Żużel. Łukasz Kuczera. Szpila tygodnia: Drabik naśladuje Hamiltona. Czy da się go zamknąć w klatce? (komentarz)

Materiały prasowe / FIM / Na zdjęciu: Maksym Drabik na Gali FIM 2019.
Materiały prasowe / FIM / Na zdjęciu: Maksym Drabik na Gali FIM 2019.

Pies towarzyszy mu na każdym kroku, w internecie sprzedaje swoją kolekcję ubrań i słynie z ekstrawaganckiego stylu życia. Mowa o Lewisie Hamiltonie czy Maksymie Drabiku? Jak się okazuje, opis pasuje do każdego z nich.

Lewis Hamilton nie wyobraża sobie życia bez swoich psów, które jeżdżą z nim na każdy wyścig Formuły 1. Przez to Brytyjczyk stał się obiektem żartów w padoku, bo zdarzało mu się spóźniać na różne obowiązkowe eventy, tłumacząc to poświęcaniem uwagi czworonogom. Gdy tylko jeden z psów był chory, Hamilton od razu dawał znać w social mediach, że jest smutny.

Do tego Hamilton jest zafascynowany modą. Zdarza mu się latać na pokazy mody na drugim końcu świata, zdążył poznać m.in. Karla Lagerfelda. Do tego sześciokrotny mistrz świata F1 stał się ambasadorem marki Tommy Hilfiger, zaprojektował nawet część kolekcji.

Czytaj także: Dwie twarze Grigorija Łaguty

- Nie możesz go zamknąć go w klatce - mówił o brytyjskim kierowcy Toto Wolff. Szef Mercedesa uważa, że właśnie dlatego Hamilton jest żywą legendą F1, bo może robić, co chce i czuje się szczęśliwy. Gdyby ktoś zabronił mu brania udziałów w pokazach mody, to przełożyłoby się to na gorsze wyniki w wyścigach. Słowem, Hamilton nie jest typem pracusia jak Michael Schumacher, który całe godziny spędzał w fabryce Ferrari.

ZOBACZ WIDEO #MagazynBezHamulców: Gorąca linia Ostafińskiego z Kryjomem. Co ma Pawlicki do Zmarzlika

Po co ten wstęp poświęcony Hamiltonowi? Bo jak ulał widać, że Brytyjczyka stara się naśladować Maksym Drabik. Zawodnik Betard Sparty Wrocław gdzie tylko może pojawia się z Dżekim, czyli swoim czworonożnym przyjacielem. Chociaż on sam nazywa go "synem".

Do tego Drabik wypuścił własną kolekcję ubrań, które z radością sprzedawał w mediach społecznościowych. Ostatnio 21-latek chwalił się nawet, że wyprzedał całą przygotowaną kolekcję. Zdarzało się nawet, że żużlowiec w swoich insta stories oznaczał konto Lewisa Hamiltona.

Drabik jest ekscentryczny niczym aktualny mistrz świata F1. Nie robi tego, co większość żużlowców i zdecydowanie nie da się go wpasować w żadne ramy. Minionej jesieni na negocjacje z jednym klubów PGE Ekstraligi miał przyjechać z Dżekim pod pachą, co miało zrazić prezesa tej drużyny do osoby Drabika. Ten miał stwierdzić, że taki żużlowiec nie pasuje charakterem do jego drużyny i zakończył rozmowy.

To, co odróżnia Drabika od Hamiltona, to fakt, że Brytyjczyk zaczął "świrować" po dłuższym pobycie w F1 i zdobyciu kilku tytułów mistrzowskich. Hamilton z początku swojej przygody z królową motorsportu, znany chociażby z czasów McLarena, był znacznie pokorniejszym człowiekiem. Nie miał szeregu tatuaży, nie wykrzykiwał w social mediach haseł o zmienianiu świata i nie zabierał psów na F1.

Drabik jest na początkowym etapie swojej kariery. Jego dwóch tytułów mistrza świata juniorów nijak nie da się porównać do tego, co zrobił Hamilton. Bo zawodnik Betard Sparty Wrocław jeszcze ani razu nie był nawet pełnoprawnym uczestnikiem cyklu Speedway Grand Prix.

Czytaj także: Falubaz podsumował rok na filmowo

Czas pokaże, czy oryginalność i ekstrawagancja Drabika będą zaletą czy wadą. Być może zawodnika wywodzącego się z Częstochowy też nie da się "zamknąć w klatce", tak jak Hamiltona. Jedno jest pewne. Obserwowanie jego dalszego rozwoju i startów już w gronie seniorów będzie ciekawym doświadczeniem. Bo Drabik ma niebywały talent do żużla i może daleko zajść. Jednak wcale nie musi.

Łukasz Kuczera

Źródło artykułu: