Na początku stycznia Ratusz zdecydował się wykupić większość akcji bydgoskiego klubu. Dzięki temu miejscy urzędnicy zdobyli większość w zarządzie spółki, i to właśnie do nich należy ostatni głos w sprawach personalnych. Ostatnio jednak w mieście dało się słyszeć głosy, jakoby prezydent Konstanty Dombrowicz oraz jego zastępcy nie byli zadowoleni z dotychczasowej pracy prezesa Leszka Tillingera. W czwartek te spekulacji uciął Maciej Grześkowiak, wiceprezydent Bydgoszczy. - W najbliższym czasie nie zamierzamy dokonywać zmian na stanowisku szefa spółki ŻKS Polonia. Takich rzeczy nie powinno się robić w trakcie rozgrywek, kiedy zespół i zawodnicy potrzebują naszego wsparcia. Tutaj jest też duża rola kibiców. Polonia ma spore szanse na znalezienie się w czołowej szóstce i na najbliższym spotkaniu z Włókniarzem ta więź z zawodnikami powinna być szczególnie widoczna - tłumaczył Grześkowiak.
Wiceprezydent miasta dał jednak do zrozumienia, że zmiana na stanowisku prezesa może być jednak możliwa po zakończeniu sezonu. Wówczas Ratusz prawdopodobnie podsumuje pracę Leszka Tillingera. - To jest kwestia przyszłości. Jesienią będziemy mogli spojrzeć szerzej na obecną sytuację. Nie potrzebujemy teraz jakiś wojen podjazdowych, podgrzewania atmosfery i podobnych zdarzeń. To nie sprzyja budowaniu spokojnej atmosfery wokół zespołu. Na pewno nie będziemy teraz dokonywać gwałtownych ruchów - dodał Grześkowiak. Wtórował mu dyrektor Wydziału Sportu i Turystyki Adam Soroko. - W naszych gabinetach prowadzimy różne rozmowy. Istnieje wiele koncepcji rozwoju spółki, ale nie są to na razie wiążące decyzje - informuje Soroko.
Na konferencji w Ratuszu obecny był również lider drużyny Andreas Jonsson. Szwed przyjechał do Bydgoszczy prosto z Leszna, gdzie w czwartek wspólnie z kolegami z reprezentacji wywalczył awans do finału DPŚ. Zadaniem 29-letniego żużlowca jest integracja całej ekipy podczas ligowych pojedynków. - Znaleźliśmy się naprawdę w dość trudniej sytuacji. Ze swojej strony mogę jednak dodać, że będę się starał mobilizować partnerów w parkingu przed zawodami. Potrzebujemy także wsparcia naszych kibiców. W tym sezonie na większe sukcesy prawdopodobnie już nie mamy szans, ale musimy zrobić wszystko, aby zakwalifikować się do czołowej szóstki - mówi kapitan zespołu.
Na koniec głos zabrał sam zainteresowany, czyli Leszek Tillinger. Szef spółki przyznał, że w klubie są pewne zaległości finansowe w stosunku do dwóch zawodników. Wszystko powinno zostać spłacone po październikowym turnieju Grand Prix. - To nie jest kryzysowa sytuacja, bo przecież w innych miastach mają większe problemy. Przed rozpoczęciem sezonu braliśmy pod uwagę to, że możemy mieć pewne trudności z niektórymi płatnościami. Musimy jednak pokryć pewne koszty związane z organizacją cyklu, jak na przykład zabukowanie biletów na samolot, wydrukowania plakatów oraz innych rzeczy. Rozmawiałem o tym zawodnikami podczas naszego spotkania na barce braci Matuszaków, a oni wykazali zrozumienie. Te problemy wynikają głównie z tego, że rok temu podczas podpisywania kontraktów pierwotnie bydgoską rundę zaplanowano na sierpień, a ostatecznie odbędzie się on dopiero półtora miesiąca później - twierdzi Tillinger.
Nadchodzący weekend dla żużlowców Polonii będzie bardzo ważny. W niedzielę podopieczni Zenona Plecha zmierzą się w derbowym spotkaniu z Unibaksem Toruń, a już w poniedziałek czeka ich zaległy pojedynek z Cognorem Włókniarzem. - W Toruniu będziemy walczyć o każdy punkt, bo każde oczko może się liczyć w ostatecznym rozrachunku na koniec sezonu. Nie lekceważymy również rywali z Częstochowy, bo ostatecznie może ich wzmocnić Nicki Pedersen. Także wstrzymałbym się z niektórymi zapowiedziami, które stawiają nas w roli faworytów przed meczami z Włókniarzem i Stalą Gorzów. O wygraną postaramy się powalczyć również we Wrocławiu, bo chyba Atlas niemal już na pewno będzie walczył w barażach - zakończył Tillinger.