Żużel. W PGE Ekstralidze miliony, a na zapleczu setki tysięcy. Czy nowa umowa z telewizją to sukces?

WP SportoweFakty / Wiesław Wardaliński. / Wybrzeże - Unia. Kacper Gomólski na pierwszym planie
WP SportoweFakty / Wiesław Wardaliński. / Wybrzeże - Unia. Kacper Gomólski na pierwszym planie

PZM sprzedał prawa do pierwszej ligi platformie Canal+. Dzięki nowej umowie kluby zarobią po kilkaset tysięcy złotych. W PGE Ekstralidze na stole leżą miliony, więc nadal mamy przepaść. Prezesi i eksperci mówią jednak o sukcesie.

- Nie od razu Kraków zbudowano. Moim zdaniem mamy duży sukces pierwszej ligi - komentuje nasz ekspert Jacek Frątczak. Przypomnijmy, że w związku z nową umową telewizyjną kluby mogą zarobić nawet o 30 proc. więcej niż w poprzednich sezonach. Dokładne wpływy będą zależeć od liczby transmisji i awansu do fazy play-off. Już teraz można jednak powiedzieć, że działaczom będzie łatwiej zamknąć budżety.

- W zeszłym roku wpływy z telewizji stanowiły około 5 proc. naszego budżetu. Zakładam, że teraz mogą one sięgnąć 10 proc. Ja jestem bardzo zadowolony. Nadwyżkę wydamy na szkolenie dzieci i młodzieży - komentuje Rafael Wojciechowski, menedżer Car Gwarant Startu Gniezno.

Zobacz także: TVP nie chciała żużla. Chyba że kluby same zapłaciłyby za transmisje

Jacek Frątczak mówi także o sukcesie wizerunkowym. - Skoro pieniądze są większe, to znaczy, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Poza tym Canal+ wizerunkowo kojarzy się z najwyższą jakością transmisji. Nadawca, który ma PGE Ekstraligę i zawody rangi mistrzostw świata, postanowił wyłożyć środki na pierwszą ligę. To znaczy, że poziom rozgrywek jest naprawdę niezły - dodaje były menedżer klubu z Torunia.

ZOBACZ WIDEO Bartosz Zmarzlik typował Roberta Lewandowskiego na sportowca roku w Polsce

Frątczak uważa, że większe zainteresowanie prawami do pierwszej ligi nie wzięło się z niczego. Przypomnijmy, że poza platformą Canal+ w grze były jeszcze dwie stacje - Polsat i Eurosport. - Jeśli miałbym szukać przyczyn, to po części wpłynęła na to obecność Apatora Toruń. Liga była atrakcyjna już rok temu, ale dzięki torunianom stała się jeszcze bardziej medialna. Startuje w niej zespół, który ma piekielnie mocny skład i którego wszyscy będą chcieli pokonać. A to będzie generować ogromne emocje, które przecież doskonale sprzedają się w telewizji - tłumaczy Frątczak.

Warto także dodać, że pierwszą ligą mocniej interesują się nie tylko telewizje, ale także sponsorzy. - W tej chwili PZM prowadzi rozmowy z trzema firmami, które są zainteresowane sponsoringiem pierwszej ligi - tłumaczy wiceprzewodniczący GKSŻ  Zbigniew Fiałkowski, który dodaje, że niebawem powinniśmy poznać w tej sprawie pierwsze konkrety. Dodaje, że kluby nie powinny narzekać, bo i w tym przypadku będziemy mieć postęp.

Zobacz także: Piotr Paluch dostał misję od Stali Gorzów. Druga liga wcale nie będzie zesłaniem

- Pieniądze w pierwszej lidze oddają jej aktualny potencjał. Postęp jest naprawdę widoczny. Rozumem, że niektórym marzyła się telewizja publiczna, bo sam byłem w tym gronie. Jednak GKSŻ dość obrazowo wyjaśniła, jak przebiegały te rozmowy. Trudno je prowadzić z partnerem, który nie wykazuje zainteresowania. Jeśli weźmiemy pod uwagę wszystkie fakty, to moim zdaniem nie dało się wycisnąć więcej - podsumowuje Marian Maślanka, były prezes Włókniarza Częstochowa.

Źródło artykułu: