Musimy ciągle uciekać spod gilotyny - rozmowa z Krzysztofem Jabłońskim, zawodnikiem Startu Gniezno

Krzysztof Jabłoński w środowe popołudnie na stadionie imienia Floriana Kapały był jedną z głównych postaci. W znakomitym stylu uzyskał awans do finału Indywidualnych Mistrzostw Polski, zajmując w półfinale czwarte miejsce z jedenastoma punktami na koncie. Nie był to jednorazowy wyskok tego żużlowa, który ostatnio notował bardzo dobre wyniki. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl opowiada on między innymi o tym, z czym wiąże się wprowadzenie nowych tłumików do motocykli żużlowych.

Jarosław Handke: Gratuluję dobrego występu w rawickim półfinale IMP i awansu do finału. Jak skomentujesz te zawody?

Krzysztof Jabłoński: Łatwo na pewno dzisiaj nie było, rywale byli wymagający. Mój układ pól startowych nie był prosty, zazwyczaj po mojej lewej stronie jechał doświadczony, notujący dobre starty zawodnik. Miałem więc powody, by się trochę na torze powyginać. Jestem w czołówce polskich żużlowców, trzymam się tego grona i na pewno mogę być zadowolony z faktu uzyskania awansu do finału w Toruniu.

Ostatnio znajdujesz się w bardzo dobrej formie. Potwierdzają to twoje występy w lidze szwedzkiej, ostatnio w Daugavpils zdobyłeś dwadzieścia punktów, a w środę w Rawiczu z jedenastoma oczkami zająłeś czwarte miejsce. Z czego wynika ta zwyżka formy?

- Poukładałem sobie wszystko sprzętowo, jeśli chodzi o mój warsztat. Ustabilizowałem to wszystko w stosunku do poprzedniego sezonu, gdzie tak naprawdę nie miałem punktu odniesienia, ciągle były jakieś kombinacje. Wtedy ciężko było zbudować jakąś bazę, w tym roku natomiast wszystko jest, można powiedzieć, poukładane. W swoich unowocześnieniach sprzętu poleciałem w zeszłym sezonie za daleko, teraz musiałem zrobić dwa kroki do tyłu. Żużel to jednak nie Formuła 1 (śmiech - przyp. red.) Cieszę się, że sprzęt, który sobie robię, jest konkurencyjny do najlepszych polskich zawodników.

Co sądzisz o rozwiązaniu stosowanym w lidze szwedzkiej, gdzie zawodnicy mogą jeździć zarówno w Elitserien, jak i w Allsvenskan? Czy podobny pomysł przyjąłby się w Polsce?

- Nie wiem. Ale wydaje mi się, że na przykład rozwiązanie typu wprowadzenia możliwości korzystania z gości, jak to ma miejsce na przykład w Anglii, mogłoby być wprowadzone. Przynajmniej odpowiedziałbym sobie na pytanie, czy mam czego szukać w Ekstralidze, czy mam ją sobie odpuścić. Jeśli chodzi o zmiany regulaminowe, to tyle w tym temacie.

Jeśli jesteśmy przy temacie Anglii, to czy rozważasz starty na Wyspach? Przed sezonem 2009 wielu klasowych zawodników odpuściło sobie ściganie na angielskich torach. Skąd ten trend się wziął?

- Koszty idą w górę, a płace w Anglii można powiedzieć, że zostają na tym samym poziomie. Wszystko ma jakieś granice. Przypuszczam, że każdy zawodnik kocha to co robi, czyli kocha się ścigać. Ale nie może być sytuacji, kiedy człowiek ryzykujący na torze swoje zdrowie i będący w pewnym sensie ponad przeciętnością, dopłaca jeszcze do interesu. Nie na tym to polega. My zarabiamy dziesięciokrotnie mniej niż piłkarze, a musimy przy tym utrzymać cały warsztat.

Rozmawiałem niedawno z Tomaszem Chrzanowskim, z którego informacji wynika, iż jeden tłumik żużlowy mający licencję na sezon 2010 kosztować będzie około trzech tysięcy złotych. Co sądzisz o przymusie stosowania nowych tłumików od przyszłego roku? Pojawiają się głosy, że zaniknie piękno speedwaya, jakim jest charakterystyczny warkot motocykli.

- Dla mnie to będzie wyzwanie, jako dla mechanika, ponieważ inaczej wytłumionym silnikom trzeba będzie nieco zmienić charakterystykę. Można wprowadzać takie zmiany, mając na uwadze ochronę środowiska, czy inne kwestie, ale nie kosztem zawodników. Jeżeli taki tłumik ma kosztować około trzech tysięcy złotych, a dziś normalny kosztuje poniżej tysiąca, to przypuszczam, że całe grono zawodników będzie protestować.

A czy sprawdzają się maty ekologiczne?

- Tak, ale to nikomu nie przeszkadza, mają być, to są.

Przejdźmy do tematu Startu Gniezno w sezonie 2009. Jak oceniasz współpracę z trenerem Kujawskim? Czy jest lepiej niż za czasów, gdy wasz zespół prowadził Mirosław Kowalik?

- Nie można niczego powiedzieć po dwóch meczach, które odjechaliśmy pod wodzą trenera Kujawskiego. Ma on tak samo trudne zadanie jak Mirek Kowalik. Jeśli ma się tylu zawodników do wyboru, to ciężko jest trafić w dane zawody, by każdy miał akurat dzień konia. Gdzieś zawsze można popełnić błąd. Ale taka była zmiana zarządu, mówiąca o zmianie trenera i my musimy ją przyjąć. Ja nie chcę oceniać ani jednego, ani drugiego, bo nie chciałbym znaleźć się na ich miejscu.

Na co stać w tym sezonie zespół Startu? Czy sądzisz, że pierwsza czwórka jest w waszym zasięgu?

- Wydaje mi się, że wszyscy będą przeszczęśliwi, jeżeli będziemy w pierwszej szóstce. Liga jest w tym sezonie bardzo wyrównana. Porażka, jakie doznaliśmy na początku sezonu z RKM-em Rybnik nie powinna nam się przytrafić. Gdyby jej nie było, mielibyśmy dużo spokojniejszą sytuację, a tak ciągle musimy uciekać spod gilotyny.

Źródło artykułu: