Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Czy śniło ci się już, że w tym roku będziemy mieli żużlowy lokaut?
Kamil Hynek, WP SportoweFakty: Nie, ale potrafię sobie wyobrazić, że cały sezon będziemy bombardowani powtórkami z poprzednich lat, bo jednak w tym roku nic świeżego do archiwum nie dojdzie. Dalej się jednak upieram, że to na tę chwilę zbyt katastroficzna wizja. Znasz mnie i wiesz, że zazwyczaj tryskam optymizmem.
Ostafiński: Gdzieżbym śmiał zapomnieć.
Ostafiński: I żeby było jasne, to ja też wciąż widzę szansę na odjechanie tego sezonu w PGE Ekstralidze i 1. Lidze Żużlowej. Z 2. Ligą Żużlową mam już jednak problem. Dochodzą do mnie informacje, że Wolfe Wittstock już nie bardzo chce jechać. Kłopoty zaczyna mieć PSŻ. Jak dołożymy do tego, że Rawicz jest uzależniony od Unii, a w Rzeszowie dopiero co zaczęli stawiać klub na nogi, to mam wątpliwości. Zostaną Wilki z Krosna, może Kolejarz Opole. Druga liga i dwa zespoły to nie będzie dobrze wyglądać.
Hynek: Ameryki nie odkryłeś. To było do przewidzenia. Myślę, że związki mają teraz świetne pole do popisu, aby pomóc tym klubom i nie zostawiać ich na pastwę losu.
Hynek: W poprzednich latach potrafiono przymykać oczy na problemy finansowe różnych ośrodków, to teraz tym bardziej powinno się im pomóc. Ostatnio sobie pomyślałem, że niektórym klubom koronawirus jest nawet na rękę. Bez wskazywania palcem można teraz zwalić wielomiesięczne obsuwy w płatnościach na kryzys gospodarczy w firmach. Że problemy finansowe w różnych branżach przełożą się na zachwiane funkcjonowanie klubu. Przecież to genialna wymówka.
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Mark Loram
Ostafiński: PZPN przeznaczył na ratowanie klubów piłkarskich 116 milionów złotych. Zastanawiam się, jak mógłby pomóc PZM, żeby po żużlu w Polsce nie zostało wspomnienie. Nie wiem, czy sytuacja już wymaga tego, by położyć jakąś kasę na stół. Natomiast na pewno trzeba o tym rozmawiać. A to, że przy okazji koronawirusa niektórzy będą mogli zejść z nazbyt wysokich kontraktów, to akurat dobrze. Ktoś mi ostatnio powiedział, że skoro w 1. Lidze jadą za 1800 za punkt i żyją, to 5, czy 6 tysięcy jest jakąś fanaberią. Może aż tak bym nie powiedział, ale żużel jest sztucznie napompowany. Zarobki, koszty, budżety z płacami dla zawodników jako główną pozycją, to jest chore.
Hynek: Zgodzę się z tym, że obecna sytuacja na świecie pozwoli zejść żużlowi na ziemię. Obawiam się jednak, że tylko na chwilę. Sezon dwa i wróci wszystko do normy. Prezesi i zawodnicy nie wytrzymają we wstrzemięźliwości. Zacznie się bijatyka o najlepszych. Od razu winda pojedzie do gór
Ostafiński: A ja się z tobą nie zgodzę, bo nie wierzę, że przejdziemy suchą stopą przez ten kryzys. A ty zdajesz się mówić, że za rok, dwa będą się zabijać. Czyli będzie miał kto? Wszyscy przeżyją i dadzą sobie radę. To tęgie głowy w żużlu się martwią, a redaktor Hynek mi mówi, że już za chwilę będą się zabijać. To by znaczyło, że koronawirus nie naruszy fundamentów żużla praktycznie wcale. Może obniżą o parę procent kontrakty, ale za chwilę świat o tym zapomni. Ty faktycznie jesteś optymistą.
Hynek: Może rzeczywiście przesadziłem z tym rokiem i napisałem życzeniowo. Na jednych klubach załamania w gospodarce odbiją się mocniej na innych mniej. Jednak nie wierzę po prostu, że ze speedwayem w Polsce będzie tak cudownie i pięknie, żeby mówić o wiecznej jeździe na przysłowiowych angielskich stawkach. Koronawirus nie uzdrowi na zawsze polskich lig. Zaszczepimy się na dłuższą chwilę.
Ostafiński: Pastor Paweł Bartosik napisał na TT: był sobie żużel. Ktoś powie szaleniec, ale warto się nad tym pochylić, bo żużel, jaki znaliśmy, może już nie wrócić. Zadam ci kilka pytań. Czy i kiedy ludzie będą mieli głowę do rozrywki? Czy będą mieli na nią pieniądze? Kiedy minie strach?
Hynek: A co ja jasnowidz Jackowski? Przecież my spekulujemy i analizujmy, co może się stać. Gdybym wiedział na sto procent, to już dawno moje spostrzeżenia byłyby na stole szefów Speedway Ekstraligi, PZM i GKSŻ. A pastora nie znam.
