Żużel. Termiński chce kibiców na Motoarenie. Pyta, czemu można otworzyć galerie i kościoły, a stadiony nie

Newspix / Paweł Wilczyński / Na zdjęciu: Przemysław Termiński i Greg Hancock.
Newspix / Paweł Wilczyński / Na zdjęciu: Przemysław Termiński i Greg Hancock.

Właściciel Apatora Toruń uważa, że przy odpowiednich regulacjach mógłby wpuścić w tym roku na Motoarenę nawet 8-10 tys. osób! - Tylko trzeba myśleć prospołecznie i chcieć - pisze w mediach społecznościowych.

Wiele wskazuje na to, że rozgrywki eWinner 1. Ligi, w których to udział ma wziąć eWinner Apator Toruń, wystartują w połowie lipca. Na tę chwilę jednak kluby nie będą miały zgody na organizowanie meczów z udziałem publiczności.

Nie brakuje przeciwników takiej decyzji, a jednym z nich jest Przemysław Termiński. Właściciel Apatora zamieścił w mediach społecznościowych wpis, w którym pyta, czemu nie można otworzyć stadionów, skoro otwierane są galerie handlowe czy kościoły.

- Jeśli można otworzyć galerie, jeśli można otworzyć kościoły, jeśli można otworzyć boiska, parki etc - przyjmując wskaźnik 1 osoba na 15 m2 - to czemu nie można otworzyć otwartych stadionów? Słyszę zarzut, ze naród niezdyscyplinowany i będzie się w jednym miejscu gromadził... Pomijam już jak ta gwarancja "braku gromadzenia się" będzie weryfikowana w galeriach czy kościołach? Pomijam średnia grupę wiekowa (grupa ryzyka) odwiedzająca kościoły vs kibice sportowi.... - pisze Przemysław Termiński.

ZOBACZ WIDEO Krzysztof Cugowski: Żużel jest sportem, który powinien najszybciej wrócić na stadiony

- Na Motoarenie mamy jakieś 150.000 m2. Można spokojnie zdemontować co drugie krzesełko (co wymusi odpowiednie odległości) i stosując parytet 1 osoba na 15 m2 spokojnie można wpuścić 8-10.000 osób. A to nawet więcej niż potrzeba. Można dodatkowo wprowadzić na miejscu skanery termiczne, maseczki, dezynfekcje i wszystkie inne regulacje poprawiające dobry nastrój rządzących... Tylko trzeba myśleć prospołecznie i chcieć - dodaje.

Termiński nie jest odosobniony w tej kwestii. Marek Grzyb, prezes Stali Gorzów, przeprowadził niedawno na swoim stadionie eksperyment. Dowodził, jak przy zachowaniu bezpieczeństwa można by uratować sport na żywo, a nie tylko sprzed telewizora (CZYTAJ WIĘCEJ).

Również Jan Madej z RzTŻ-u Rzeszów nie rozumie całkowitego zakazu wpuszczania fanów. Zachowując obowiązujące zasady bezpieczeństwa uważa, że jego klub mógłby wpuścić 3 tys. fanów (CZYTAJ WIĘCEJ).

Źródło artykułu: