Żużel. Vaclav Milik kończy budowę toru żużlowego obok domu. W czerwcu zostanie ojcem w czasach zarazy (wywiad)

Vaclav Milik bardzo się denerwuje, ponieważ za niespełna dwa miesiące, w czasie pandemii, na świat przyjdzie jego pierwsze dziecko. Poza tym żużlowiec ROW-u Rybnik nie narzeka na nudę. - Buduję tor żużlowy koło domu - mówi.

Kamil Hynek
Kamil Hynek
Vaclav Milik WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: Vaclav Milik
Kamil Hynek, WP SportoweFakty: Powinniście być już po dwóch kolejkach ligowych, a jednak pandemia koronwirusa powoduje, że musicie siedzieć w czterech ścianach i podtrzymywać formę w warunkach domowych. Jak sobie w tym trudnym czasie pan radzi?

Vaclav Milik, zawodnik ROW-u Rybnik, reprezentant Czech: Łatwo na pewno nie jest. Przebywam aktualnie w swoim kraju. Mieszkam w małej wiosce niedaleko Pardubic. Staram się być aktywny fizycznie na ile tylko mogę. Poza swoją posesję nie wychodzę i musi mi wystarczyć sprzęt, który stoi w domu. Trenuję sporo, cztery-pięć razy w tygodniu. Wciąż żyjemy w stanie niepewności, nie wiemy, ile potrwa walka z pandemią. Strasznie brakuje mi kontaktu z motocyklem, dlatego mogę zdradzić, że jestem na ukończeniu budowy przydomowego toru żużlowego. Czekam już tylko na ostatnie materiały. Mam nadzieję, że wkrótce będę mógł odbyć na nim pierwsze treningi.

A jak wyglądają obostrzenia w Czechach?

Bardzo podobnie do tych w Polsce. Prawie wszystko jest pozamykane, mamy kwarantanny i nie wychylamy nosa za drzwi, kiedy nie mamy pilnej potrzeby. Wierzę, że niedługo będziemy mówić o tym w czasie przeszłym.

Niedługo zostanie pan ojcem. Pana partnerka Nikola jest w ciąży. Dosłownie parę dni temu na naszym portalu ukazał się wywiad z Krystianem Pieszczkiem, który również przygotowuje się na przyjście na świat dziecka w czasie pandemii. On nawet nie kryje, że towarzyszy mu strach.

Nie dziwię się Krystianowi. Ze mną jest podobnie. Termin narodzin wypada na czerwiec, czyli bardzo niedługo i nie będę oszukiwał, iż wolałbym, żeby dziecko urodziło się już po tym, jak zaraza odpuści. Co do roli taty, nie przygotowuję się do niej specjalnie, nie zacząłem czytać specjalistycznych książek.

ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Billy Hamill

Polscy działacze rozważają różne warianty dotyczące startu PGE Ekstraligi. Jeden z nich zakłada jazdę bez obcokrajowców. Pan pozwoliłby się skoszarować w naszym kraju. Martin Vaculik np. otwarcie przyznał, że gdyby miał wiedzę, kiedy rozgrywki ruszą, jest skłonny się poświęcić, przyjechać, poddać wcześniejszej kwarantannie, aby tylko pomóc swojemu pracodawcy. Podobne stanowisko deklaruje wielu innych zawodników zagranicznych.

Na razie za dużo gdybamy. Wiadomo, że żużel jest całym moim życiem. Oddycham nim, ale i zarabiam na nim pieniądze. Brakuje mi jazdy i pewnie poszedłbym w ślady kolegów pojawiając się w waszym kraju zaraz po zdjęciu zakazów. Z drugiej strony zdrowie jest najważniejsze i wszystkie decyzje muszą być dokładnie przemyślane.

Idźmy dalej. Jak pan podchodzi do renegocjacji kontraktów. Mejla Ekstraligi na pewno pan otrzymał, że są one nieuniknione. Jest pan gotowy iść na ustępstwa?

Poczekajmy na dalszy rozwój wydarzeń. Oczywiście, jeżeli zajdzie taka konieczność każdy z nas, czy to prezesi, czy zawodnicy powinni usiąść do rozmów i wypracować taki model, żeby nikt nie był pokrzywdzony.

A zaczął pan już szukać oszczędności, mechaników pan nie zwalnia?

Proszę się nie martwić. Wszystko jest pod kontrolą. Mam w teamie osobę, która pilnuje takich spraw. Ja mogę w spokoju skupić się na innych rzeczach.

Kluby przeżywają swoje problemy. Dostaliście już w ROW-ie pieniądze na przygotowanie do sezonu?

Kwestie finansowe zahaczające o kontrakty są umową między zawodnikiem a klubem. Nie będę więc wchodził w szczegóły, ale mogę powiedzieć, że obietnic dotrzymano.

W takim razie sprzęt jest już skompletowany i stoi gotowy?

Jestem gotowy do jazdy.

A ma pan sygnały od tunerów, że ceny za części, usługi, serwis skoczą do góry?

Na tę chwilę nie posiadam żadnych niepokojących znaków i ufam, że tak już zostanie.

W zimie przeszedł pan z Wrocławia do Rybnika. Z czego ta przeprowadzka wynikała. Doszedł pan do wniosku, że kariera wyhamowała i nadszedł moment, aby poszukać nowych bodźców?

Skończył mi się ze Spartą kontrakt i chyba potrzebowałem złapania świeżego oddechu, wejścia do nowego, lecz dobrze znanego mi środowiska. Zmiana otoczenia przeważnie wiąże się z nabraniem większej motywacji do jazdy. Liczę, że ze mną będzie podobnie. Nie jest powiedziane, że nigdy nie wrócę do Wrocławia. Spędziłem tam bardzo fajny okres w karierze. Poznałem mnóstwo świetnych ludzi, łącznie z władzami klubu. Rozeszliśmy się w świetnych relacjach i nikt nie wie, co przyniosą następne lata.

Za panem niezbyt udany sezon. Nowy-stary kolega klubowy Andrzej Lebiediew odszedł z Wrocławia rok przed panem w podobnych okolicznościach. Wpadł w dołek formy i nie potrafił się z niego wydostać. Kilka tygodni temu rozmawiałem z nim i w żadnym zdaniu nie zwalał niepowodzeń na sprzęt. Powiedział wprost: problem tkwił w głowie, kolejne słabe występy pogłębiały kryzys i wprowadzały mętlik. Może mnie pan wyprowadzić z błędu, ale odnoszę wrażenie, że u pana mechanizm był podobny. Pan również nie zrzucał winy na silniki od Ryszarda Kowalskiego, a razem korzystacie z usług tego tunera.

W pełnej rozciągłości zgadzam się z Andrzejem. Trzeba wykazać się naprawdę olbrzymią odwagą, żeby kłopoty wziąć na klatę. Mentalność w speedway'u jest szalenie istotna. Ja za bardzo chciałem i za mocno się spalałem. Nakładałem na swoje barki zbyt dużą presję. Ona mnie trochę przygniatała. Do tego dochodziła niepewność miejsca w składzie. W zimie przeprowadziliśmy dogłębną analizę i przed sezonem 2020 inaczej sobie wszystko poukładałem. Dużo obowiązków ze mnie spadło i jestem spokojniejszy, pragnę udowodnić, zwłaszcza sobie, że nadal stać mnie na wygrywanie z najlepszymi.

Domyślam się, że nie zgodzi się pan z opinią, że ROW będzie chłopcem do bicia i głównym kandydatem do spadku, o ile nie dojdzie do zamrożenia ligi.

Jasne, że nie. Mamy młodą i ambitną drużynę, która będzie występować bez nadmiernej presji na wynik. Poza tym w zespole panuje świetna atmosfera, a ta jest podstawą do osiągania fajnych rezultatów.

Szef ROW-u, Krzysztof Mrozek, lubi sobie pobiegać i poprzebywać z zawodnikami w parku maszyn. Pan jest przyzwyczajony do takiego widoku. We Wrocławiu Andrzej Rusko i Krystyna Kloc też lubią was dopingować bezpośrednio z podestu.

Byłem już w Rybniku za kadencji prezesa Mrozka więc wiem, jak tam jest. Mnie osobiście jego obecność między boksami w ogóle nie przeszkadza. Nawet cieszę się, że będzie z nami w parkingu. Lubię bezpośredni kontakt z ludźmi.

CZYTAJ TAKŻE: Prezes Sparty zainspirował. Dziadostwo przestało być trendy
CZYTAJ TAKŻE: GKSŻ cięcia kasy zaczęła od siebie

Czy Vaclav Milik będzie silnym punktem ROW-u Rybnik?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×