Żużel. Oceniamy drużyny po sezonie. Jerzy Kanclerz jest dobrym szewcem

WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Dimitri Berge
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Dimitri Berge

Legenda polskiego żużla - Polonia Bydgoszcz wraca na właściwe tory. W tym sezonie udowodnili swoją siłę dokonując wielu rzeczy "niemożliwych" - od medalu MPPK po odrobienie strat w finale 2. ligi.

[b]

Komentarz:[/b]

- I jak panie redaktorze, pękł mi szew? - przez ostatnie miesiące Jerzy Kanclerz  zaczynał tak niemal każdą naszą rozmowę. Nawiązywał tym samym do zapowiedzi domowego meczu Polonii z krakowską Wandą (klik). Ten szew oczywiście nie pękł - ZOOleszcz Polonia Bydgoszcz  przeszła przez drugoligowe rozgrywki jak burza. Wydaje mi się jednak, że nawet sam prezes Kanclerz przyzna, iż po finałowym meczu w Poznaniu ów symboliczne szycie trzymało się na ostatnich cienkich nitkach.

Tydzień później zajmowałem swoje tradycyjne miejsce na Trybunie Głównej: drugi rząd, pierwsze miejsce na prawo od schodów. Tym razem jednak wyjątkowo nie siedziałem, a stałem. Część działaczy była już w drodze do sklepu monopolowego (trzeba było przecież kupić szampany), cały stadion skakał, Dimitri Berge gonił za Davidem Bellego, a do mnie właśnie dotarł fakt, że najprawdopodobniej oglądam mecz o którym będę opowiadał swoim wnukom.

Pojąłem wtedy, że obserwuję powrót legendarnej bydgoskiej Polonii - klubu będącego żywą historią żużla. Ten dwumecz był zaś niemal perfekcyjnym odbiciem najnowszej historii tej drużyny - wpadnięcia w ogromne tarapaty i umiejętnego wyjścia z kłopotów. Nie jest bowiem sztuką przechodzić całe życie w idealnie wyprasowanych ubraniach. Chodzi o to, by umieć zaszyć puszczone szwy oraz załatać przetarcia. Jerzy Kanclerz i jego drużyna pokazali, że ich na to stać. Należy im się za to wielki szacunek.

ZOBACZ WIDEO Grzegorz Zengota zszokował kibiców. "Lekarz w Polsce widząc moją nogę zbladł"

Bohater:

Miał kończyć karierę, jeśli nie wykręci średniej wyższej niż 2 punkty na bieg. Zamiast tego przeniósł się do Polonii i zanotował jeden z najlepszych sezonów w dotychczasowym życiu. Kamil Brzozowski  nie tylko zajął drugie miejsce w indywidualnej klasyfikacji drugoligowych żużlowców, ale przede wszystkim miał ogromny wkład w dyspozycję całego zespołu. Książkowy przykład idealnego kapitana - zawsze służył radą, pomocną ręką. Wydaje się, że należy przyzwyczaić się do jego widoku w kevlarze Polonii.

Kontrowersja:

Jedyna porażka bydgoszczan w rundzie zasadniczej miała miejsce na bardzo trudnym terenie - w Poznaniu. Kwietniowe spotkanie mogło się jednak zakończyć walkowerem dla drużyny gości. Wszystko przez niemal czterdziestominutową przerwę spowodowaną awarią polewaczki. Sprzęt udało się naprawić... dokładnie w momencie przyjechania na stadion wozu strażackiego. Mimo to, bydgoscy działacze nie zdecydowali się wnioskować o walkower.

Plus: 

Jerzy Kanclerz to prawdziwy lis okna transferowego. Nie zakontraktował przepłaconych gwiazdek. Miejsce w Polonii znaleźli za to zawodnicy, których forma miała eksplodować pod wpływem idealnych warunków panujących w klubie. Brzozowski , Josh Grajczonek czy Marcin Jędrzejewski to na papierze nie byli przecież zawodnicy mogący dać awans drużynie dotychczas plasującej się na dole tabeli.

Minus: 

Wydawało się, że sezon 2019 będzie rokiem renesansu bydgoskich młodzieżowców. Zarówno Tomasz Orwat jak i Marcel Studziński rozpoczęli rozgrywki z wysokiego C. Potem było jednak tylko gorzej. Honor bydgoskich juniorów musiał ratować ekstraligowy gość - Mateusz Tonder.

Cytat: 

- Jaki jest klucz do sukcesów Polonii? Prezes bardzo szybko wciska enter do przelewu - śmiał się Kamil Brzozowski w rozmowie z naszą redakcją. Stara ludowa mądrość mówi, że w każdym żarcie można odnaleźć szczyptę prawdy. Nie inaczej jest w tym przypadku. Środowisko żużlowe - szczególnie na najniższym poziomie rozgrywek -zmaga się obecnie z tak dużymi problemami, że wypłacanie pensji w terminie to rzadkość, a wręcz atut!

Liczba: 

28. Tyle punktów przewagi miał przed rewanżowym spotkaniem finału Power Duck Iveston PSŻ Poznań. Nigdy wcześniej nikt nie odrobił takiej straty. Piłka nożna ma swój Stambuł 2005, a żużel będzie przez wiele lat wspominać ten finał 2. ligi.

Czytaj także: Przed otwarciem okna. W Bydgoszczy jak zwykle kurtyna milczenia

Źródło artykułu: