Żużel. Znakomite wieści z obozu Linusa Sundstroema. Po fatalnej kontuzji nie ma już praktycznie śladu!

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Linus Sundstroem
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Linus Sundstroem

To już praktycznie przesądzone. Groźnie kontuzjowany pod koniec poprzedniego sezonu Linus Sundstroem będzie w stu procentach gotowy na start kolejnych rozgrywek. Zawodnik trenuje już m.in. na crossie.

To znakomite wieści jeśli weźmiemy pod uwagę, że Szwed uległ poważnemu wypadkowi podczas memoriału Henryka Żyto na torze w Gdańsku, a w strzępy poszła lewa noga i barku żużlowca. Doszło do złamania uda i kończyny górnej wysoko przy ramieniu. Pierwsze informacje wypuszczone ze szpitala do mediów brzmiały wręcz dramatycznie. Zawodnik przez moment znajdował się w stanie krytycznym, był nieprzytomny.

Na szczęście to już przeszłość i kilka miesięcy później po urazie nie ma praktycznie śladu. Menedżer i mechanik Linusa Sundstroema Szymon Bałabuch zapewnia, że zawodnik, który podpisał przed tym sezonem kontrakt z Lokomotivem Daugavpils przechodzi przez okres przygotowawczy bez żadnych zakłóceń i obsuw.

CZYTAJ TAKŻE: Ciemna strona finału drugiej ligi. Padły mocne oskarżenia

- Jest lepiej niż się spodziewaliśmy. Wszystko przebiega normalnym trybem, treningi nie są w żaden sposób zaburzone. Linus dba o formę, ćwiczy dwa razy dziennie. Ma już kontakt z motocyklem, ponieważ jeździ na crossie - mówi Bałabuch.

ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a

Jedyną oznaką jaki przypomina 29-latkowi o kontuzji jest tylko lekki dyskomfort w roztrzaskanej we wrześniu nodze. Szwed odrobinę na nią kuleje, ale to właściwie tyle. W normalnym funkcjonowaniu ta kończyna w żaden sposób mu nie przeszkadza.

- Jak się przypilnuje, idzie prosto, a jak nie, to nienaturalnie utyka. Ale to nie defekt. Po prostu każdy zawodnik, który miał pogruchotane udo w kliku miejscach zmaga się z podobną przypadłością - zaznacza menedżer. - Najważniejsze, że kości w obu przypadkach pozrastały się równo - dodaje.

Zawodnik wylewa hektolitry potu, aby być mocnym punktem Łotyszy już od połowy grudnia. Wtedy też dostał zielone światło od lekarzy na powrót do czynnego uprawiania sportu. - Co nie zmienia faktu, że wciąż uczęszczamy na rehabilitację i wzmacniamy tę newralgiczną stronę. Nie ma jednak obaw, że nie zdążymy na pierwszą kolejkę - wyjaśnia.

Sundstroem z niecierpliwością czeka na początek sezonu, paląc się wprost do jazdy. Jest na tyle głodny powrotu na tor, że swojemu głównemu mechanikowi kazał kompletować sprzęt i składać motocykle bardzo wcześnie. - Niemal od razu po wypisie ze szpitala myślał o żużlu i kreślił plany na przyszłość w związku z kolejnymi rozgrywkami. Mamy już zbudowany cały park maszyn. Mógłbym teraz spakować busa i ruszyć na stadion. Obecnie czekamy już tylko na marzec i kibicujemy aurze żeby już nie spłatała żadnego figla - zaznacza.

CZYTAJ TAKŻE: Ostafiński: Drogi Macieju, zachował się jak prawdziwy mężczyzna

Źródło artykułu: