się. Wygrana na inaugurację z MRGARDEN GKM-em Grudziądz, bez Grzegorza Zengoty, Andreasa Jonssona i Grigorija Łaguty zrobiła spore wrażenie na wszystkich. W dalszej części sezonu jazda była ładna, ale brakło punktów. Wymęczona wygrana u siebie z Get Well i przegrana ze Spartą sprawiły, że o utrzymaniu zdecydował wyjazd do Torunia. - Drużyna pokazała na wyjazdach wolę walki. Decydujący był wyjazd do Torunia. Po porażce ze Spartą Wrocław nie wierzyłem, że zespół jest w stanie sprawić taką niespodziankę. Jednak wykorzystali szansę, wznieśli się na wyżyny możliwości, a efektem jest utrzymanie bez potrzeby spotkań barażowych - ocenia Głogowski.

Najłatwiej byłoby zapytać, w czym tkwi sukces tej drużyny? Przecież praktycznie nikt nie dawał im jakiejkolwiek szansy. - Zawodnicy mieli niesamowity głód jazdy. Trzeba było się spiąć w obliczu tych trudów, jakie nastąpiły. Wszyscy wykazali się profesjonalnym podejściem, zaangażowaniem. Ambicja i wielka praca to były ich atuty. Chcieli zrobić wynik i pokazać niedowiarkom. Udało im się. Ekstraliga dużo nadrabia sprzętem. Inwestycje w sprzęt były konieczne, a motocykle spisywały się naprawdę dobrze. A kolejna sprawa to kierownictwo klubu, wzięło ich pod swoją opiekę. Klub był zawsze gotowy reagować na potrzeby i problemy zawodników. W połączeniu tego wszystkiego rezultat wyszedł znakomity - mówi Głogowski.

ZOBACZ WIDEO Miedziński miał zgodę Włókniarza. Chcą Holtę

Paweł Miesiąc i Mikkel Michelsen, to są odkrycia sezonu w PGE Ekstralidze. Motor bez ich metamorfozy nie utrzymałby ligi. - Michelsen miał coś do udowodnienia. Jeździł w Ekstralidze, ale bez sukcesów. Dużo poprawił, skupił się na sobie, na sprzęcie, co pozwoliło mu wrócić w świetnym stylu. Przyszedł dla niego odpowiedni moment - przyznaje były żużlowiec Motoru.

O ile część wiedziała, że Duńczyk po dobrych sezonach w Nice 1. LŻ ma szansę wejść na wyższy poziom, o tyle nikt nie stawiał wystrzału polskiego żużlowca. - Paweł Miesiąc wiedział, że taka szansa może się nigdy nie powtórzyć. Awansował z zespołem, który przez lata startował w niższych ligach. Postawił wszystko na jedną kartę. Przyłożył się do swojego przygotowania sprzętowego, fizycznego. Jechał bez kompleksów, z każdymi ścigał się na równi, nieważne czy był to Zmarzlik czy Madsen. Wydaje mi się, że nawet trochę poprawił starty. Zasłynął ze swojej walki - tłumaczy były zawodnik.

Lekki niedosyt pozostaje przy nazwisku Roberta Lamberta, dla którego debiut w najlepszej lidze i jazda z numeru osiem nie dały wymiernych korzyści. Dla Anglika był to najtrudniejszy sezon w karierze. - Oczekiwania były trochę większe. Jest młody. Na pewno nie pomagał mu numer ósmy.  Często dostawał tzw. strzała, przyjeżdżał ostatni. Być może nie przewidział do końca wysokiego poziomi Ekstraligi. Wychował się na angielskich, technicznych torach, gdzie z reguły jest pod koło, a w Polsce komisarze systematycznie ubijają. Torów ekstraligowych nie miał objeżdżonych. Potrzeba mu czasu, ale wszystko przed nim - stwierdza Głogowski.

Zobacz też:
Żużel. Sprzątaczka nie poprowadziłaby Fogo Unii Leszno do mistrzostwa. Piotr Wielki Baron menedżerem sezonu?
Żużel. Bez Hamulców 2.0. Dariusz Ostafiński: KSM dla beniaminka, a nie przeciwko mistrzowi (felieton)

Źródło artykułu: