"Półtora okrążenia" to cykl felietonów Marty Półtorak, byłej prezes Stali Rzeszów.
***
Podpisuje się obiema rękami i nogami pod decyzją Marka Cieślaka, pomijającą przy powołaniach reprezentacyjnych na sezon 2020 panów, którzy rzucili pod koniec sezonu zbiorowe L-4 i nie przyjechali do Rybnika na mecz Polska - Reszta Świata. Oni byli konsekwentni w swoim działaniu, tak selekcjoner potraktował ich w ten sam sposób. Nie ugiął się i jak obiecał, tak zrobił.
CZYTAJ TAKŻE: Świderski: Jestem jak żołnierz idący na wojnę
ZOBACZ WIDEO Skoki narciarskie. Kamil Stoch o loteryjnym konkursie w Wiśle. "Nie można się było skupiać na wynikach"
Nie wypowiadałam się wcześniej jednoznacznie w tym temacie, ale cała sytuacja od dawna budziła niesmak. W dobie szeroko rozwiniętych mediów społecznościowych, brak telefonu do trenera już był dla mnie czymś niezrozumiałym. Tego wymaga kultura korporacyjna, już pomijając tą osobistą. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że forma przekazu, z jaką się tutaj zderzyliśmy jest niedopuszczalna. Już nawet nie chodzi o to, czy leżeli w łóżku z wysoką gorączką, ponieważ wiarygodności L-4 w ogóle nie kwestionuje.
Zawodnicy wykazali lekceważącą postawę wobec szkoleniowca nie dając mu znać i za to należy przyklasnąć Cieślakowi, że był stanowczy. Są wypadki losowe, ludzie naprawdę chorują. W tym konkretnym przypadku chodziło o normalny człowieczy odruch i nie ma wytłumaczenia dla zachowania kwartetu ze zwolnieniami.
Wyobraźmy sobie najzwyklejszy zakład pracy. Pracownik nie przychodzi i nikomu nawet nie piśnie słówka. Nie ma moralnego obowiązku wytłumaczyć się ze swojego postępowania. Załóżmy, że sytuacja powtarza się. Jak my wtedy wyglądamy na oczach świata? Opiekun najważniejszego zespołu w kraju ma być darzony szacunkiem.
Sprawa ujrzała światło dzienne jakiś czas temu, ale z uwagą ją śledziłam. Na WP SportoweFakty padło wiele ciekawych pomysłów, jak rozwiązać problem nieszczęsnych zwolnień. Bardzo przypadł mi do gustu, zwłaszcza jeden. Ten o zatrudnieniu przez związek niezależnego lekarza, który będzie przy okazji testmeczów, zawodów, zgrupowań badał naszych zawodników i sprawdzał ich gotowość pod kątem zdrowotnym. Dodatkowa weryfikacja jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Informacja płynęłaby do organu zarządzającego i niedomówienia momentalnie znikną.
CZYTAJ TAKŻE: Le cabaret ze Zmarzlikiem i Pawlickim
W przeszłości podobne incydenty zdarzały się sporadyczne. Chciałabym żeby buntownicy potraktowali ruch Cieślaka w charakterze poważnego ostrzeżenia. Każdy ma prawo do popełnienia błędów i przyznawanie się do nich z otwartą przyłbicą też jest w pewnym sensie pożądaną wartością. Mam nadzieję, że u chłopaków przyjdzie jeszcze refleksja i usłyszymy z ich ust słowo przepraszam. Nie jestem bowiem zwolenniczką kar mających przekreślić zawodnika na zawsze.
Marta Półtorak