Informacja jest o tyle zaskakująca, iż jeszcze parę tygodni temu na stanowisko menedżera nowo powstałego zespołu z Rzeszowa przymierzano innego byłego wychowanka klubu ze stolicy Podkarpacia, mniej znanego od Janusza Stachyry - Andrzeja Surowca.
Sytuacja zmieniła się jednak o sto osiemdziesiąt stopni i jeśli teraz znów nie nastąpi jakiś nagły zwrot akcji, słynący z ciętego języka i od lat związany z rzeszowskim klubem szkoleniowiec wróci na ławkę trenerską po wielu miesiącach przerwy już w najbliższym sezonie.
CZYTAJ TAKŻE: W Ostrovii zawodnicy dostaną sprzęt zamiast kasy
Prezes RzTŻ Rzeszów - Jan Madej - nie ukrywa, że do finalizacji rozmów brakuje już właściwie tylko podpisów. - Mogę zdradzić, że faktycznie uzgodniliśmy warunki kontraktu i wszystko jest na dobrej drodze żeby Janusz Stachyra zajął stołek trenera pierwszego zespołu w naszym klubie - zdradza szef ośrodka, który przygotowuje się do debiutanckiego sezonu w 2. Lidze Żużlowej.
ZOBACZ WIDEO #MagazynBezHamulców: Gorąca linia Ostafińskiego z Kryjomem. Co ma Pawlicki do Zmarzlika
- Nie spieszymy się jednak z dopełnieniem formalności, ponieważ przyjdzie na to czas przed sezonem, do którego rozpoczęcia mamy jeszcze przeszło dwa miesiące. Na razie sen z powiek spędzają nam sprawy stricte pod kątem organizacji i funkcjonowania klubu. To są kwestie do załatwienia w pierwszej kolejności - dodaje.
CZYTAJ TAKŻE: Powtórka ze sprawy Łaguty. POLADA znów się nie popisała
Jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci w polskim żużlu zginęła z pola widzenia rok temu, kiedy klub prowadzony przez Ireneusza Nawrockiego z powodu problemów finansowych nie otrzymał licencji na starty w 1. LŻ.
Wcześniej prezesi i podmioty zarządzające klubem zmieniały się jak rękawiczki, ale Stachyrę m.in. ze względu na status legendy "Żurawi" zawsze udawało się zagospodarować i powierzać mu przy Hetmańskiej różne role. Oprócz prowadzenia drużyny ligowej, młodzieży był choćby toromistrzem. Wszystko wskazuje na to, że nadal ciągnie wilka do lasu i tak jak wcześniej wspomnieliśmy w sezonie 2020 60-latek ponownie wskoczy na menedżerską karuzelę.