Żużel. PGE Ekstraliga i PZM nie mogą narzucić obniżki kontraktów? Prawnik zabrał głos

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Motor - Sparta. Mikkel Michelsen na drugim planie.
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Motor - Sparta. Mikkel Michelsen na drugim planie.

PGE Ekstraliga wysłała list do zawodników, w którym napisała, że obniżenie kontraktów jest nieuniknione. Niektórzy twierdzą, że organ zarządzający rozgrywkami powinien załatwić to za kluby. Prawnik zwraca jednak uwagę, że może być z tym problem.

W tym artykule dowiesz się o:

Koronawirus ma ogromny wpływ na kluby żużlowe. W większości przypadków kasy święcą pustkami. Niektórzy działacze w ogóle nie mają teraz głowy do sportu, bo ratują własne biznesy. Nic więc dziwnego, że od dłuższego czasu trwa dyskusja na temat konieczności renegocjowania kontraktów. Niektórzy twierdzą, że odpowiednie decyzje powinna podjąć PGE Ekstraliga, a w niższych ligach GKSŻ, bo indywidualne rozmowy prezesów z żużlowcami spowodują duże zamieszanie.

- Tak zwana specustawa dotycząca COVID-19 nie reguluje wpływu epidemii na obowiązywanie umów cywilnoprawnych, w tym kontraktów sportowych. W takim wypadku musimy odwołać się do ogólnych zasad prawa, a te każą postawić tezę, że nie ma możliwości, żeby kluby, czy jakiekolwiek inne podmioty poza sądami, jednostronnie zmieniały treść kontraktów - mówi nam Przemysław Nasiukiewicz, radca prawny, specjalista z zakresu prawa sportowego i żużlowy menedżer.

Nasz ekspert zwraca uwagę, że do obniżenia stawek wynagrodzenia przysługującego zawodnikom za zdobyte punkty potrzeba albo porozumienia stron, czyli zgody zarówno klubu, jak i zawodnika, albo ingerencji w kontrakt dokonanej przez sąd. - Przepisy polskiego prawa przewidują możliwość ingerencji w obowiązujące kontrakty na wypadek np. pandemii, czy innej nadzwyczajnej zmiany stosunków, gdyby spełnienie świadczenia (np. zapłata przez kluby wynagrodzenia w uprzednio ustalonej przez strony kwocie) byłoby połączone z nadmiernymi trudnościami albo groziłoby klubowi rażącą stratą. Skorzystanie przez kluby z tego przepisu nie jest jednak takie proste, albowiem wymaga wytoczenia powództwa przed sądem. Wydaje się więc, że porozumienie stron jest obecnie jedynym racjonalnym sposobem wprowadzania zmian w kontraktach - podkreśla Nasiukiewicz, który na co dzień reprezentuje interesy wielu żużlowców. Jego zdaniem zawodnicy podejdą do tematu ze zrozumieniem i będą gotowi do ustępstw.

ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Leigh Adams

- Staram się rozumieć argumenty płynące z klubów. Część sponsorów prawdopodobnie wycofa się lub zmniejszy finansowanie. Podobnie może być z samorządami, przez co budżety mogą zostać uszczuplone. Jednak trzeba także wsłuchać się w racje zawodników, bez których ten sport nie istnieje i na tej podstawie starać się wypracować kompromisowe i akceptowane przez wszystkich rozwiązanie - podkreśla.

- Do tej pory żużel był w naszym kraju sportem profesjonalnym, w tym sensie, że 95 proc. żużlowców uprawiała tę dyscyplinę jako swój zawód, z którego się utrzymywała. Tych, którzy pochopnie proponują odwołanie ligi lub odgórne cięcia stawek za punkty proszę, aby zadali sobie pytanie, co zrobiliby w sytuacji, gdyby dowiedzieli się, że nie mogą wykonywać swojego zawodu przez najbliższy rok i przez ten czas nie otrzymają żadnego wynagrodzenia, albo otrzymali propozycję obniżenia wynagrodzenia, które nie pozwoli pokryć kosztów wykonywania zawodu, o utrzymaniu nawet nie mówiąc? - pyta Nasiukiewicz i po chwili sam udziela odpowiedzi.

- Ja na pewno zmieniłbym zawód. Poszedłbym do innej pracy. Myślę, że większość żużlowców zrobi to samo. Nie stać ich na utrzymanie siebie, swoich rodzin i teamów bez bieżącego przychodu na racjonalnym poziomie. Szczególnie myślę tu o dziesiątkach zawodników z 1. i 2. ligi. Z kolei, sądzę, że duża część z nich, w sytuacji, gdy zaczną zarabiać w innych obszarach, nie wróci już do żużla. Zresztą, przemyślenia o zakończeniu kariery słyszałem już od co najmniej kilku zawodników. Aby nie wylać dziecka z kąpielą, warto więc pomyśleć nad akceptowanym przez wszystkich rozwiązaniem. Jeśli list PGE Ekstraligi do zawodników jest zainicjowaniem dialogu z żużlowcami, to dyscyplinie może wyjść tylko na korzyść - podsumowuje Nasiukiewicz.

Zobacz także:
Nasz dziennikarz na froncie. "Ratownikiem może zostać każdy"
Lekarz GKM-u Grudziądz na pierwszej linii frontu

Źródło artykułu: