Sławomir Derdziński: W Danii nie ma dramatu i epidemii strachu. Nie jesteśmy pod takim pręgierzem jak w Polsce (wywiad)

- W Danii nawet przez moment nie było dramatu ani epidemii strachu. Ograniczeń jest mniej niż w Polsce. Parki czy skwery nie zostały zamknięte. Nie żyjemy pod takim pręgierzem. Państwo sobie radzi - mówi Sławomir Derdziński, wychowanek Apatora Toruń.

Jarosław Galewski
Jarosław Galewski
Sławomir Derdziński z rodziną WP SportoweFakty / Sławomir Derdziński z rodziną

W Danii na COVID-19 zachorowały 7384 osoby (4141 wyleczonych), zmarło 355 (stan na 20.04, godz. 9:00).

Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Czy w tym roku w Polsce będzie żużel?

Sławomir Derdziński, były żużlowiec, wychowanek Apatora Toruń: Myślę, że tak. To kwestia czasu. Trzeba poluzować kaganiec tak jak w Danii i wracać stopniowo do normalności. Liga powinna ruszyć, jeśli ludzie będą ostrożni i będą słuchać lekarzy. Moim zdaniem warto jednak zacząć później, poczekać ten miesiąc na kibiców, nawet jeśli miałoby to oznaczać sezon skrócony, bez fazy play-off. Lepiej tak, ale z ludźmi, bo sport jest przecież dla nich.

Jak się panu żyje w Danii?

W porządku. Na pewno spokojniej, ciszej, wolniej. Mam mniej stresów. Jeśli ktoś lubi takie klimaty, to gorąco polecam. Jesteśmy tu z żoną Izą już od 15 lat. Mamy synka Stasia. Na co dzień pracuję w firmie, która produkuje wykładziny. Nie narzekam. Niczego mi nie brakuje.

ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Hans Nielsen

A gdzie pan mieszka i jaka jest tam obecnie sytuacja w związku z koronawirusem?

Mieszkamy w Kibæk. To mała miejscowość w okolicach Herning, czyli w środkowej części Półwyspu Jutlandzkiego. A sytuacja od początku nawet przez moment nie wyglądała dramatycznie. Nie można tego porównywać nawet do tego, co dzieje się w Polsce. Dania zaczyna znosić zakazy.

Proszę powiedzieć coś więcej, jak wygląda to znoszenie zakazów.

Moja żona pracuje normalnie, ja mam płatne wolne. Syn poszedł w czwartek do szkoły. Dania była chyba pierwszym europejskim państwem, które zniosło ten zakaz, ale uważam, że wszystko zostało bardzo dobrze pomyślane. Cały proces puszczania dzieciaków do szkół odbywa się etapami. Wszystko ma ręce i nogi.

Co to znaczy?

Od czwartku zostały otwarte żłobki, przedszkola i klasy od 1 do 5. Szkoły bardzo mocno przygotowywały się do przyjęcia dzieci. Najpierw została przeprowadzona porządna dezynfekcja wszystkich placówek. Podjęto kilka ważnych decyzji, żeby dać dzieciakom jak najwięcej bezpieczeństwa. Podam przykład. Jeśli w klasie są 24 osoby, to zostaje ona podzielona na dwie grupy. Wszyscy siedzą w odstępach, a kiedy można, to zajęcia są organizowane na zewnątrz. Poza tym duża troska o higienę. Wszyscy pilnują, żeby uczniowie często myli ręce.

Do szkół wróciły klasy od 1 do 5. A co z resztą?

Na tym właśnie polega ta mądrość. Starsze dzieci siedzą i czekają jeszcze w domach. Jeszcze nie ma decyzji. Najpewniej chodzi o to, żeby sprawdzić, co się wydarzy. Młodsze dzieci to mniejsze ryzyko, więc rządzący chcą sprawdzić, jakie będą efekty takiej decyzji. Jeśli okaże się, że jest w porządku, to nastąpi dalsze poluzowanie.

A jak wyglądał w Danii początek pandemii? Czy ludzie tracili pracę?

Różnie. Niektóre firmy zostały zamknięte. Problemy mieli kierowcy autobusów czy maszyniści. Wiele osób zostało zwolnionych w pierwszym tygodniu. Pracę straciło jakieś 20 tysięcy osób.

