Żużel. PGE Ekstraliga zamyka się na zawodników z Nice 1.LŻ. Będzie ciężko o drugiego Michelsena

W zeszłym roku kilku zawodników z Nice 1. LŻ. przeszło do PGE Ekstraligi. Były to transferowe strzały w dziesiątkę. Mikkel Michelsen, który obrał kurs z Gdańska do Lublina, został odkryciem sezonu. Dobrze radził sobie też jego rodak Anders Thomsen.

Jakub Czosnyka
Jakub Czosnyka
Wiktor Kułakow (z lewej) WP SportoweFakty / Sebastian Maciejko / Na zdjęciu: Wiktor Kułakow (z lewej)
W tym roku na podobne ruchy już się nie zanosi. W poprzednich sezonach ekstraligowe kluby chętniej spoglądały w kierunku Nice 1.LŻ. Wyjątkowo udane były zeszłoroczne łowy. Mikkel Michelsen wypromował się w Speed Car Motorze Lublin, a Anders Thomsen udowodnił, że na najwyższym poziomie daje radę. Były też nieco mniej spektakularne transfery jak przejście do Apatora Toruń Norberta Kościucha czy kontrakt Patryka Rolnickiego w MRGARDEN GKM-ie Grudziądz. Zresztą podobnie było też kilka lat wstecz. Dla przykładu w PGE Ekstralidze swoich sił próbowali Kacper Gomólski, Andrzej Lebiediew czy Grzegorz Walasek. Wszyscy wcześniej jeździli na I- ligowym poziomie.

Co prawda tegoroczna giełda oficjalnie rusza dopiero 1 listopada, jednak już teraz połowa klubów ma dopięte składy na przyszły sezon. I nie za bardzo widać w nich I - ligowe gwiazdy. Najskuteczniejszy zawodnik ligi Wiktor Kułakow dogadał się z Apatorem Toruń. Ten sam kurs obrał jeden z najskuteczniejszych Polaków - Tobiasz Musielak. W Tarnowie zostaje doskonały Szwed Peter Ljung. Rewelacja rozgrywek Timo Lahti mógłby śmiało spróbować swoich sił w PGE Ekstralidze, a trafi najpewniej do Gniezna. W zasadzie ostatnią nadzieją jest Andrzej Lebiediew, który ma szansę podpisać kontrakt na przykład w Rybniku.

Żużel. Alfabet mistrza Zmarzlika. Modli się, składa stare auta, w domu ma małe ZOO. A nałóg ma tylko jeden. CZYTAJ WIĘCEJ!

- Myślę, że na tę sytuację trzeba patrzeć w dwojaki sposób. Z jednej strony to chęć zawodników, a z drugiej chęci klubów - analizuje Wojciech Dankiewicz. - Przypuszczam, że gdyby taki Kułakow czy Ljung chcieli jeździć w PGE Ekstralidze, to znaleźliby zatrudnienie. Idąc poziom wyżej zawsze jest ryzyko. Być może tacy zawodnicy wszystko sobie analizują i nie chcą popełniać błędów innych, którym nie wyszło - dodaje żużlowy ekspert.

ZOBACZ WIDEO Mistrz świata zdradził, ile wydaje na sprzęt. Suma przyprawia o zawrót głowy

- Poza wszystkim nie każdy nadaje się na tę ligę. Zawodnicy też sobie to kalkulują. Lepiej jechać pięć biegów w Nice 1. LŻ. i zdobyć dużo punktów niż pakować się do PGE Ekstraligi, gdzie po jednym nieudanym wyścigu jest nerwówka. Pamiętajmy też, że w obecnie na zapleczu startuje kilku zawodników z przeszłością ekstraligową, którzy nie do końca poradzili sobie na najwyższym szczeblu. Przykładem może być Andrzej Lebiediew, choć niewykluczone, że akurat on w przyszłym sezonie wróci do elity - kontynuuje Dankiewicz.

Z drugiej zaś strony rzeczywiście nie ma się co dziwić zawodnikom, że ostrożnie podchodzą do tematu startów w PGE Ekstralidze. Casus Norberta Kościucha jest najlepszym znakiem ostrzegawczym. Z podobnego założenia wszedł między innymi wcześniej wspomniany Kułakow, który metodą małych kroków myśli o powrocie do elity. Inna sprawa, że nie można przekreślać ewentualnych przyszłorocznych odkryć a'la Michelsen. Kimś takim mógłby być choćby nawet Siergiej Łogaczow, który po awansie PGG ROW-u Rybnik dostanie swoją szansę. Chłopak papiery na jazdę ma, więc kto wie.

CZYTAJ TAKŻE: Żużel. Jamróg będzie największym wygranym okna. Zdobędzie to, na czym mu najbardziej zależy


KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy kluby z PGE Ekstraligi powinny częściej sięgać po zawodników z niższych lig?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×