Kiedy PGE Ekstraliga opublikowała terminarz rozgrywek sezonu 2020, wszyscy szybko spostrzegli, że jest on co najwyżej średnio sprzyjający Betard Sparcie Wrocław. Na otwarcie trudny mecz u siebie z nieobliczalnym Speed Car Motorem Lublin, potem wyjazdy do Leszna i Częstochowy, i nieco więcej oddechu (tylko w teorii) w 4. kolejce w meczu u siebie z Stelmet Falubazem Zielona Góra.
Problemu rzecz jasna by nie było, gdyby nie kłopoty Maksyma Drabika z antydopingówką. Przed całą aferą Sparta wydawała się raczej pewniakiem do pierwszej czwórki. Zakładając jednak, że ich lider zostanie zawieszony, wówczas sytuacja drużyny mocno się skomplikuje. Scenariusz, że w pierwszych trzech, a może nawet czterech meczach Sparta nie zdobędzie żadnego punktu wcale nie jest nierealny.
Zwracamy na to uwagę nie po to, aby dokopać Sparcie, ale aby przypomnieć casus eWinner Apatora Toruń z zeszłego sezonu. Wtedy spadkowiczowi też wiatr wiał w oczy. Najpierw bardzo trudny terminarz, a potem gdy wydawało się, że przełamanie i pierwsze punkty w meczu przeciwko Eltrox Włókniarzowi Częstochowa są bardzo na wyciągnięcie ręki, wówczas kontuzji doznał Jason Doyle i kryzys tylko się pogłębił.
Oczywiście nie można z góry zakładać najgorszego. Pewnym można być za to tego, że w przypadku zawieszenia Drabika, każdy mecz Sparty będzie wyjątkowy. Mobilizacja w drużynie i na trybunach gwarantowana. W klubie pewnie nie porzucą planów walki o medale, ale z drugiej strony awans do pierwszej czwórki bez obecności Maksyma byłby dużą niespodzianką.
W każdym razie przed Spartą trudny rok. Batalia o wynik sportowy zacznie się już w lutym podczas procesu Drabika przed POLADA. Później już tylko walka na torze. A biorąc pod uwagę problemy kadrowe, 3-4 mecze bez punktów i w drużynie może zacząć robić się gorąco.
ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a