Żużel. Kluby podzielone w sprawie zawodników. Niektórzy chcą mocnych cięć i drastycznych kar

Trwają renegocjacje kontraktów zawodniczych. Przy okazji, jak się dowiadujemy, wychodzi na to, że kluby podzieliły się na dwa obozy. Jedni chcą się dogadać, drudzy najchętniej daliby 100 tysięcy za podpis i 1000 za punkt.

Dariusz Ostafiński
Dariusz Ostafiński
Michael Jepsen Jensen, Dawid Lampart WP SportoweFakty / MIchał Chęć. / Michael Jepsen Jensen, Dawid Lampart.
Regulamin finansowy na sezon 2020 gwarantował żużlowcom 250 tysięcy złotych za podpis i 5000 za punkt. Z powodu koronawirusa kluby mają jednak straty, więc PGE Ekstraliga i stowarzyszenie zawodników Metanol, rozmawiają o obniżce stawek. Przy okazji wychodzą różnice zdań w obozie prezesów.

Od zawodników słyszymy, że cztery kluby: Betard Sparta Wrocław, Speed Car Motor Lublin, Eltrox Włókniarz Częstochowa i MRGARDEN GKM Grudziądz starają się zrozumieć ich problemy i chcą się dogadać. Są jednak tacy, którzy chcą bardzo twardego kursu i stawek 100 tysięcy za podpis i 1000 za punkt. Od jednego z żużlowców słyszymy, że to wygląda trochę tak, jakby ktoś chciał się na nich odegrać, bądź też cynicznie wykorzystać obecność koronawirusa.

W przestrzeni publicznej na razie krąży oferta 150 tysięcy za podpis i 2500 tysiąca za punkt, która pozwoli najlepszym zarobić 700 tysięcy. Na papierze wygląda to dobrze, ale zawodnicy podnoszą problem, że przecież średniacy zarobią najwyżej połowę tej kwoty, a większość już porobiła inwestycje na 100, 200, 300 tysięcy nie mając pojęcia, że dojdzie do renegocjacji stawek.

ZOBACZ WIDEO Krzysztof Cugowski: Żużel jest sportem, który powinien najszybciej wrócić na stadiony
Renegocjacje z pewnością wymagają dużej elastyczności i zrozumienia z obu strony, bo jakby nie spojrzeć to tak prezesi, jak i zawodnicy siedzą na tej samej gałęzi. Ostry kurs na pewno jednak nie pomaga. Tak samo, jak postulaty, by żużlowców, którzy nie będą chcieli podpisać aneksów zawieszać na 3 lata. A taki pomysł też miał się pojawić. Jest takie powiedzenie, że z niewolnika nie ma pracownika.

Tak czy inaczej, kluby idące na zwarcie same robią sobie kłopot. Zawodnicy w ostatnich latach nie zmieniali klubów, bo mieli zaufanie do swoich pracodawców. Jeśli ci zaczynają szaleć w kryzysowej sytuacji, to tylko mogą na tym stracić. Już zresztą docierają do nas informacje, że niektórzy zaczynają podchody pod żużlowców.

Czytaj także:
Szykuje się najciekawszy okres transferowy od lat
Dowhan: nie zwalniam, choć tarcza słaba, a bank ponagla





KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy kluby powinny przyjąć ostry kurs w rozmowach z zawodnikami?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×