[b]
KOMENTARZ:[/b] Za ten powinien wystarczyć bilans Speedway Wandy w lidze. Dwanaście meczów, komplet porażek i prawie minus czterysta małych punktów. Krakowianie oprócz tego, że byli pośmiewiskiem, raz po raz dokonywali zamachu na budżety pozostałych ekip występujących na tym samym szczeblu. Księgowe dostawały zawrotów głowy od cyferek, jakie przyszło im przelewać na konta zawodników po meczach przeciwko Wandzie. Pogrom gonił pogrom.
Nazwanie ekipy z grodu Kraka czerwoną latarnią, to jak nie powiedzieć nic. Ci kibice, którzy przychodzili na spotkania Wandy u siebie muszą strasznie kochać swój klub, skoro płacili za to marnej jakości kino dla masochistów. Przy tym co serwowano na Wandzie, "Kac Wawa" jest arcydziełem. Poza tym pusta kasa, wieczne obietnice bez pokrycia. Po prostu obraz nędzy i rozpaczy.
CZYTAJ TAKŻE: Zawodnicy pytają gdzie kasa, a prezes Wanda zapadł się pod ziemię
BOHATER: Stanisław Burza. Trudno się występuje ze świadomością, że co nie zrobisz, jesteś skazany na potężnego łupnia, a twoje punkty mogą wypełnić ponad połowę dorobku zespołu. Nie tylko za to powinien dostać order od władz polskiego żużla. Jedyny, który do samego końca rozgrywek nie uciekał z tonącego okrętu i honorowo poszedł z nim na dno. Szybko zdał sobie sprawę, że wpakował się na minę obejmując przed sezonem funkcję menedżera zespołu. Jak się okazało jeżdżącego. Praktycznie od pierwszej kolejki musiał gasić pożary. Niektórzy śmiali się, że bierze udział w teleturnieju "Gra w ciemno". Do godziny rozpoczęcia zawodów nie wiedział z kogo będzie mógł skorzystać. Skład montował naprędce, nie raz prosząc zawodników, aby ci jednak spakowali busa i przyjechali pomóc. W końcówce sezonu był już taki dramat ze skompletowaniem drużyny, że barwy Wandy reprezentował niezniszczalny wychowanek Unii Tarnów otoczony piątką nieopierzonych juniorów.
ZOBACZ WIDEO Cieślak o odejściu Miedzińskiego z Włókniarza. "Dużo do powiedzenia miał jego sponsor"
KONTROWERSJA: Już samo dopuszczenie Wandy do rozgrywek w sezonie 2019. Sugerując się opiniami żużlowców, którzy mieli do czynienia z prezesem Pawłem Sadzikowskim, Wanda jest bankrutem od przynajmniej kilku lat. Spora rzesza zawodników od dawna alarmowała polskie władze o kłopotach z wyegzekwowaniem zaległości. Choć już wcześniej kontakt z szefem Wandy był utrudniony, to teraz przepadł jak kamień w wodę i nie odbiera nawet telefonów.
PLUS: Tero Aarnio. Debiutujący w wieku 34 lat na polskich torach Fin wykazywał się anielską cierpliwością. Kiedy inni lawinowo jeden po drugim zaczęli odmawiać przybycia na mecze, on stawiał się na każde wezwanie. Wysłuchiwał obietnic, a i tak okazywało się, że jeździł za darmo, góra za dobre dziękuję i uścisk dłoni prezesa. Ale i jemu żenadometr w końcu wysadził skalę. Sezon finansowo spisany na straty wykorzystał maksymalnie do promocji własnej osoby. Czwarta średnia, bez choćby jednego biegu ukończonego na czwartej pozycji w tak finansowo utopionym klubie, to doskonały wynik.
MINUS: Ciężko je zliczyć. Najprościej napisać sytuacja ekonomiczna ośrodka z Krakowa. Leżącego się nie kopie, temat wyczerpany wcześniej więc przynajmniej tutaj spuścimy zasłonę milczenia.
CZYTAJ TAKŻE: Giełda transferowa Nice 1 LŻ. Mnóstwo ciekawych ruchów
CYTAT: "Chcę się skupić na trenerce, powoli kończę z żużlem w wydaniu zawodniczym i nie zakładam, że wsiądę na motocykl w tym sezonie" - powiedział Burza w przerwie zimowej, po czym w krytycznym momencie wyciągnął motocykl z muzeum, przeznaczony do pokazów w szkołach i wykręcił na... inaugurację w Krośnie znakomity rezultat. Miało być okrągłe zero przy bilansie uzbieranych wyjazdów na tor, po czym przed zero trzeba dopisać jeszcze "jedynkę".
LICZBA: 14 - a ponoć piętnaście to minimum. Wanda postanowiła się jednak czymś wyróżnić, ale oczywiście w sensie negatywnym. A tak serio, tyle punktów zdobyli krakowianie podczas meczu w Opolu, co było niechlubnym rekordem całego sezonu. Na ten dorobek złożyły się same podwójne porażki żużlowców krakowian i jeden wyścig 3:0 na korzyść Kolejarza.