Koronawirus uderzył finansowo w PGE Ekstraligę. Jeśli okaże się, że kluby będą zmuszone rozgrywać mecze bez udziału publiczności, będzie to dla nich oznaczać gigantyczne straty finansowe. Z tego powodu konieczne będzie cięcie stawek kontraktowych.
Zdaniem Jana Krzystyniaka, zawodnicy szybko zareagują na niższe kontrakty w Polsce. Z powrotem zaczną przychylnym okiem spoglądać na niektóre ligi zagraniczne. - Może być tak, że Anglia będzie wygranym tego kryzysu. Nagle żużlowcy sobie o niej przypomną - powiedział nam były zawodnik i trener.
- Wiemy jak wyglądała sytuacja do tej pory. Anglia przestała się opłacać topowym zawodnikom. Skoro zaczęli zarabiać miliony w Polsce, to podejmowanie ryzyka na Wyspach i jeżdżenie tam w dziesiątkach meczów nie miało dla nich sensu. Zwłaszcza że tam trzeba pojechać kilka spotkań, by zarobić tyle, co w jednym u nas - dodał.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Sportowcy bez planu na najbliższe dni. "Pełen trening nie ma sensu"
Żużlowcy znajdują się w trudnej sytuacji, bo choć sporo mówi się o renegocjacji umów, to ich koszty pozostaną na niezmienionym poziomie. Prowadzenie działalności, zatrudnianie mechaników, opłacanie tunerów nadal będzie wymagać ogromnych środków.
- W PGE Ekstralidze renegocjacja kontraktów będzie koniecznością. Wiemy to wszyscy. Nie wiemy tylko, o ile umowy zostaną obcięte. Jeśli pojedziemy ligę bez kibiców, to szacuję nawet, że może to być 50 proc. - stwierdził Krzystyniak.
- Może być tak, że ci topowi zawodnicy znów pokochają Anglię, bo cokolwiek tam zarobią i znów się zacznie jeżdżenie w meczach co dwa dni - dodał były żużlowiec i trener.
Krzystyniak dostrzega jednak pozytywy tej sytuacji. - Możemy uratować w ten sposób brytyjski żużel. Gdy tam pojawi się więcej gwiazd, może wrócić boom na speedway. A zawodnicy? Jak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma. Nie ma milionów w Ekstralidze, to można mieć chociaż pieniądze z Anglii - podsumował nasz rozmówca.
Nie tak dawno w Wielkiej Brytanii ścigali się tacy polscy żużlowcy jak Maciej Janowski, Piotr Pawlicki czy Kacper Woryna. Obecnie próżno szukać naszych żużlowców na Wyspach. Co więcej, niektórzy przedstawiciele światowej czołówki zaczęli też rezygnować z jazdy w Szwecji. Tak zrobili chociażby Tai Woffinden i Fredrik Lindgren. Obaj postanowili się skupić tylko na PGE Ekstralidze i cyklu SGP.
Czytaj także:
Prezydent FIM o koronawirusie. "Niebo spadło nam na głowy"
Szczytna akcja sponsora Woffindena