Żużel. Wojciech Domagała: Nie jestem anonimową postacią. Buduję Falubaz na solidnych fundamentach (wywiad)

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / Dariusz Biczyński/falubaz.com / Na zdjęciu: Wojciech Domagała.
Materiały prasowe / Dariusz Biczyński/falubaz.com / Na zdjęciu: Wojciech Domagała.
zdjęcie autora artykułu

- Nie jesteśmy słabsi, niż byliśmy i jak każda drużyna PGE Ekstraligi jedziemy o tytuł Drużynowego Mistrza Polski. Mamy ambitnych zawodników, których stać na świetne wyniki - mówi Wojciech Domagała, od niedawna nowy prezes ZKŻ SSA.

Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Zacznijmy od zwolnienia Adama Skórnickiego. W wywiadzie dla klubowej strony mówił pan o potrzebie odświeżenia, o końcu kontraktu. Z moich informacji wynika, iż w trakcie ostatniej rozmowy Skórnicki usłyszał, że robi za dużo zamieszania.

Wojciech Domagała, prezes Stelmet Falubazu Zielona Góra: Nie przypominam sobie, żeby pan był z nami podczas tej rozmowy.

Tego nie powiedziałem.

A ja zapewniam, że nie było w tym żadnej sensacji. Zarząd miał prawo podjąć takie kroki w obliczu tego, że Adamowi kończyła się umowa. Wybraliśmy opcję, która naszym zdaniem będzie najlepsza dla drużyny.

Czytaj także: Kto potrzebuje wzmocnień? Stworzyliśmy drużynę bezrobotnych   A czy to nie jest tak, że zdecydowaliście się na rozstanie ze Skórnickim, bo chciał, żeby klub zdecydował: on lub Tomasz Walczak. Wiemy, że nie chciał z nim współpracować. Klub nie miał informacji, że Adam Skórnicki nie chciał współpracować z Tomaszem Walczakiem. Oni działali razem przez dwa lata i z perspektywy czasu możemy to ocenić pozytywnie. W najtrudniejszym dla drużyny roku 2018 udało się zachować PGE Ekstraligę dla Zielonej Góry. A w minionym sezonie zrealizowany został cel, jakim był awans do play-off. Sytuacja, z którą zmierzył się zespół i sztab szkoleniowy na tym etapie rozgrywek, czyli kontuzja Nickiego Pedersena, była bardzo trudna, a jej efekt wszyscy znamy.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Bartosz Zmarzlik o sukcesie, drodze do złota i marzeniach, które się spełniają

Ze Skórnickim bezwzględnie mieliście prawo się rozstać. Problem w tym, że nie da się zbudować dobrego szkolenia, kiedy zmienia się menedżera co dwa lata. W ogóle ciągłe zmiany powodują brak ciągłości pracy, a to nie jest dobre.

Adam Skórnicki nie był odpowiedzialny za szkolenie młodzieży, tylko za prowadzenie w lidze Stelmetu Falubazu. Szkolenie to rola Aleksandra Janasa, który odnosi na tym polu spore sukcesy. Tegoroczne wyniki naszych juniorów pokazują, że jego praca przynosi wymierne efekty sportowe. Dzięki pracy i osobistemu zaangażowaniu trenera Janasa, Zielona Góra może szczycić się złotymi medalami DMPJ i MMPPK. Piotr Żyto będzie przede wszystkim zajmował się pierwszą drużyną. Nie łączyłbym więc zmiany na pozycji pierwszego trenera z kontynuacją wizji szkolenia, którą realizujemy od kilku lat.

To chyba dobrze, bo Piotr Żyto już po odejściu z PGG ROW-u mógł przeczytać kilka cierpkich słów. Prezes beniaminka krytykował go za brak efektów w pracy szkoleniowej. Powtarzam, że Piotr Żyto został zatrudniony jako trener pierwszej drużyny. Będzie współpracował z trenerem Janasem i młodzieżowcami, ale jego praca polega przede wszystkim na prowadzeniu Stelmetu Falubazu w PGE Ekstralidze. Nie planujemy zmian w systemie szkolenia młodzieży, bo jak już wspomniałem, on świetnie się sprawdza. Nasi juniorzy zdominowali w tym roku rozgrywki młodzieżowe, co uważam za doskonały komentarz do tego pytania.

A w ogóle, to czy zatrudnienie akurat tego trenera nie było marketingowym strzałem w stopę. Zaraz po ogłoszeniu nominacji lokalne media przypomniały esbecką przeszłość pana Żyto. Przecież to można było przewidzieć, bo tamta sprawa wyszła akurat w trakcie pracy trenera w Zielonej Górze. Mówimy tutaj o dwóch doniesieniach medialnych, nawiązujących do sprawy z dalekiej przeszłości, które w mojej ocenie miały wywołać niepotrzebne emocje i obudzić "demony przeszłości". Jednak - co dla mnie ważniejsze - kibice w znakomitej większości pozytywnie zareagowali na powrót Piotra Żyto do Zielonej Góry. Jeśli już mówimy o kwestiach wizerunkowych, to Adam nie miał wśród kibiców wielu zwolenników. Natomiast w przypadku Piotra jest odwrotnie. Do dziś jest kojarzony w naszym mieście jako trener z dużym doświadczeniem, który odniósł tu wielkie sukcesy.

O co jedzie Stelmet Falubaz w tym sezonie? Słyszałem, że mówił pan coś o tym, że o to, żeby cało i zdrowo przejechać sezon. To jednak wydaje się czymś oczywistym. Natomiast chodzi o cel sportowy. Jaki jest. Play-off, czy walka o utrzymanie? Jak każda z ośmiu drużyn w PGE Ekstralidze jedziemy o Drużynowe Mistrzostwo Polski. Mamy w składzie ambitnych zawodników, których stać na świetne wyniki. Ja im w tym zakresie ufam.

A dlaczego klub nie działa w myśl znanego w sporcie schematu krok po kroku do przodu. Rok temu doszły gwiazdy i Stelmet Falubaz z drużyny jadącej w barażu stał się zespołem, który wszedł do czwórki. Jednak po ostatnich ruchach kadrowych nie mam przeświadczenia, że zespół jest lepszy, niż był. To prywatna i odosobniona opinia pana redaktora. Nie uważam, że jesteśmy osłabieni, mając w składzie tak doświadczonych i utytułowanych żużlowców. Nasza drużyna została tylko delikatnie przebudowana, a zawodnicy mają w sobie olbrzymie rezerwy umiejętności, ambicji, woli walki. Według pana nie jesteśmy faworytem ligi, ale zrobimy wszystko, aby zapewnić naszym kibicom jak najlepsze widowisko i satysfakcjonujące wyniki.

Czy to prawda, że próbowaliście jeszcze odbić Nickiego Pedersena z GKM-u, po tym, jak wcześniej dostał on zgodę na odejście? W Grudziądzu słyszałem, że po odejściu prezesa Adama Golińskiego, Pedersen miał zapytanie ze Stelmetu Falubazu, czy miałby ochotę zostać? Znam Nickiego od 15 lat. To był pierwszy zawodnik, z którym negocjowałem kontrakt, kiedy jeździł w Zielonej Górze w sezonach 2004 i 2005. Od tego czasu pozostajemy w dobrych relacjach i utrzymujemy kontakt.

Myśli pan, że przyciągniecie kibiców na trybuny i sprzedacie karnety, komunikując kibicom - zamieniliśmy Pedersena na Lindbaecka?

Zielonogórscy kibice, do których sam należę, nie uzależniają wsparcia dla swojej drużyny od tego, jacy zawodnicy w niej jeżdżą, czy nie jeżdżą. Wielokrotnie udowodnili, że są z nami na dobre i na złe. Jestem przekonany, że nie inaczej będzie w sezonie 2020. Kibice już pytają o karnety, a to sygnał, że utożsamiają się z naszym zespołem.

Czytaj także: Wojna z Falubazem w tle zakończona. Apelacja giganta oddalona

Jak widzi pan swoją przyszłość na stanowisku prezesa ZKŻ SSA. Adam Goliński był rok, a pan? Byłoby źle, gdyby przed panem była równie krótka perspektywa, bo nie buduje się poważnego klubu, zmieniając co rok najważniejszych ludzi. Wróćmy do tej kwestii za rok, wtedy przyjdzie czas na rozliczenia. Moim celem jest utrzymanie ZKŻ SSA jako stabilnego klubu ze stałym zespołem. Mówię tu o pracownikach, zawodnikach i wielu pasjonatach, którzy pomagają klubowi. Dlatego zawarliśmy dwuletnią umowę z Antonio Lindbaeckiem oraz kontrakty z utalentowanymi i perspektywicznymi zawodnikami, na trzy lata z Czechem Janem Kvechem i na rok z Duńczykiem Jonasem Jeppesenem. Patryk Dudek też ma umowę, która jest ważna jeszcze dwa sezony. Ta stabilizacja i spokój mają spowodować, że drużyna będzie odpowiednio funkcjonowała i osiągała sukcesy. Poważny klub z tradycjami, a takim jest ZKŻ SSA, działa sprawnie i skutecznie, kiedy ma solidne fundamenty, a na nie składają się działania wielu osób, których pracy wielokrotnie nie widać.

Kim w ogóle jest Wojciech Domagała? Wiemy, że w klubie jest pan już od dawna, ale zasadniczo jest pan postacią anonimową. Proszę się przedstawić.

Jestem z klubem związany od 15 lat, doskonale znam specyfikę jego funkcjonowania. Byłem członkiem, a potem przewodniczącym Rady Nadzorczej. Praktycznie przez cały ten okres zajmowałem się współpracą z zagranicznymi zawodnikami. Dla osób działających w żużlu, a przede wszystkim dla zawodników, na pewno nie jestem anonimową postacią.

Źródło artykułu: