W Rybniku po sezonie 2019 zostali Kacper Woryna, Mateusz Szczepaniak, Siergiej Łogaczow i Troy Batchelor. Do drużyny dołączyli Vaclav Milik, Andrzej Lebiediew i Robert Lambert. Rzutem na taśmę kontrakt podpisał także Greg Hancock, ale jego kwestia jest zdecydowanie bardziej skomplikowana.
Rybniczanie na papierze mają ośmiu seniorów, ale prezes Krzysztof Mrozek twierdzi, że tłok w kadrze to jakiś wymysł. Dlaczego? - Mamy dwóch polskich seniorów, czyli Kacpra i Mateusza. Oni muszą jechać w każdym spotkaniu. W składzie meczowym do obsadzenia pozostają cztery miejsca, a my mamy pięciu żużlowców. To oznacza, że zakontraktowaliśmy o jednego żużlowca więcej. Sytuacja wygląda tak samo, jak w każdym innym normalnym klubie - mówi nam Krzysztof Mrozek.
Szef PGG ROW-u zakłada, że pod numerami 8 i 16 pojedzie Robert Lambert, który będzie mógł zastępować dowolnego zawodnika lub stanowić zabezpieczenie w przypadku kontuzji jednego z Polaków. O pozostałe trzy miejsca będzie rywalizować czterech żużlowców, bo Mrozek na razie nie uwzględnia Grega Hancocka. - Na każdym kroku powtarzamy przecież, że najważniejsze są dla niego tematy rodzinne. To numer jeden, a żużel jest na drugim miejscu. Jeśli coś się zmieni, to będziemy podchodzić do tematu inaczej - tłumaczy nam szef ROW-u.
Zobacz także: Transfery. Orzeł chce Karczmarza, ale żużlowiec ani myśli wracać na tor
Mrozek zapewnia, że kwasów w drużynie nie będzie, bo każdy z zawodników doskonale wiedział, na co się pisze przed podpisaniem kontraktu z beniaminkiem PGE Ekstraligi. - Wszyscy panowie wiedzieli, co zamierzamy zrobić. Nie jest tak, że obiecywaliśmy mniejszą kadrę, a później kogoś w ostatniej chwili do niej dołożyliśmy za plecami zawodników - podsumowuje Mrozek.
Zobacz także: Apator Toruń i szybki powrót do PGE Ekstraligi? To się nie musi udać
ZOBACZ WIDEO Grzegorz Zengota zszokował kibiców. "Lekarz w Polsce widząc moją nogę zbladł"