Żużel. Druga liga na jednym wózku z PGE Ekstraligą. Nie można ratować tylko jednego produktu
PGE Ekstraliga jest oknem wystawowym na świat żużlowy. Tutaj jeżdżą najlepsi zawodnicy na świecie i zarabiają największe pieniądze. - Ale nie możemy podłączać pod respirator tylko jej. Niżej mają te same problemy - mówi Jacek Frątczak.
Wiele osób wyraża opinie, że bez względu na różne scenariusze i rozwiązania PGE Ekstraliga i tak sobie poradzi. Nieporównywalnie większy problem może zaistnieć na niższych szczeblach, zwłaszcza w 2. Lidze Żużlowej, która jest ubogim krewnym najlepszej ligi świata. Nieco odmienne zdanie na ten temat ma Jacek Frątczak.
- Ukuło się stwierdzenie, że duża kasa duży kłopot, a mała kasa mały kłopot, ale w tej sytuacji jestem zdania, że wszyscy dzielą ten sam los tylko na innej skali finansowej. Dla prezesa na drugim poziomie 300 tys. będzie gigantycznym zastrzykiem gotówki, ale w PGE Ekstralidze, to już kropla w morzu. Koszty utrzymania klubów, zawodników, teamów są nieporównywalne, ale wprost proporcjonalne do szczebla, na którym występują - mówi.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny filmDlatego Frątczak nie chciałby, żebyśmy skupiali się wyłącznie na podłączaniu pod respirator PGE Ekstraligi, tam szukali złotych środków, a innych zostawiali w samopas. - To zbiór naczyń połączonych i trzeba ratować cały produkt ligowy, bez wyróżniania kogokolwiek. Nie możemy mówić, że coś nas mniej obchodzi - podkreśla.
Drugi front zawsze będzie stał w cieniu, z tym, że prezesi doskonale o tym wiedzą. Aktualnie starają się nie wykonywać nerwowych ruchów, ale od niektórych słyszymy, że stoją jedną nogą na polu minowym. Samorządy wstrzymują dotacje, rozmowy ze sponsorami wiszą w próżni.
Ci, którzy mieli zamiar wesprzeć dany klub, teraz albo wykazują większą zachowawczość w negocjacjach, albo po prostu wycofują się rakiem. - Dwa słowa. Kryzys gospodarzy. Tak jest wszędzie - przypomina Frątczak dodając, iż 2 LŻ nie posiada przecież partnera tytularnego i telewizyjnego dla ligi. A to też pewien procent wpływu, którego brakuje.
- Bieg wydarzeń zmienia się dynamicznie. Dwa tygodnie temu, gdy ktoś uprawiał czarnowidztwo i był hejtowany, obecnie jest zmuszony zrewidować swoje poglądy. Naprawdę konia z rzędem temu, kto przewidzi, co będzie dalej. Szczerze? Nie postawiłbym pieniędzy, że jeśli ligi pojadą, zespoły przystąpią do nich w komplecie - kończy.
CZYTAJ TAKŻE: Nakręciliście spiralę, teraz pokażcie, ile jesteście warci
CZYTAJ TAKŻE: GP Polski na PGE Narodowym nie później niż w październiku
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>