[tag=20596]
Krzysztof Mrozek[/tag], prezes PGG ROW-u, robił co mógł, żeby drużyna miała w sezonie 2020 wyrazistego lidera. Skończyło się na Gregu Hancocku, ale to akurat niepewny interes. Ma on tzw. umowę warszawską, która w żaden sposób nie skazuje go na jazdę w Rybniku. I to pomimo ustalonych warunków finansowych, które wejdą w życie, jeśli Hancock ostatecznie zdecyduje się na jazdę w PGG ROW-ie. Pytanie, czy się zdecyduje.
Dotąd głośno było o tym i tego nie krył ani Hancock, ani też strona rybnicka, że jeśli ze zdrowiem żony Grega wszystko będzie w porządku, to nie będzie problemu z jego jazdą dla beniaminka. Menedżer zawodnika Rafał Haj zdradził nam jednak, że wiele też zależy od tego, w jakiej formie będzie on wiosną. Hancock musi się czuć na siłach, by startować w PGE Ekstralidze.
Zobacz także: Gra o półtora miliona złotych. Stal Gorzów straciła w tym roku fortunę
Przed roczną przerwą w startach (sezon 2019) Hancock jeździł w niższej lidze (2. LŻ), reprezentując Stal Rzeszów. Nie jest wykluczone, że za rok znowu zdecyduje się na takie rozwiązanie. Hancock jest 4-krotnym mistrzem świata, zawodnikiem, który niczego nikomu nie musi udowadniać. Pewnie, że regularna jazda w elicie bardziej przysłużyłaby się jego występom w Grand Prix 2020, ale z drugiej strony nie jest to jakiś warunek konieczny.
Oczywiście w PGG ROW-ie mają nadzieję, że wszystko skończy się szczęśliwie, czyli nie będzie kłopotów ze zdrowiem żony zawodnika, a on sam podejmie ekstraligowe wyzwanie. Z Hancockiem w składzie siła zespołu niewątpliwie znacząco wzrośnie.
Zobacz także: Zimowy paradoks zawodnika. Nie zarabia, a ponosi ogromne wydatki
ZOBACZ WIDEO Emil Sajfutdinow: Nie spełniłem swoich marzeń. Zazdroszczę tytułu Zmarzlikowi