Na początek warto przybliżyć kontekst tego spotkania. Lotos Wybrzeże Gdańsk po zdobyciu brązowego medalu w 1999 roku zostało jeszcze wzmocnione. Do drużyny dołączył bardzo dobry junior, nadzieja polskiego żużla - Krzysztof Cegielski. Ambicje były mocarstwowe i nie ma co się dziwić, że do Torunia na inaugurację przyjechało ponad 3 tysiące gdańszczan.
Spotkania między zespołami z obu miast były traktowane przez wielu jako małe derby. Atmosfera na nich była niezwykle gorąca, a i Apator Netia Toruń po słabszym sezonie miał wielkie ambicje. Spotkanie było bardzo wyrównane, choć przez większość meczu minimalną przewagę mieli gdańszczanie.
W zespole z Gdańska brylowali ówczesny Indywidualny Mistrz Świata Tony Rickardsson oraz Sebastian Ułamek, pozostali seniorzy również przywieźli ważne punkty dla czerwono-biało-niebieskich. W ekipie Apatora Netii prawdziwym liderem był Ryan Sullivan, który przed ostatnim wyścigiem miał na swoim koncie 14 punktów.
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Billy Hamill
Trudno sobie nawet wyobrazić to, co działo się w ostatnim biegu spotkania. Na tablicy wyników rezultat 41:43 i wówczas zdaje się, że główni aktorzy meczu, który odbył się 2 kwietnia odpięli pasy i postanowili do maksimum podgrzać i tak gorącą atmosferę.
Żużlowcy podjechali pod taśmę. Na kilkadziesiąt sekund przed planowanym startem, spod maszyny startowej odjechał Tony Rickardsson, który miał problemy z motocyklem. Indywidualny Mistrz Świata zmienił maszynę, jednak spóźnił się o kilka sekund! Trybuny w Toruniu oszalały.
Zawodnicy powrócili pod maszynę startową i wydawało się, że tylko trzy punkty Sebastiana Ułamka mogą pozwolić na zwycięstwo jego zespołu. Ten jednak przespał start. Ryan Sullivan z Wiesławem Jagusiem jechali na 5:1, a przepełniony stadion przy ulicy Broniewskiego oszalał. Torunianie prowadzili o kilkadziesiąt metrów.
Na początku drugiego okrążenia Wiesław Jaguś zanotował jednak defekt i nie zdołał już dojechać do mety! Ułamek przyjechał drugi, a gdańszczanie wygrali 45:44. Sektor gości oszalał! Jak się okazało, był to jeden z najdziwniejszych sezonów w wykonaniu Wybrzeża, jakie można sobie wyobrazić.
Po pierwszej rundzie gdańszczanie byli liderami tabeli i można było się zastanawiać czy nie pójdą za ciosem po zdobyciu brązowego medalu. Później jednak przegrali kilka ważnych spotkań (szczególnie bolesna była porażka ze Stalą Gorzów 42:47) z 12 punktami zajęli 7. miejsce w tabeli - co ciekawe trzeci torunianie mieli tych punktów 13. W rundzie finałowej Wybrzeże wygrało dwa z sześciu spotkań i z bilansem 8 zwycięstw i 12 porażek spadło z ligi.
Czytaj także:
Wychowanek Apatora opowiada o życiu w Danii
21 kwietnia rozmowa o starcie ligi?