Czego w Danii obecnie robić jeszcze nie można?

Zgromadzenia z udziałem więcej niż dwóch osób nie są mile widziane, ale wszystkie skwery, parki, lasy, ścieżki rowerowe działają normalnie. Nawet na moment nic nie zostało zamknięte. Nie ma problemu, żeby wyjść na spacer w pojedynkę lub z żoną. Można śmiało wsiąść na rower. Chociaż powiem panu, że o tej mojej małej mieścinie w zeszłym tygodniu zrobiło się głośno.

Dlaczego?

Młodzież zrobiła huczną imprezę. Było ponad 20 osób. Przyjechała policja i rozgoniła towarzystwo. Nie jesteśmy jednak pod takim pręgierzem jak w Polsce. Widzę to, bo mamy polską telewizję i wiem, co się u nas dzieje. Historię z imprezą jednak opowiedziałem, bo chciałem pokazać, że wolność wolnością, ale z przepisów nie można robić sobie w Danii żartów.

A co z maskami?

Nie musimy ich nosić. Więcej mówi się o płynie do dezynfekcji, który musi być w każdym sklepie, na każdej stacji. Nie ma też ograniczeń liczby osób, które mogą wejść i zrobić zakupy, a wiem, że w Polsce tak się dzieje. Widziałem przecież długie kolejki przed sklepami. W Danii się wchodzi, trzyma od innych dystans i robi swoje. Przy kasach mamy specjalne pleksy, żeby chronić personel.

Dlaczego Dania znosi w takim tempie obostrzenia?

Wiele miejsc jest otwieranych, bo władza uważa, że to najwyższy czas, by ruszyć gospodarkę. Rządzący nie chcą, żeby kraj mocniej oberwał. Oni doskonale wiedzą, że stąpają po kruchym lodzie i wszystko musi być powoli otwierane.

A co z restauracjami?

Restauracje działają, ale tylko na wynos. Niedługo będą kolejne poluzowania.

Jakie?

W poniedziałek ruszają zakłady fryzjerskie. Dziwnie wygląda za to sytuacja z kościołami. Te protestanckie są otwarte dla 60 osób, ale katolickie zostały pozamykane. Tak po prostu jest.

A jakie są nastroje w społeczeństwie?

Wirus nie robi na Duńczykach wielkiego wrażenia w tym sensie, że nie ma epidemii strachu. W pracy próbowałem poruszyć nawet temat COVID-19, ale usłyszałem w odpowiedzi, że coś tam na świecie jest, ale my mamy tu swoje podwórko i trzeba pracować, żyć normalnie. W firmie u żony były zaostrzenia. Na przerwach było mniej ludzi, odpowiednie odległości, częste mycie rąk, ale wszystko działało normalnie.

Jak radzą sobie szpitale?

Duńczycy są przekonani, że państwo i cała służba zdrowia radzą sobie dobrze. Są w stanie zapanować nad wirusem, więc dochodzi do stopniowego otwierania kraju. A co do służby zdrowia, to różnica polega na tym, że w Danii nie ma czegoś takiego jak szpitale jednoimienne. W placówce w Herning została zrobiona śluza, są specjalne oznaczenia "COVID-19" i tak trafia się na odpowiedni oddział. To wszystko.

Co z powrotem do sportu w Danii? Kiedy będzie żużel?

Dania jest blisko. Wszystko ma ruszyć na początku maja. Norwegia i Szwecja już działają, więc za chwilę to samo będzie tutaj. To kwestia czasu, ale niech pan pamięta, że u nas stadiony żużlowe nie pękają w szwach tak jak w Polsce. Zamiast kilku czy kilkunastu tysięcy ludzi mamy kilkuset widzów. Żużel w Danii spokojnie ruszy. Tego samego życzę rodakom w kraju. Trzymajcie się tam wszyscy i dużo zdrowia.
Zobacz także:
Rzecznik prasowa Orła Łódź i jej synek zachorowali na koronawirusa
Witold Skrzydlewski: Hejterów mam dość, a minister odebrał mi nadzieję

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×