Przy okazji wrześniowego Grand Prix w Cardiff Greg Hancock spotkał się z organizatorami cyklu Grand Prix, by rozmawiać o stałej dzikiej karcie na sezon 2020. Dostał ją. Nie mogło być inaczej. W końcu mówimy o 4-krotnym mistrzu świata. I nie zmienia faktu, że w przyszłym roku Hancock będzie świętował 50-te urodziny.
Wydawało się, że jak już powrót Hancocka do GP stał się faktem to szybko podpisze też kontrakty ligowe. Zwłaszcza w Polsce, bo bez klubowych pieniędzy Hancocka nie będzie przecież stać na starty w GP. Żużlowcy od zawsze dopłacają do startów w cyklu. Jednak Greg, póki co, nie spieszy się z podpisem. Jakiś czas temu był w kontakcie z PGG ROW-em, ale od dłuższego czasu na linii Hancock - beniaminek PGE Ekstraligi trwa cisza.
Pojawiły się spekulacje, że jednak wielkiego powrotu nie będzie, że zawodnik musi skupić się na sprawach prywatnych, że starania o dziką kartę były wyłącznie ukłonem w stronę jednego ze sponsorów. Rafał Haj, menedżer żużlowca, wysłuchał naszych wątpliwości i zapewnił nas, że Hancock nie zmienił planów. - On wróci. Trzeba jeszcze poczekać na konkrety, ale na pewno wróci - podkreśla Haj.
ZOBACZ WIDEO Różnica zdań w kwestii obcokrajowca pod numerem młodzieżowym. Chcemy ratować inne kraje, za chwilę obudzimy się z ręką w nocniku?
Docierają do nas nieoficjalne informacje, że Hancock rozpoczął od rozmów w Szwecji, że najpierw chce podpisać kontrakt w Elitserien. Potem przyjdzie czas na rozmowy w Polsce. To by znaczyło, że za jakiś czas rozmowy z PGG ROW-em zostaną odwieszone. Dlaczego tam? Bo o innych ofertach dla zawodnika nie słychać, żaden inny klub z elity nie szuka wzmocnień.
Jest też opcja, że Hancock nie rozważa startów w najlepszej lidze świata, lecz w Nice 1.LŻ. Tam również może zarobić dobre pieniądze i to o wiele mniejszym kosztem.
Zobacz też:
Żużel. KSM w pierwszej lidze? Prezes wymyślił system, który zachęci kluby do szkolenia. Poza tym liga będzie ciekawsza
Żużel. Stal musi namówić Karczmarza do zmiany decyzji. Z nim w składzie mogą nawet powalczyć o medal