Bartosz Zmarzlik został Sportowcem Roku w 85. już plebiscycie "Przeglądu Sportowego". Z sensacyjną przewagą (98 327 punktów) nad drugim Robertem Lewandowskim (75 785), który z racji globalnej popularności swojej dyscypliny i swoich osiągnięć wydawał się murowanym faworytem.
Werdykt wywołał ogromne kontrowersje. Niektórzy oburzeni brakiem docenienia "Lewego" uciekali się do dyskredytowania zwycięzcy i żużla. Padały argumenty poniżej pasa, odmawiające Zmarzlikowi zasług, satysfakcji z ciężkiej pracy i talentu. Smutne, że włączył się w to na Twitterze tak znany sportowiec jak Wojtek Kowalczyk, pytając czy triumfator "dostał nagrodę za nazwisko i że jest zimno?". Napisał też: "dorobiliśmy się sportowca roku w Polsce, który za tydzień w papierowych wydaniach gazet będzie tylko dodatkiem do kontuzji i leczenia Roberta Lewandowskiego. Będzie jak ta cycata z ostatniej strony brukowca".
Bez sensu, nie tędy droga! Szanujmy naszych sportowców! Zwłaszcza że oni dają nam znakomity przykład, okazując sobie nawzajem wielki szacunek. Przed rokiem Bartek Kurek, wspaniały lider siatkarskich mistrzów świata i MVP imprezy, kłaniał się pokonanemu w plebiscycie Kamilowi Stochowi, mówiąc: "Ty jesteś Bogiem, ja tu wpadłem tylko na chwilę". W sobotni wieczór Bartek Zmarzlik mówił do Lewego na scenie per "pan", przekonywał, że to zaszczyt dla niego stać obok takiej osoby. I pochwalił się, że był na paru jego meczach.
ZOBACZ WIDEO Bartosz Zmarzlik typował Roberta Lewandowskiego na sportowca roku w Polsce
Czytaj także: Żużel. Hynek z Czosnyką biorą się za łby. Żużel to dyscyplina numer 2 w Polsce. Zmarzlik może się teraz przebić
W 2015 roku losy plebiscytu ważyły się do ostatniej minuty Gali (kibice głosowali sms-ami). Jako ówczesny redaktor naczelny "Przeglądu Sportowego" wychodziłem na scenę ogłosić werdykt z pustą kartką w kopercie, bo nazwisko zwycięzcy miałem dostać w ostatniej chwili na słuchawkę.
Okazało się, że dwukrotny mistrz olimpijski z Sochi Kamil Stoch minimalnie pokonał Mariusza Wlazłego, siatkarskiego mistrza świata i najlepszego zawodnika turnieju. Mariusz… odetchnął z ulgą, przekonywał, że Kamil osiągnął tak wiele, że wcale nie chciał z nim wygrać. Wręcz głupio czułby się z wygraną. "Każdy sportowiec marzy o złocie olimpijskim, a on zdobył aż dwa! Z Kamilem przegrać to jak wygrać".
Cieszmy się, że mamy z kogo wybierać! Bo pamiętam czasy, gdy istniał tylko jeden wybór - Adam Małysz i nikt na horyzoncie. Kontrowersje były i będą zawsze, bo nie jest możliwe zestawić zawodników sportów zespołowych z odnoszącymi sukcesy indywidualne. Zważenie mistrzostwa świata w skokach narciarskich, rzucie młotem i jeździe na żużlu? Żaden wybór nigdy nie będzie racjonalny.
Teoretycznie sukces olimpijski powinien przebijać każdy inny, ale że sympatie kibiców chodzą swoimi drogami, gorzko przekonał się dwukrotnie wybitny kulomiot, Tomek Majewski po sukcesie na igrzyskach w Pekinie przegrywając w Plebiscycie z Robertem Kubicą, a cztery lata później mimo ponownego sukcesu w Londynie, uległ Justynie Kowalczyk.
Czytaj także: Żużel. Dariusz Ostafiński: Cała Polska jedzie w lewo. Kibice docenili klasę mistrza. I tylko "Kowala" żal (komentarz)
Sam oddałem głos na Roberta Lewandowskiego, który w 2019 strzelił więcej goli niż Leo Messi czy Cristiano Ronaldo, wprowadził reprezentację Polski na Euro 2020 i stał się 5. strzelcem w historii Ligi Mistrzów. Ale osobiście szczerze gratulowałem Bartkowi Zmarzlikowi, nie tylko nagrody po fantastycznym sezonie. Dokonał czegoś większego. Zmobilizował całe żużlowe środowisko, które ponad podziałami klubowymi i sympatiami postanowiło wesprzeć swego przedstawiciela dla chwały dyscypliny. To godne uznania, bo trudne do wyobrażenia w piłce nożnej. Oczywiście, że Robert Lewandowski jest i bardziej rozpoznawalny, i ma więcej kibiców.
Jak mi powiedział prezes ekstraligi żużlowej Wojciech Stępniewski, wszyscy są fanami Roberta, z Bartkiem Zmarzlikiem na czele. Ale żużel to sport rodzinny, a rodzina o siebie dba.
Jeśli zaś niektórzy kibice dopiero przy tej okazji odkryli istnienie trzeciego w historii Polski mistrza świata na żużlu, to jest to idealna okazja, żeby go poznać, bo jest fantastycznym sportowcem i skromnym człowiekiem. Na ucho szepnął mi, że Zmarzlik nie tylko nie wierzył w zwycięstwo, ale byłby usatysfakcjonowany miejscem w pierwszej piątce.