Żużel. Koronawirus. Tarcza antykryzysowa i propozycje Andrzeja Dudy nie dla żużlowców. Oni nie skorzystają

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Maksym Drabik (z lewej) w meczu Sparta - Unia.
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Maksym Drabik (z lewej) w meczu Sparta - Unia.

Koronawirus rozprzestrzenia się po Polsce, a władze przedłużyły trwające restrykcje. Już teraz mówi się o bankructwie wielu małych przedsiębiorstw. W trudnym położeniu są też żużlowcy. Im jednak nie pomogą propozycje Andrzeja Dudy.

Gdy koronawirus zaczął pojawiać się w kolejnych częściach kraju, premier Mateusz Morawiecki z dumą przedstawił projekt ustawy o tzw. tarczy antykryzysowej. Dzięki specjalnym regulacjom państwo zamierza pomóc poszkodowanym wskutek pandemii COVID-19.

Pierwsze propozycje rządu nie uwzględniały chociażby samozatrudnionych. O nich upomniał się prezydent Andrzej Duda, który zaproponował, by mikroprzedsiębiorcy byli zwolnieni ze składek ZUS przez trzy miesiące. Jest tylko jeden warunek - muszą udowodnić, że ich przychody spadły o więcej niż 50 proc. w porównaniu do lutego 2020 roku.

To zła wiadomość dla żużlowców. Dlaczego? Bo oni w lutym i tak nie zarabiali. Nawet jeśli otrzymali pieniądze za przygotowanie do sezonu, to zdążyli je zaksięgować wcześniej. Zawodnicy rywalizujący w PGE Ekstralidze i niższych ligach mieli zacząć zarabiać dopiero w kwietniu. Dlatego w żadnym stopniu nie udowodnią, że stracili wskutek pandemii koronawirusa.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Szalenie trudna sytuacja w światowym sporcie. "Nie ma rozgrywek, nie ma kibiców, nie ma pieniędzy"

Zwolnienie żużlowców ze składek ZUS mogłoby oznaczać zaoszczędzenie chociaż kilku tysięcy złotych. W sytuacji, gdy nie wiadomo kiedy wyjadą oni na tor i czy otrzymają stawki obiecane jesienią ubiegłego roku, byłaby to dla nich dobra wiadomość. Niestety, propozycja prezydenta Dudy została tak spisana, że nie daje im takiej "kroplówki".

- Musimy pamiętać, że żużlowiec to de facto mała firma. On zatrudnia innych, chociażby mechaników. W lutym nie tyle zarabiał, co miał jeszcze wydatki. Pensje członków ekipy, ZUS, leasing samochodu - wylicza Jan Krzystyniak, były żużlowiec i trener.

- Zawodnik może mieć jakieś zaskórniaki i wierzę, że większość z nich ma jakieś środki, by wytrzymać te kilka tygodni. Większym problemem są jednak członkowie jego załogi - dodaje Krzystyniak.

O tym, że to właśnie mechanicy mogą najbardziej oberwać wskutek koronawirusa świadczy fakt, że we wtorek wystosowali oni specjalny list otwarty, w którym upomnieli się o swoje. "Zapomniano o ludziach od czarnej roboty" - napisali w swoim piśmie, którego treść przeczytasz TUTAJ.

Czytaj także:
Czas na powiększenie PGE Ekstraligi?
Żużlowi grozi brak mechaników

Źródło artykułu: