Żużel. Dwie twarze Grigorija Łaguty. Teraz rozumiem kibiców w Częstochowie (tak minął mi rok)

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Krzysztof Mrozek i Grigorij Łaguta
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Krzysztof Mrozek i Grigorij Łaguta

Jeśli chodzi o rok 2019, najbardziej zapamiętam zdradę Grigorija Łaguty. Nie sądziłem, że po tym jak Rosjanin stworzył tyle problemów rybnickiemu ROW-owi, wystawi on do wiatru prezesa Krzysztofa Mrozka. Znów się okazało, że pieniądz nie śmierdzi.

[b]

KOMENTARZ. [/b]Gdy pojawiały się pierwsze plotki sugerujące, że Grigorij Łaguta ma jednak wystawić do wiatru  PGG ROW Rybnik, bagatelizowałem je. Wierzyłem naiwnie, że przecież Rosjanin dał słowo prezesowi Krzysztofowi Mrozkowi, że zrehabilituje się za dopingową wpadkę i spadek z PGE Ekstraligi w roku 2017.

Szybko okazało się, że Łaguta ma dwie twarze. Doskonale mam w pamięci tę pierwszą. Pokazał ją na jednym ze spotkań z kibicami w Rybniku, gdy zapewniał, że nie brał meldonium celowo, że odpracuje wszystkie krzywdy, że jego obowiązkiem jest dalsza jazda w barwach "Rekinów" i wywalczenie ponownego awansu do PGE Ekstraligi.

Czytaj także: Dlaczego PGG ROW Rybnik jest skazany na miejskie pieniądze?

Tyle że szybko Łaguta pokazał swoje drugie oblicze. Uśmiechnięty wesołek, który bawił jazdą kibiców, ale już w Lublinie. Gdy na przełomie stycznia i lutego dostał ofertę ze Speed Car Motoru, to długo się nie zastanawiał. Nagle te wszystkie słowa o odpracowywaniu krzywd, o dalszych startach można było wyrzucić na śmietnik.

ZOBACZ WIDEO #MagazynBezHamulców: Gorąca linia Ostafińskiego z Kryjomem. Co ma Pawlicki do Zmarzlika

Życie bywa przewrotne, a żużel tym bardziej. Być może jeszcze Łaguta któregoś dnia zawita do mojego rodzinnego Rybnika jako jego... zbawca. Mam jednak nadzieję, że nigdy do tego nie dojdzie. I doskonale rozumiem w tej sytuacji kibiców z Częstochowy, którzy zaczęli wręcz nienawidzić Rosjanina. Pod Jasną Górą też długo był bożyszczem tłumów, a potem przyłożył rękę do upadku Włókniarza.

BOHATER. Typ może być tylko jeden. Bartosz Zmarzlik. W końcu ktoś z Polski pokazał, że na międzynarodowej arenie żużlowej można pokonać rywali i zostać mistrzem świata. Nieprzypadkowo trafiło akurat na zawodnika, który uczył się żużlowego rzemiosła pod okiem Tomasza Golloba. I mam wrażenie, że Zmarzlik jeszcze nie raz stanie na najwyższym stopniu podium.

KONTROWERSJA. Kara dla Dariusza Śledzia. Kompletnie nie rozumiem tego, co wydarzyło się w minionym sezonie w PGE Ekstralidze. Wrocławianie, a właściwie menedżer Betard Sparty, zostali w pewnym momencie ukarani za to, że na Stadionie Olimpijskim oglądaliśmy kapitalne widowiska. Było mnóstwo mijanek, pasjonujące zawody. A że wyprzedzali głównie miejscowi? Bywa, taki jest sport. Nikt nie bronił tego robić zawodnikom przyjezdnym.

Jak dla mnie, tamta sytuacja pokazała, że należy pomyśleć nad niektórymi rozwiązaniami w polskim żużlu. Może wpisanie na twardo do regulaminu, że tor już cztery godziny przed zawodami musi być taki, siaki, owaki, nie jest dobrym pomysłem.

AKCJA ROKU. Tutaj nie będę zbyt oryginalny. Bieg Emila Sajfutdinowa w Częstochowie i manewr wyprzedzania pod samą bandą. Rosjanin popisał się tak fenomenalną szarżą, że skutecznie wymiótł z pamięci inne ciekawe wyścigi.

LICZBA - 3. Fogo Unia Leszno po raz trzeci z rzędu zdobyła Drużynowe Mistrzostwo Polski. Dorobiliśmy się hegemona, jakiego polski żużel nie widział od lat. W końcu po raz ostatni rozgrywki o DMP tak zdominowano w połowie lat 90., gdy trzykrotnie z rzędu po mistrzostwo sięgała wrocławska Sparta. Wszystkie znaki na niebie wskazują, że w roku 2020 "Byki" pojadą po czwarty tytuł. I znów napiszą historię.

CYTAT. - Tor jest odebrany na tę chwilę. Albo będziemy płakać albo bierzemy się do roboty i będziemy jechać. Trzeba spiąć poślady, jest jaki jest i nic z nim nie zrobimy - takie słowa skierował Piotr Baron do swoich zawodników przed finałem PGE Ekstraligi.

Czytaj także: Mrozek zapewnia, że PGG ROW pojedzie w Ekstralidze

Wiem, że w Lesznie dysponują w tej chwili najmocniejszą kadrą w całej lidze i ktoś mógłby powiedzieć, że drużynę do złota poprowadziłaby nawet sekretarka prezesa, ale Baron ma ogromny wpływ na jej jazdę. I chyba niektórzy umniejszają jego wkład w sukces "Byków".

Źródło artykułu: