Żużel. Polityka transferowa Betard Sparty do weryfikacji. Stawianie na młodych i zdolnych nie daje efektów

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Gleb Czugunow
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Gleb Czugunow

- Nie chcemy kupować wyniku - twierdzi od lat Andrzej Rusko i ściąga do Betard Sparty Wrocław zawodników młodych i perspektywicznych. Problem w tym, że części z nich nie ma już na Dolnym Śląsku, a klub czeka na tytuł od 2006 roku.

- My nie chcemy kupować wyniku. My stawiamy na sport - mówił Andrzej Rusko przy okazji gali 25-lecia WTS-u Wrocław (czytaj więcej o tym TUTAJ). Dlatego w ostatnich latach do Betard Sparty Wrocław zaczęli trafiać zawodnicy znajdujący się na krzywej wznoszącej, z perspektywami na ogromne sukcesy.

Patrząc na tegoroczne okienko transferowe, w którym wrocławianie ściągnęli jedynie młodego Daniela Bewleya, widać że taka polityka jest kontynuowana. Betard Sparta nie ruszyła na łowy i nie upolowała żadnej dużej zwierzyny na rynku. Odpuściła m.in. walkę o Jasona Doyle'a. Czy to czasem nie wyjdzie jej jednak bokiem?

Czytaj także: Ocieplenie w relacjach Mrozka z Łagutą

Bo polityka transferowa Betard Sparty pięknie brzmi w teorii, gorzej wygląda w praktyce. Zespół zbudowany z młodych gniewnych, wspartych Maciejem Janowskim czy Taiem Woffindenem, nie potrafi sięgnąć po złoty medal Drużynowych Mistrzostw Polski. A przecież taki jest cel prezesa Ruski.

ZOBACZ WIDEO Emil Sajfutdinow: Nie spełniłem swoich marzeń. Zazdroszczę tytułu Zmarzlikowi

Warto przeanalizować nazwiska zawodników, którzy trafiali do Wrocławia w ostatnich sezonach. Vaclav Milik przeszedł do Betard Sparty jako 22-latek, po tym jak świetnie prezentował się w rybnickim ROW-ie na niższym szczeblu rozgrywek. Początkowo swoją szansę potrafił wykorzystać, aż w końcu popadł w marazm. Ostatnie dwa lata były dla niego kompletnie nieudane. Efekt? Tej jesieni został oddany z powrotem do Rybnika.

Andrzej Lebiediew sezon 2016 zakończył z mianem najskuteczniejszego zawodnika I ligi. Miał 23 lata, gdy trafił do Betard Sparty. Wielkiej kariery na Dolnym Śląsku jednak nie zrobił. Już w trakcie zeszłego roku został wypożyczony do I-ligowego Rybnika, by się odbudował. Wprawdzie później przedłużono z nim kontrakt, ale wypożyczono go do Daugavpils. Rok 2020 znów spędzi na wypożyczeniu w Rybniku.

Max Fricke sezon 2017 w PGE Ekstralidze kończył ze średnią 1,746 i był jednym z filarów ROW-u Rybnik. Po spadku drużyny z elity nie chciał jednak słyszeć o jeździe na niższym poziomie rozgrywek. Chociaż miał ważny kontrakt, to ostatecznie mając 22 lata, przeszedł do Betard Sparty. Efekt? Spadek formy i średnia biegowa na poziomie 1,568.

Milika i Lebiediewa we Wrocławiu już nie ma. Fricke podpisał tej jesieni kontrakt na dwa sezony, które zadecydują o jego być albo nie być w Betard Sparcie. W tej chwili zawodnik z Antypodów bliższy jest temu, by pójść drogą Czecha i Łotysza, niż stać się pierwszoplanową gwiazdą PGE Ekstraligi. Dobre i gorsze momenty przeplata też Gleb Czugunow, kolejny z przedstawicieli młodego pokolenia, jaki znalazł się na Dolnym Śląsku.

Czytaj także: Robert Lambert może uratować PGG ROW Rybnik

Dla Czugunowa sezon 2020 będzie weryfikacją, bo po raz pierwszy skład zbudowano tak, że będzie mieć zagwarantowane miejsce w wyjściowym zestawieniu. Nierówną formę Rosjanina można tłumaczyć wiekiem i faktem, że do tej pory startował głównie z rezerwy, co nie pozwalało mu zbudować pewności siebie, ale lada moment ten argument zniknie.

Efekt wrocławskiej polityki transferowej jest taki, że w klubie od lat czekają na tytuł Drużynowego Mistrza Polski. Po raz ostatni drużyna świętowała sukces w roku 2006 mając w składzie m.in. 31-letniego Jasona Crumpa, 26-letniego Hansa Andersena czy 24-letnich Jarosława Hampela i Tomasza Gapińskiego. Średnia wieku zespołu była znacznie wyższa od tej obecnej. I być może właśnie w tym tkwił jej klucz do sukcesu.

Źródło artykułu: