Kiedyś na południu Polski żużel kwitł. Unia Tarnów dominowała w najwyższej klasie rozgrywkowej, a i Stal Rzeszów pod rządami Marty Półtorak miała wysokie aspiracje. Z kolei żużel w Krośnie czy Krakowie raz miał się lepiej, raz gorzej, ale generalnie jazda w lewo była. Teraz przyszły chude lata. W Rzeszowie dopiero co żużel reaktywowany jest po rocznej przerwie, w Krakowie klub został finansowo rozłożony na łopatki, a w Tarnowie nadciągają lata stagnacji, bo stadion się sypie i nie ma kasy na remont.
- Dużo jest różnych powiązań, które decydują o tym, że żużlowa mapa Polski podzieliła nam się w ten sposób. Wystarczy spojrzeć na potencjały gospodarcze poszczególnych regionów. Nie da się ukryć, że szczególnie zachód i północ kraju jest bardziej majętny niż południe czy wschód. Z drugiej strony mamy na wschodzie Motor Lublin, który mógłby zadać kłam tym słowom - komentuje ekspert telewizji Canal+, Wojciech Dankiewicz.
Swego czasu w środowisku panowało przekonanie, że zawodnicy niechętnie spoglądają w kierunku jazdy w klubach na południu Polski, bo stamtąd wszędzie daleko. Szczególnie żużlowcy kręcą nosem, gdy trzeba dostać się z drugiego końca kraju na prom do ligi szwedzkiej. Dziś jednak ten argument przechodzi już do lamusa. - To powoli staje się mitem. Pamiętam jak współpracowałem z Rafałem Dobruckim, kiedy startował w Rzeszowie. Jadąc tam mieliśmy prawdziwe wyprawy po 7-8 godzin. Drogi były fatalne. Teraz są autostrady i drogi szybkiego ruchu - dodaje ekspert.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Bartosz Zmarzlik o sukcesie, drodze do złota i marzeniach, które się spełniają
Poza wszystkim zawsze wszelkie obiekcje można zbić kasą za kontrakt. Zresztą w ostatniej dekadzie największe gwiazdy światowego żużla startowały w klubach na południu i nie robiły z tego tytułu żadnych problemów. Greg Hancock, Nicki Pedersen, Kenneth Bjerre czy Jason Crump to tylko pierwsze lepsze przykłady. Nasze ekspert zwraca uwagę na inny aspekt, który może mieć wiodące znaczenie w kontekście kryzysu żużla na południu Polski.
- Chodzi o samorządy. O ich zainteresowanie i łożone środki na żużel. Spójrzmy, jak niektóre stadiony są dotowane przez władze. A dla przykładu w takim Tarnowie trwa spór, bo nie ma kasy na remont obiektu. To ma olbrzymie znaczenie - podkreśla Dankiewicz, a my dodajmy tylko tyle, że w Tarnowie czy Rzeszowie mogą tylko pomarzyć, aby z miejskiego budżetu dostać tyle, ile dostaje się w Lublinie, Częstochowie czy Grudziądzu.
Inna sprawa, że na plus należy zaliczyć ostatnie zmiany, które zachodzą w Krośnie. Są nowi działacze, powstał nowy twór, w którym widać długofalową wizję i plany rozwoju. Nic tylko trzymać kciuki. Gorzej, gdy idzie o pozostałe ośrodki. W Rzeszowie jest spory znak zapytania, w Krakowie potrzebny jest chyba jakiś zapaleniec albo dobry wujek, który sypnie kasą i wyciągnie klub z dołka. Z kolei w Tarnowie bez nowego stadionu mogą zapomnieć o powrocie do PGE Ekstraligi. W każdym razie przyszłość nie rysuje się kolorowo.