Hynek: Zasadniczo jednak, co to znaczy, jakiego nie znaliśmy. Nagle zawodnicy zaczną skręcać w prawo?
Ostafiński: Jak trudne pytania, to Hynek ucieka w żart i kpinę. No przecież wiadomo, że nie zaczniemy jechać w prawo i z hamulcami. Ruszyłbyś jednak trochę głową i pomyślał, że skoro PZPN uznał, że polskiej piłce potrzeba 116 milionów, to już mamy w sporcie dramat. A co będzie za dwa albo trzy miesiące? Sponsorzy będą ratować biznesy, ludzie będą podliczać domowe budżety i zakreślać najpilniejsze wydatki. Gwarantuję ci, że sport będzie na ostatnim miejscu. Nie trzeba być Jackowskim, żeby to przewidzieć.
Hynek: Porównywanie piłki do żużla, to jak zestawienie piłkarskiej ligi angielskiej z polską ekstraklasą. Futbol jest najpopularniejszą dyscypliną na świecie. Tam nie dość, że jest większa kasa, to dużo więcej meczów. Strach kibiców potrwa dwie pierwsze kolejki. Będzie bojaźń w stylu, a może jeszcze tak do końca koronawirus nie odpuścił, to sobie obejrzę mecz w telewizji. Później, nie wierzę, że fani kochający żużel nie wysupłają w portfelu 40 złotych, żeby pójść na stadion i wyczyścić głowę.
Ostafiński: Najpierw to trzeba te 40 złotych mieć panie redaktorze. A piłkę przywołałem właśnie, dlatego że jest najpopularniejsza. Skoro tam mają taki astronomiczny kłopot, to co będzie się działo w żużlu, który nie dość, że niszowy, to drogi. Korki i piłka nie wystarczą. Dlatego się martwię.
Hynek: Jacek Frątczak powiedział mi ostatnio: duża kasa równa się duży problem, mniejsza kasa, mniejszy problem. Mam wrażenie, że ty coraz częściej stresujesz się tym wszystkim bardziej niż prezesi, albo zawodnicy, czy mechanicy. Jeżeli oni zachowują spokój, nieważne jaki, może być choćby pozorny, na pokaz, to powinieneś brać z nich przykład, albo pyknąć dziś ze trzy mecze w FIFA na rozluźnienie.
Ostafiński: FIFA też zaczyna mnie stresować, bo nie robię postępów, syn mnie leje. A żużlem się przejmuję, bo patrzę na ten sport przez pryzmat większej całości i nie potrafię opowiadać dyrdymałów w stylu: jakoś to będzie. Za stary na to jestem. Będzie, jak przygotujemy ze dwa, trzy dobre scenariusze. W ogóle to zastanawiam się, czy telewizja będzie chciała pokazywać ligę, gdzie jadą w szóstkę, gdzie większość stanowią Polacy, gdzie jadą jacyś dziwni goście z niższych lig, gdzie dobrych biegów jest jak na lekarstwo. Bo jest plan, żeby tak jechać, ale czy Canal Plus za to zapłaci?
Hynek: Ja takiej ligi nie kupuję. Bardziej się martwię, że wszystko idzie w esport. Rozgrywki albo zawody, które miał się odbyć w danym terminie, faktycznie są rozgrywane, ale w internecie. Za moment okaże się, że to jest tak genialny pomysł, iż ligi piłkarskie dokończymy w ten sposób. Brakuje jeszcze fajne odpowiednika żużlowego dla FIFA i można do trzech scenariuszy dopisać czwarty, najtańszy.
Ostafiński: Te nasze rozmowy to fajny przyczynek do analizy: tak zmieniał się Hynek. Trzy tygodnie temu z wszystkiego żartowałeś, na początku tej rozmowy snułeś optymistyczne scenariusze, a teraz chcesz siedzieć w domu i grać na komputerze. Ty się nad sobą poważnie zastanów.
Hynek: Zła interpretacja. W jakąkolwiek grę ostatni raz naparzałem z dziesięć lat temu i wolałbym dziś obejrzeć na żywo memoriał Jancarza. A ta wersja esportowa to raczej tak z przymrużeniem oka. Ja będę trzymał się swoich hurraoptymistycznych wizji. Jak znów złapiesz żużlowego doła i potrzebowałbyś kogoś, kto wleje radosnych wizji w twoje serce, telefon znasz.
Ostafiński: No nie wiem, bo po tej rozmowie mam mętlik w głowie. Raz mówisz to, raz tamto, pogubić się można. Psycholog z ciebie żaden. Zresztą mnie jakoś to twoje patrzenie na świat przez różowe okulary nie odpowiada.
Czytaj także:
Czarne charaktery. Ci żużlowy mieli problem z prawem
Kiedyś na koniu przyjechał do sklepu po wódkę