Żużel. Reprezentacja poradzi sobie bez wyrzuconych kadrowiczów. "Sportowo nie stracimy"

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Paweł Przedpełski (kask czerwony) i Bartosz Smektała
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Paweł Przedpełski (kask czerwony) i Bartosz Smektała

Marek Cieślak uderzył pięścią w stół. W prowadzonej przez niego reprezentacji Polski nie ma miejsca dla Macieja Janowskiego, Maksyma Drabika i braci Pawlickich. To pokłosie "wysypu L-4", które wymienione grono w ostatnim czasie przedstawiło.

Polska kadra bez Macieja Janowskiego, Maksyma Drabika i braci Przemysława oraz Piotra Pawlickich. Taką decyzję podjął Marek Cieślak, selekcjoner reprezentacji Polski, o czym poinformował w rozmowie z naszym serwisem (przeczytaj całość >>). Stało się tak dlatego, że wymieniona czwórka przed meczem Polska - Reszta Świata oraz finałem Złotego Kasku przedstawiła zwolnienia lekarskie.

- Nie jestem zaskoczony - komentuje dla nas Jacek Frątczak, były menedżer zielonogórskiego Falubazu i toruńskiego Apatora. - Zaświadczenia lekarskie są niepodważalne i jestem daleki od tego, aby z całą pewnością powiedzieć, że doszło do jakichś turbulencji, jednak twardo stąpamy po ziemi. Możemy się pewnych spraw domyślać. Na pewno większą wiedzę na ten temat mają Marek Cieślak i PZM. Nie wyobrażałem sobie jednak sytuacji, aby nie zostały podjęte decyzje personalne. To by źle świadczyło o federacji i selekcjonerze - dodaje.

Bez dwóch zdań ukarana czwórka należy do czołówki polskich zawodników. Janowski to uczestnik cyklu Grand Prix, Drabik po raz drugi został mistrzem świata juniorów, a bracia Pawliccy jeszcze niedawno ścigali się w mistrzostwach świata. Mimo to ich absencja, zdaniem Jacka Frątczaka, nie powinna negatywnie odbić się na wynikach reprezentacji. - Z całą pewnością kadra sportowo nie straci - przekonuje nasz rozmówca. - Mamy szerokie zaplecze wcale nie gorszych zawodników. Umówmy się, że dzisiaj zapotrzebowanie na szeroką kadrę, biorąc pod uwagę regulamin i rozgrywki międzynarodowe, jest zupełnie inne niż w sytuacji rozgrywania DPŚ.

ZOBACZ WIDEO Mistrz świata zdradził, ile wydaje na sprzęt. Suma przyprawia o zawrót głowy

- Ponadto wielokrotnie mówiło się przecież, że moglibyśmy wystawić dwie a nawet trzy reprezentacje na podobnym poziomie, więc myślę, że mamy wystarczające zasoby. Nazwisk na poziomie ukaranych kadrowiczów lub nawet lepszych można wymienić co najmniej kilka - kontynuuje Frątczak.

W jego opinii Marek Cieślak postąpił we właściwy sposób. Dał sygnał innym zawodnikom, że w kadrze nie ma świętych krów. - Ideologia sportu zakłada, że celem każdego sportowca jest reprezentowanie barw narodowych. Dlatego ze względu na szacunek dla pozostałych zawodników oraz tych, którzy marzą o tym, aby się w kadrze znaleźć, to takie decyzje musiały zostać podjęte. Marek Cieślak nie miał innego wyjścia. Całe szczęście, że decyzja zapadła teraz, bo zamyka ona temat - uważa Jacek Frątczak.

Czytaj również: Drabik stracił talon na 8 tysięcy litrów benzyny

Cieszyć może natomiast postawa zawodników, którzy awaryjnie zostali powołani na mecz Polska - Reszta Świata. Bartosz Smektała i Paweł Przedpełski nad występem w kadrze w ogóle się nie zastanawiali. Poważnie do sprawy podszedł też Bartosz Zmarzlik, który zmagał się z grypą jelitową. - Znam całą trójkę. Różnie się ich koleje losu układały i prezentują różny poziom sportowy, ale łączy ich jedno: determinacja. To sportowcy w ścisłym znaczeniu. Wiem w ramach jakiego systemu wartości funkcjonują, na czele z Bartkiem Zmarzlikiem. On bez ręki czy nogi, jak będzie trzeba, to wsiądzie na motocykl. Dla niego te sprawy są niezwykle ważne i, jak widać, ma to przełożenie na spektakularne wyniki - mówi nam Frątczak.

- Pokazali, że są gotowi się poświęcić, swój czas i pieniądze, bo jazda w kadrze nie wiąże się z apanażami finansowymi. Ściganie się z Orłem na piersi to dla nich spełnienie dziecięcych marzeń - uzupełnia.

Źródło artykułu: