[tag=5325]
Lech Kędziora[/tag] ma za sobą słaby rok w Orle. Chciał walczyć o play-off, niewiele brakło, żeby spadł do drugiej ligi. Mogłoby się wydawać, że po takim sezonie trener powinien poszukać klubu, w którym jest szansa na niezły wynik i zatarcie złego wrażenia. Doświadczony szkoleniowiec wybrał jednak zupełnie inną drogę. Podpisał umowę z PGG ROW Rybnik, który jest głównym kandydatem do spadku z PGE Ekstraligi.
- A ja widzę to inaczej. Dla mnie trener Kędziora nie ma zbyt wiele do stracenia - mówi nam Jacek Frątczak, były menedżer Get Well Toruń. - Moim zdaniem niewiele będzie się od niego wymagać pod kątem wyniku. Wszystko, co ugra, będzie uznane za sukces. Utrzymanie zostanie określone mianem mistrzostwa, a spadek nie będzie tragedią. Uważam, że Kędziora nie zostanie uznany winnym spadku PGG ROW-u, jeśli do tego dojdzie. Taka narracja ze strony klubu byłaby bardzo ryzykowna i nikt by jej raczej nie kupił. Wszyscy przecież widzą, jakim składem dysponuje beniaminek - komentuje Frątczak.
Sławomir Kryjom twierdzi nawet, że Kędziorze w Rybniku może się udać. - Ta koncepcja wcale nie jest taka zła. Mógłbym nawet powiedzieć, że mi się to podoba - tłumaczy były menedżer Unibaksu Toruń.
ZOBACZ WIDEO: Duda niemal wsiadł do bolidu F1. Zobacz jak Kubica prezentuje mu maszynę Alfy Romeo
- W Rybniku wybrali trenera, który ma jeden niezaprzeczalny atut. Potrafi dobrze przygotować tor. Pod tym względem jest jednym z najlepszych fachowców w kraju. A jeśli ROW ma się utrzymać, to musi wygrywać u siebie. Trzeba zatem stworzyć odpowiednie warunki. Z Kędziorą może się to udać. Zadanie jest trudne, a skoro trener się go podjął, to najwyraźniej nie pasował mu nowy układ w Łodzi - tłumaczy Kryjom.
- Poza tym oferta z Ekstraligi zawsze kusi i to naprawdę nie jest tak, że Kędziora kładzie na szali swoje nazwisko. Czasami zdarza się, że trener pracuje dobrze, ale niewiele może i drużyna i tak spada. Ostatecznie wszystko zależy od zawodników, a w Rybniku tej jakości naprawdę brakuje - podkreśla Kryjom.
Nasz ekspert nie zazdrości jednak Kędziorze sytuacji kadrowej, którą zastanie w PGG ROW-ie. Drużyna jest złożona w większości z żużlowców, którzy nie sprawdzali się w innych klubach lub mają niewielkie doświadczenie w PGE Ekstralidze. - Nie zazdroszczę mu także nadwyżki w kadrze. Tak było w Łodzi, a w Rybniku też będzie trzeba wybierać. To błąd. Wychodzę z założenia, że żużlowcy nie potrzebują dodatkowej presji. Sam udział w meczu generuje emocje na wystarczająco wysokim poziomie. Nie ma sensu ich potęgować - przekonuje Kryjom.
Z wyboru Kędziory nie jest zadowolony Orzeł Łódź, który chciał, żeby w sezonie 2020 drużynę prowadził duet trenerów. - Żużel to nie piłka nożna. W kadrze nie ma 30 zawodników i różnych formacji, z którym trzeba pracować inaczej. Poza tym nie do końca wiem, jak to miało wyglądać. Jeśli Orzeł chciał skopiować model leszczyński, czyli mieć trenera od pierwszej drużyny i młodzieży, to taki układ miał sens i potrafię zrozumieć, że łodzianie żałują. Gdybyśmy mieli jednak oglądać dwóch trenerów, którzy zaglądają sobie w parkingu w program, to lepiej, że Kędziora odszedł, bo nic dobrego by z tego nie było - podsumowuje Kryjom.
Zobacz także:
Mistrz z dużym kontraktem. Zmarzlik w jednym teamie z Kubicą
Kryjom typuje PGE Ekstraligę