Susanne Neuhäuser: Bliskość Włoch wywołała w Austrii panikę. Tyrol i Salzburg miały problem (wywiad)

WP SportoweFakty / Susanne Neuhäuser
WP SportoweFakty / Susanne Neuhäuser

Susanne Neuhäuser, sędzia, działacz FIM i FIM Europe mówi nam, że życie w Austrii wraca do normy. - Na początku była panika ze względu na bliskość Włoch. Dwa regiony kraju miały duży problem, ale teraz powiało optymizmem - opowiada.

W tym artykule dowiesz się o:

Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Co z tym żużlem? Kiedy i gdzie ruszymy?

[b][tag=43216]

Susanne Neuhauser[/tag], sędzia, członek FIM i FIM Europe:[/b] To bardzo trudne pytanie. Praktycznie na całym świecie obowiązują różne restrykcje. A to powoduje, że powrót do międzynarodowego ścigania nie będzie łatwy. Na to pytanie nie ma innej odpowiedzi niż ta, że musimy czekać na zniesienie obostrzeń. Rozgrywki w każdym kraju są związane ze startami zawodników zagranicznych, a to z kolei znowu jest uzależnione od lokalnych zakazów. Wszystko jest w tej chwili bardzo trudne, bo mamy system naczyń połączonych. Nie tracę jednak optymizmu. Nawet nadal wierzę, że jesienią uda nam się zobaczyć kilka widowisk z poziomu trybun.

Za żużlem tęskni pani teraz najbardziej?

Za spotkaniami z rodziną, zwłaszcza z moimi rodzicami. Tego brakuje mi najbardziej. Wirus zmienił nasze życie i uważam, że na dłużej. Teraz wszystko zależy od naszego zachowania. Jeśli będziemy się pilnować, to pandemia wygaśnie, ale należy również liczyć się z tym, że problem wróci zimą. Z wieloma rzeczami warto pogodzić się już teraz. Będziemy inaczej podróżować. Wakacji w tym roku raczej nie będzie. Trzeba jednak mimo wszystko zachować spokój i myśleć pozytywnie.

Od rozmowy na temat koronawirusa na pewno nie uciekniemy. Gdzie dokładnie pani mieszka i jak wygląda tam sytuacja?

Mieszkam 50 kilometrów na południe od Wiednia. Dokładnie w Wiener Neustadt, czyli miejscu, które w przeszłości było doskonale znane wszystkim kibicom żużla. Wirus zaatakował różne regiony Austrii. Każdy z nich w innym stopniu. W tej chwili mamy jednak powiew optymizmu.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Igrzyska olimpijskie przełożone o kolejny rok? Paweł Korzeniowski mówi o japońskich komentarzach

Dlaczego?

Liczba zakażonych spada, a odsetek nowych zarażeń wynosi poniżej 1 proc. To naprawdę dobry znak, który pozwala nam z nadzieją spoglądać w przyszłość. Wszyscy w Austrii wierzymy, że widać już koniec. Czekamy na dzień, w którym wirus ostatecznie zniknie i pozostanie tylko przykrym wspomnieniem.

Powiedziała pani, że wirus atakował z różną siłą poszczególne regiony w kraju. Gdzie było najgorzej?

Wydaje mi się, że najgorzej było w Tyrolu. Kilka miejsc zostało objętych kwarantanną. Do ostatniej środy sytuacja wyglądała podobnie w Salzburgu. Jeśli się nie mylę, to wszystko wróciło do normy, ale ludzie nadal są proszeni o pozostanie w domach do początku maja. Izolacja we własnym zakresie jest w dalszym ciągu bardzo wskazana.

Mówi pani, że sytuacja się stabilizuje, więc zakładam, że Austria podjęła decyzje, które zatrzymały wirusa. Co było w waszym przypadku kluczowe?

Trzymanie dystansu społecznego. Ludzie od razu podeszli do tematu bardzo poważnie. Wszystko, co możliwe, zostało przeniesione do naszych domów. Praca, szkoła. Przedszkola też zostały zamknięte. Mogliśmy wychodzić, ale trzeba było podać jeden z czterech powodów.

Jakie to powody?

Wyjście na zakupy, do lekarza to taka oczywistość. Poza tym pomoc innym, szczególnie osobom z grupy ryzyka. Możemy także wyjść i zaczerpnąć świeżego powietrza.

Rząd był dla was od początku surowy?

Tak, to chyba dobre słowo, ale takie ruchy spotkały się z pełnym zrozumieniem. Wszyscy współpracowaliśmy, bo widzieliśmy, że władza działa transparentnie i podejmuje pewne decyzje z wyprzedzeniem. Wiadomo, że znaleźli się również malkontenci, którzy narzekali. Z czasem ich liczba rosła, ale myślę, że poziom zrozumienia dla rządowych wytycznych jest nadal wysoki.

