Do końca roku ma wyjaśnić się, kto będzie organizatorem cyklu Grand Prix od 2022 roku. Do przetargu przystąpiły BSI oraz amerykański nadawca Discovery, który chce współpracować z polską firmą One Sport (więcej na ten temat przeczytasz TUTAJ). Zwolennikiem zmian jest Leszek Tillinger.
- Na pewno One Sport robi zawody na wysokim poziomie. Myślę, że zasłużyli na to, żeby zmienić organizatora GP. Niektórym to, co jest, już się znudziło. BSI obrywa tak od kibiców, co widać i słychać wokół. Myślę, że to by uzdrowiło sytuację. Oczywiście, jeżeli pozwolą na to finanse i ci, którzy wejdą, będą mieli pełne zabezpieczenie - powiedział Tillinger w rozmowie z WP SportoweFakty.
Czytaj także: Mikkel Michelsen o braku dzikiej karty: Zrobiłem wszystko. Statystyki mnie bronią. Polityką się nie zajmuję
BSI zaproponowało kilka zmian na nadchodzący cykl. Jedną z nich jest to, że w GP utrzyma się jedynie czołowa piątka zawodników, a nie - jak do tej pory - ósemka. Ma to sprawić, że walka toczyć się będzie do ostatniego biegu.
ZOBACZ WIDEO Emil Sajfutdinow: Nie spełniłem swoich marzeń. Zazdroszczę tytułu Zmarzlikowi
- Trzeba tego spróbować. Zawodnicy z pierwszej ósemki w dużej części się powtarzają. Myślę, że to w jakimś stopniu też podniesie poziom. Wiadomo, że wtedy walka o te pięć miejsc będzie do końca interesować kibiców w poszczególnych krajach - ocenił były prezes Polonii Bydgoszcz.
Ponadto stałą dziką kartę na starty w cyklu ma otrzymywać zwycięzca TAURON Speedway European Championship. Dzięki temu nie dojdzie do sytuacji z tego roku, kiedy złoty medalista Mikkel Michelsen został pominięty przez organizatorów i został jedynie drugim rezerwowym.
- Byłoby to dobrym rozwiązaniem, z uwagi na to, że Speedway European Championship jest coraz bardziej promowane i widać, że jest coraz większe zainteresowanie. Czołówka cyklu, którzy kończą w pierwszej piątce, jest naprawdę ciekawa. Kibice też będą mieli satysfakcję, że będzie się coś działo więcej, że taki zawodnik otrzyma dziką kartę - skomentował nasz rozmówca.
Czytaj także: Żabiałowicz: Wysyp L-4 wygląda na bunt. Trener musi poważnie porozmawiać z zawodnikami
Mniej przychylne opinie zebrały dwa pozostałe pomysły. Sporo dyskusji wywołała propozycja zmiany punktacji. Przypomnijmy, że zwycięzca turnieju miałby otrzymywać 25 punktów, drugi zawodnik - 20, trzeci - 18, a czwarty - 16, natomiast pozostali według tego, co wywalczyli na torze.
- Nie do końca może być to sprawiedliwe, że czwarty zawodnik w finale będzie dostawał taką liczbę punktów. Ponadto może się tak przydarzyć, że ktoś, kto będzie wygrywał zawody częściej, automatycznie po kilku rundach uchodzić za faworyta. Ta punktacja, która obowiązuje, pokazała, że jednak do końca trwa walka. Tak było w tym roku i w zeszłym - powiedział Leszek Tillinger.
Inną z propozycji jest wprowadzenie obowiązkowych kwalifikacji. Do tej pory dochodziło bowiem do sytuacji, że z uwagi na start w PGE Ekstralidze część zawodników była zmuszona opuścić tę sesję.
- Jeżeli to nie będzie kolidować zawodnikom z meczami ligowymi, czy to w Polsce, czy w innych krajach, to jest to dobry pomysł. Gdyby to kolidowało w jakiś sposób, to na pewno nie, bo kluby i zawodnicy będą na tym tracić - zakończył.