Żużel. Renegocjacje kontraktów potrzebne, ale nie w 2. lidze. Tam nie ma z czego ciąć

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Oskar Polis, OK Bedmet Kolejarz Opole.
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Oskar Polis, OK Bedmet Kolejarz Opole.

Trwa dyskusja o renegocjacji kontraktów w polskiej lidze. W najgorszym położeniu są zawodnicy z najniższej klasy rozgrywkowej. - Tam nie ma już z czego obcinać. Współczuję tym zawodnikom - mówi nam żużlowy ekspert, Wojciech Dankiewicz.

W tym artykule dowiesz się o:

O ile wydaje się, że cięcia kontraktów w PGE Ekstralidze są czymś naturalnym i większość żużlowców powinna sobie z tą sytuacją spokojnie poradzić, o tyle tak kolorowo nie jest na niższych szczeblach rozgrywek - szczególnie w 2. Lidze Żużlowej. Dochodzą do nas rozpaczliwe głosy zawodników, którzy już teraz mówią, że ewentualne renegocjacje mogą dla nich oznaczać koniec kariery.

Wszystko oczywiście przez stawki, które niskie są już teraz. Zresztą wielu żużlowców pracuje nawet zimą, bo za to, co zarobią w trakcie sezonu, nie da się przeżyć całego roku. Koszty prowadzenia działalności gospodarczych są bardzo wysokie. Trzeba zadbać o sprzęt, mechaników, zapłacić ZUS czy podatki. Jeśli teraz mieliby pójść na ustępstwa i renegocjowanie umów, dla wielu z nich mogłoby to oznaczać koniec kariery.

- I ja się zgodzę z tym, że tam nie ma już z czego obcinać - mówi ekspert Canal+, Wojciech Dankiewicz. - Myślę, że czas postawić pytanie, czy na tym poziomie rozgrywek będą jeździć zawodowcy, czy może nie czas wrócić do półamatorskiej ligi. Z drugiej strony nasuwa się kolejne pytanie, czy kluby będzie stać na to, aby funkcjonować w takich warunkach. Czasy się zmieniły, więc to byłby pewnie trudny temat.

- Osobiście współczuję zawodnikom ze wszystkich niższych lig. Ci, którzy nie zarabiali dużych pieniędzy w poprzednich latach, teraz mają problem. Poza tym żużlowcy liczyli także na sponsorów indywidualnych, a wielu z nich zapewne będzie teraz mocno ciąć koszty, co odbije się na budżecie zawodników - dodaje Dankiewicz.

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że w trudnym położeniu są też kluby. Na nich kryzys związany z koronawirusem też się odbije. Zresztą już teraz spekuluje się, że tylko nielicznych będzie stać, aby w sezonie 2020 w ogóle wystartować. A jeśli do tego dojdzie, to liga, w której miałyby jechać na przykład trzy zespoły, mija się przecież z celem.

CZYTAJ WIĘCEJ: Żużel. Oficjalnie: eWinner sponsorem tytularnym pierwszej ligi przez trzy lata!

CZYTAJ TAKŻE: Żużel. Zmarzlik będzie bronił tytułu w 2021 roku? W Cardiff szpital, w Togliatti czarne chmury

ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Mark Loram

Komentarze (4)
avatar
-stan-
2.04.2020
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Prawda jest taka, że kluby będą mogły płacić tylko tyle, na ile będzie ich stać, niezależnie czy będzie to Ekstraliga, pierwsza, czy druga liga.Nie można liczyć na jakieś dotacje z zewnątrz. 
avatar
KibicujemyNaLuku
2.04.2020
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
W ekstralidze więcej zarabiają, ale koszty utrzymania zawodnika i drużyny też większe. Tak naprawdę problemy dotkną najbardziej tych, których sponsorzy tytularni są podatni na wirusa. Część bra Czytaj całość
avatar
Feldkurat Katz
2.04.2020
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Wszędzie jest co obcinać i niestety tego nie da się uniknąć, panie "ekspercie".