Żużel. Plusy i minusy kodowanej telewizji. Kluby dostaną więcej, ale sponsorom może się to nie podobać

Od nowego sezonu mecze 1. Ligi Żużlowej będą transmitowane w platformie Canal+, która za prawa zapłaciła więcej niż Polsat. To dobra wiadomość dla klubów, ale każdy kij ma dwa końce. Transmisje mogą bowiem dotrzeć do mniejszego grona widzów.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
mecz PGG ROW - Arged Malesa WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: mecz PGG ROW - Arged Malesa
Mecze 1. Ligi Żużlowej najpierw były transmitowane w TVP Sport, a następnie speedway w I-ligowym wydaniu przejął Polsat, który podzielił się prawami z Eleven Sports. Dla kibica była to dobra wiadomość, bo miał możliwość oglądania dwóch spotkań z każdej kolejki.

Ponadto TVP Sport czy Polsat Sport dostępne są w dość tanich pakietach, co sprawiało, że transmisje mogły trafiać do szerokie grona odbiorców. Wraz z przejściem 1. LŻ do Canal+ jest nieco inaczej. Wystarczy prześledzić liczby.

Czytaj także: Tomasz Gollob po dwóch operacjach

Cyfrowy Polsat ma nieco ponad 5,5 mln abonentów, podczas gdy abonament platformy Canal+ regularnie opłaca ok. 2,15 mln ludzi (dane z końcówki 2019 roku). To spora różnica, która będzie mieć odbicie w słupkach oglądalności.

ZOBACZ WIDEO Bartosz Zmarzlik typował Roberta Lewandowskiego na sportowca roku w Polsce

Kluby mogą się cieszyć, że Canal+ zapłacił więcej za prawa do transmisji, bo otrzymają większe przelewy. To też dowód na rozwój polskiego żużla. 1. LŻ staje się coraz atrakcyjniejszym produktem, o który stacje są gotowe się zabijać. Do lamusa przeszły czasy, gdy to kluby musiały błagać o transmisje.

Jest tylko jedno "ale". Mecze w mocno zakodowanej telewizji nie służą sponsorom. Każda z firm chce dotrzeć do jak najszerszego grona odbiorców i patrzy na wskaźniki oglądalności. Jeśli te polecą w dół w związku z transmisjami w nSport+, część darczyńców może nieco zrewidować swoje oferty. W ostateczności kluby wyjdą zatem na zero.

Nie jest przypadkiem, że niektórym kibicom i działaczom marzą się transmisje w TVP Sport, który jest dostępny w telewizji naziemnej i ma dostęp do milionowej publiczności. Większość sponsorów byłaby bowiem zachwycona dostępem do tak szerokiego grona odbiorców. Krótko mówiąc, wraz ze wzrostem oglądalności rośnie ekwiwalent reklamowy, a firmy mogą się pochwalić większymi zwrotami z inwestycji. Problem w tym, że TVP była świadoma tego, że nie jest w stanie licytować się finansowo z prywatnymi graczami i nawet nie stanęła do konkursu ofert.

O tym jak groźny może być odpływ kibiców świadczyć mogą wyniki oglądalności Formuły 1, która w kolejnych krajach trafia do płatnych kanałów. W efekcie w roku 2019 na całym świecie wyścigi śledziło regularnie ponad 19 mln osób mniej niż jeszcze sezon wcześniej. Nie podoba się to ekipom F1, bo w rozmowach z nimi sponsorzy zaczynają narzekać na to, że ich logotypy docierają do coraz mniejszego grona ludzi.

Czytaj także: Żużlowe Grand Prix w Argentynie to nie sci-fi

Formuła 1 odrzuca takie argumenty i twierdzi, że stacje kodowane są w stanie zapewnić znacznie lepszy poziom realizacji transmisji niż kanały otwarte. Wszystko ze względu na budżet. Ma w tym sporo racji. I tak też powinno być w kontekście 1. Ligi Żużlowej, której transmisje i otoczka w Canal+ powinny stać na wyższym poziomie niż wcześniej w TVP czy Polsacie.



KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy cieszysz się z tego, że 1. LŻ trafiła do Canal+?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×