To niezadowolenie powinno chyba jednak spadać, bo w Austrii w szybkim tempie ma dojść do odmrożenia gospodarki.

Od 1 maja, który w Austrii jest świętem państwowym, będą otwarte wszystkie sklepy. Trzy dni później najstarsze dzieci wrócą do szkoły, ale przy zachowaniu odpowiedniego dystansu. W każdej klasie uczniowie będą musieli siedzieć w wymaganych odstępach. Wtedy otwierać mogą się również fryzjerzy i centra handlowe. Najdłużej muszą poczekać restauracje, które zaczną powoli wracać do normalności od 15 maja. W tym przypadku nie wiemy jednak, jakie będą ograniczenia. Wytyczne w zakresie wszystkich lokali mają pojawić się z czasem. Czekamy na te ruchy, ale tak naprawdę jest duża niepewność. Nie wiemy, gdzie to wszystko nas zaprowadzi. Na razie wszyscy wierzą, że zachowanie reżimu sanitarnego i dystansu pozwolą nam normalnie i bezpiecznie funkcjonować. Ludzie mają już dość tej zbiorowej kwarantanny. Nie chcą, żeby to wróciło i dlatego powinni jeszcze lepiej trzymać się wszystkich reguł gry.

Do maja jeszcze trochę czasu. Jak wygląda zatem teraz życie w Austrii? Czego wam nie wolno?

Może powiem, co możemy robić. Wyjście na zakupy nie stanowi problemu, ale musimy nosić maski, dezynfekować ręce, a do sklepu może wejść bardzo ograniczona liczba osób. Sport na zewnątrz jest dozwolony. Można wyjść i zaczerpnąć świeżego powietrza. Nawet w grupie, o ile są te osoby, z którymi mieszkamy. Od pozostałych musimy trzymać się na dwa metry. Ciekawe ograniczenie dotyczy ławek w parkach. Na jednej mogą usiąść maksymalnie dwie osoby i to w jak największej odległości. Poza tym mamy zakładać maski, kiedy tylko się da.

Austria to całe mnóstwo kurortów narciarskich. Co z nimi?

Wszystkie ośrodki narciarskie zostały zamknięte po 13 kwietnia. To wielka strata, bo sezon trwałby minimum cztery tygodnie. Może nawet dłużej. Nie wiem, jak oni sobie z tym radzą, ale na pewno nie jest kolorowo. Na razie nie słychać też o żadnych planach, co dalej.

Ile czasu zajęło wam opanowanie pandemii?

Najpierw musielibyśmy wiedzieć, kiedy ona tak naprawdę się u nas zaczęła. Zamknięcie kraju nastąpiło jednak w okolicach 15 marca. W sklepach była wtedy wielka panika. Momentami patrzyło się na to wszystko ze wstydem. Bliskość Włoch, gdzie sytuacja była tragiczna, zrobiła jednak swoje. Ludzie widzieli, co się tam stało i co może nas czekać. Dodam jednak, że powodów do paniki nie było. Sklepy i apteki były cały czas otwarte, ale ludzie reagowali i tak różnie. Przez ten cały czas przedsiębiorcy dostali mocno w kość. Rząd starał się udzielać im pomocy, ale sama nie prowadzę biznesu, więc nie chcę oceniać skuteczności tych rozwiązań. Z całą pewnością wielu ludzi straciło jednak pracę.

Jaki jest poziom służby zdrowia w Austrii?

Znakomity. Od początku pandemii wszystko działa bardzo profesjonalnie. Rząd też dobrze podszedł do sprawy. Wprowadzili kilka rozwiązań, które sprawiły, że nawet przez moment nie brakowało miejsca na oddziałach intensywnej terapii. Wszystko było i jest w najlepszym porządku.

Wasz minister zdrowia też mówi, że w tym roku o wakacjach trzeba zapomnieć?

Uwielbiam podróżować, ale jestem realistką. W tym roku z wielkimi wyprawami będzie problem. Nie chodzi nawet już tylko o mnie, ale o to, że mam przyjaciół, rodzinę. Czuję się za nich odpowiedzialna. W tym roku wakacje spędzę w Austrii i nie zamierzam narzekać, bo u nas jest, co robić. Mamy wiele świetnych miejsc. Pewnie, że fajnie byłoby pojechać nad morze na południe Europy, ale to tylko jedno lato, jedne wakacje. Na tym świat się nie kończy.

A co z profesjonalnym sportem z udziałem publiczności? Jak Austria zamierza rozwiązać ten problem?

Do 31 sierpnia nie ma na to szans. Wszystkie duże wydarzenia mają być do tego czasu zabronione. Rzecz w tym, że na razie nie ma wypracowanej definicji słowa "duże". Jeśli chodzi jednak o profesjonalny, który nie wiąże się z organizowaniem publicznych zgromadzeń, to żaden problem. Trzeba jednak oczywiście zachować wszystkie wytyczne.

Źródło artykułu: