HITY
Głośny powrót
Tak naprawdę najbardziej spektakularnym transferem Stelmet Falubazu w minionym oknie było pozyskanie trenera Piotra Żyto. Brzmi to może nieco dziwnie, ale w tym wypadku szkoleniowiec przyćmił zawodników. Bo Żyto to w Zielonej Górze osoba szczególna.
To właśnie on był współautorem mistrzostwa Polski Falubazu w sezonie 2009. Był to tytuł wyjątkowy z kilku powodów. Po pierwsze, zielonogórzanie wrócili na tron po 18 latach przerwy, po drugie, nikt nie stawiał ich w roli faworyta do złota, po trzecie, przekładana kilka razy finałowa potyczka i wyjazdowe zwycięstwo w Toruniu 40:38, w Zielonej Górze wspominane są do dziś.
Kibice Falubazu są zachwyceni powrotem Żyto. Wierzą, że wrócą te najlepsze dla klubu czasy. Trener dostał od nich ogromny kredyt zaufania.
ZOBACZ WIDEO Grzegorz Zengota zszokował kibiców. "Lekarz w Polsce widząc moją nogę zbladł"
Zobacz też: Żużel. Wojna z Falubazem w tle zakończona. Apelacja giganta oddalona
To mogą być gwiazdy
Jonas Jeppesen, Jan Kvech. O tym duńsko-czeskim duecie jeszcze jest cicho. Wiadomo tylko tyle, że obaj są bardzo utalentowani. No właśnie: jeśli ich talenty wystrzelą właśnie w Falubazie, to mogą być przechwyty roku.
Nie jest tajemnicą, że z klubów PGE Ekstraligi nie tylko zielonogórzanie chcieli pozyskać tę dwójkę. To tylko dowód na to, że zarówno Jeppesen, jak i Kvech, mogą być wartością dodaną. Jeśli nie w sezonie 2020, to w kolejnych już jak najbardziej.
Dlaczego transfery Jeppesena i Kvecha należy zaliczyć do hitów? Odpowiedź jest prosta: Falubaz w zasadzie nic nie ryzykuje, a zyskać może wiele. I to nie tylko na płaszczyźnie sportowej. Kibice uwielbiają przecież oglądać waleczną młodzież, która pokonuje bardziej renomowanych rywali. Właśnie na taki scenariusz liczą w Zielonej Górze.
KITY
Kij zamiast siekierki
Nicki Pedersen dostał zgodę na szukanie nowego klubu od byłego już prezesa Falubazu Adama Golińskiego. Skorzystał z niej, doszedł do porozumienia ws. dwuletniej umowy z MRGARDEN GKM-em Grudziądz.
Po zmianie władz zielonogórzanie zadzwonili do Pedersena z pytaniem, czy by jednak nie wrócił. Usłyszeli, że spóźnili się, bo klepnął kontrakt z GKM-em. I dopiero wtedy Falubaz zrozumiał, co stracił. Zresztą sam Żyto mówił, że puszczenie trzykrotnego mistrza świata było błędem.
Pedersen, bądź co bądź, to uznana marka. Może wystrzelić w każdym momencie, do tego nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Tymczasem jego następca w Falubazie - Antonio Lindbaeck - to zagadka. Owszem: Szweda z brazylijskimi korzeniami stać na pojechanie świetnego meczu, ale nikt nie będzie też zdziwiony, jeśli zawali na całej linii.
Zobacz też: Żużel. Młodość nadciąga do PGE Ekstraligi. Ci zawodnicy mogą zadebiutować w lidze
Pozostał niesmak
"Zabieg organizacyjny" - tak prezes Falubazu Wojciech Domagała nazwał zwolnienie Adama Skórnickiego. Ten ruch był sporym zaskoczeniem zarówno dla samego zainteresowanego, jak i żużlowego środowiska.
I o ile samo zwolnienie można wytłumaczyć, o tyle już jego formę - niekoniecznie. Po pierwsze dlatego, że Skórnicki na dobrą sprawę nie wiedział, za co wyleciał (usłyszał, że wprowadza nerwową atmosferę), a po drugie, jego umowa była ważna do końca 2019 roku, a została zerwana dwa miesiące przed tym terminem.
Sam Skórnicki był chyba przekonany, że zostanie w Falubazie na sezon 2020 (taka była zresztą wcześniejsza wersja klubu), zresztą rozmawiał nawet z zawodnikami, którzy mogliby wzmocnić drużynę. A tu klops. Przyszło wypowiedzenie. Nie było to miłe rozstanie, wyszedł lekki kwas.