Żużel. Koronawirus. Szwedzi jeszcze się nie poddają. Wirus zbiera żniwo, a oni trenują

Prawie milion zakażonych, blisko 50 tysięcy zmarłych, tak wyglądają statystyki koronawirusa na świecie. Szwedzi zdają sobie jednak z tego nic nie robić. Nie ma drastycznych ograniczeń, a na dwóch torach żużlowych odbyły się treningi.

Wirus zbiera żniwo, a Szwedzi, odwrotnie niż cała Europa, nie wprowadzają drastycznych ograniczeń. Jest zakaz zgromadzeń powyżej 50 osób, ale ludzie chodzą do pracy, restauracje i galerie handlowe są otwarte. Siłownie były zamknięte tylko na chwilę. W ostatnich dniach odbył się nawet trening żużlowy w Vetlandzie. - Mogliśmy przeprowadzić trening pod warunkiem, że na stadionie będzie przebywało 25 osób i tyle było - mówi nam Bosse Wirebrand, menedżer Vetlandy Speedway. - Przyszło 10 zawodników, a każdy miał maksymalnie jednego mechanika. Do tego doszły dwie osoby odpowiedzialne za kosmetykę toru i dwie organizujące i nadzorujące trening.

- Szwedzi wciąż podchodzą do wirusa na luzie - ocenia Zdzisław Kołsut, żużlowy menedżer mieszkający pod Helsinborgiem. - Nie pozamykali się, nie ma pełnej izolacji, dlatego możliwy był ten trening. Mnie to trochę dziwi, że oni podchodzą inaczej niż reszta Europy, ale mam wrażenie, że za chwilę się to zmieni. Na razie jednak ograniczają się do zaleceń, by myć ręce, pić dużo wody, płacić kartą, a najlepiej przelewem, dezynfekować rzeczy codziennego użytku - wylicza Kolsut.

- Patrząc na parkingi pod sklepami ciężko stwierdzić, że mamy pandemię - opowiada Łukasz Jasiński , do niedawna żużlowy mechanik. - Gdy idzie o szkołę, to Szwedzi dają wybór. Moje dzieci od ponad dwóch tygodni są w domu i uczą się z pomocą ipada. Mają taki live z nauczycielem. Drastycznych ograniczeń jednak nie ma.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film

Cytowany przez nas menedżer Vetlandy w tych trudnych dla świata czasach pojechał na golfa do Hiszpanii. - Wyjechałem stamtąd 15 marca. Gdy wróciłem, zamknąłem się na dwa tygodnie w domu poddając się kwarantannie. Na szczęście nie mam żadnego problemu, nie zostałem zakażony. Niemniej jak patrzę na południową Europę, to sytuacja jest naprawdę skomplikowana. To przykre patrzeć, jak ludzie tam umierają - stwierdza Wirebrand.

Kołsut słysząc historię menedżera Vetlandy kręci głową. - Znam ją, wiem, że bliscy nosili mu jedzenie pod drzwi. Mnie jednak dziwi to, że on podróżując samochodem, przejechał bez problemu przez kilka granic - zauważa Kolsut. - Tak czy inaczej, myślę, że za chwilę Szwedzi zrobią, to co reszta. Zamkną się, wprowadzą restrykcje. Jak na szpitale ruszy lawina, to może być problem, bo jednak tutejsza służba zdrowia ma problemy. Też brakuje sprzętu do walki z koronawirusem, nie ma choćby maseczek.

Szwedzi starają się normalnie żyć, na razie nie mają też tak wielkiej liczby zakażonych, ale słowa Kołsuta mogą się sprawdzić dosłownie w każdej chwili. W Sztokholmie na miejsce intensywnej terapii dla wielu pacjentów (tam ma być wiele łóżek) szykowana jest wielka hala - Alvsjö Stockholmsmässan. - W którymś momencie okaże się, że odwoływanie się do zdrowego rozsądku ludzi to za mało. Choć, jak słyszę, że w Polsce władza chce robić wybory, to zastanawiam się, gdzie mają tego rozsądku więcej - kończy Kołsut.

Dodajmy, że choć w Szwecji trenują, to start ligi został przesunięty z pierwszych dni maja na początek czerwca. Władze ligi wprowadziły też szereg zmian regulaminowych, by sezon mógł się odbyć w razie kłopotów z dostępnością zawodników.

Czytaj także:
Bez Hamulców 2.0: Koniec z przejadaniem kasy w żużlu. Włóżcie coś do skarpety panowie
Apatorowi zostaną grosze w kasie. Jazda za wszelką cenę nie ma sensu

Źródło artykułu: